Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /home/runthewo/domains/runtheworld.pl/public_html/wp-content/plugins/admin-builder/inc/abMeta.php on line 119

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /home/runthewo/domains/runtheworld.pl/public_html/wp-content/plugins/admin-builder/inc/abMeta.php on line 162
Rower szosowy a czasowy, jaka jest różnica?

Pod koniec zeszłego roku przesiadłam się z Krystyny, roweru szosowego na Siwkę, rower czasowy. W natłoku treningów najpierw do Taupo, a dalej do RPA, kompletnie zapomniałam podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami po zmianie.

Czym różni się rower szosowy od czasowego? Jakie są moje wrażenia? Czy zmiana wyszła mi na lepsze? 

Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo dokładnie czym różni się rower szosowy od czasowego lepiej opowiedzą osoby bardziej doświadczone, zajmujące się zawodowo kolarstwem, sprzedażą rowerów, czy pasjonaci sprzętu. Ja dziś Wam opowiem jak ja to widzę i czuję z mojego amatorskiego punktu widzenia.

To co technicznie rożni na pierwszy rzut oka oba typu rowerów to budowa ramy i kąt rury podsiodłowej, który wymusza przesunięcie sylwetki do przodu, jest mniejsza odległość między siodełkiem a kierownicą, naturalnie łatwiej i wygodniej jest położyć się z takiej pozycji na lemondce, która w rowerach czasowych jest stałym elementem (w szosowych nie). To wszystko sprawia, że nasza pozycja jest bardziej aero, docenimy to szczególnie jadąc pod wiatr i na dłuższych startach (1/2IM i IM). Jadąc rowerem czasowym trochę inaczej pracują nogi – odpychamy się bardziej do tyłu, dzięki czemu mięśnie czworogłowe nie męczą się tak szybko jak na rowerze szosowym, a po zejściu z roweru jest dużo łatwiej przejść na bieg. 

Każdy triathlonista czytając taki opis właściwie od razu zaczyna marzyć o rowerze czasowym, prawda? Jedziesz szybciej, mniejszym kosztem, a do tego jeszcze pobiegniesz lepiej. Czy rzeczywiście tak jest? 

Trzeba pamiętać, że zawsze dzieje się coś kosztem czegoś i nie mam tu na myśli tylko ceny, a moc nie bierze się tylko ze sprzętu. Aby rower czasowy spełniał swoje podstawowe funkcje musi być dobrze dobrany i ustawiony. Następnie bardzo duży wpływ ma pozycja i sylwetka triathlonisty, by wytrzymać w pozycji aero musimy być albo już dobrymi kolarzami, albo przynajmniej sprawnymi sportowcami, dla których jazda w pozycji aero przez kilka godzin nie będzie sprawiała problemów, w przeciwnym razie zamęczymy się lub skończymy w górnym chwycie po kilku kilometrach, co jest jeszcze mniej wygodne i mniej efektywne niż jazda na rowerze szosowym podczas triathlonu. 

A teraz  z życia wzięte 

Zeszły sezon kończyłam na Kryśce ustawionej a la czasowo, więc generalnie myślałam, że przesiadając się na rower czasowy dużej różnicy nie odczuję, bo przecież już wiem jak to jest. 

I tu muszę napisać, że nawet przy ustawieniu szosy a la czasowo, pomyliłam się ogromnie, a różnica była kosmiczna. Oczywiście w moim przypadku poza samą pozycją dochodzi jeszcze kilka znaczących zmian – szosówkę miałam niższej klasy, za dużą, z aluminiową ramą (czasówkę mam karbonową) i zwykłymi kołami, dodać trzeba też, że trenuję coraz więcej, a w zeszłym sezonie rower był tylko odskocznią od biegania. 

Pierwszy miesiąc na rowerze czasowym spędziłam na trenażerze. Dwie rzeczy, które od razu zauważyłam – jest mi niebo wygodniej i jadę na wyższej mocy. Właściwie wszystkie treningi od początku do końca wykonywałam w pozycji aero, nie miałam potrzeby sięgania za górny chwyt, chyba, że naprawdę byłam ostro zajechana, wtedy końcówkę dojeżdżałam w górnym. 

Gdy w końcu wyszłam na zewnątrz, jak na Grażynę triathlonu przystało, ze strachu prawie popuściłam. Miałam wrażenie, że rower jest dużo mniejszy, a ja jadę głową w dół, nie mając kontroli nad moją prędkością. Pierwsze jazdy nie była szybsze, oswajałam się i z nowym rowerem i  nowym miejscem (Australia). 

Z każdą kolejną jazdą zaczęłam jednak zauważać kolejne plusy. Dużo łatwiej wchodzę na prędkości 30+, jadąc w pozycji aero nie tracę tyle na odcinkach pod wiatr, moja jazda jest praktycznie wyrównana (wtedy jeszcze bez pomiaru mocy). 90 km podczas połówki w Taupo pojechałam średnią prędkością 32.2 km/h, nie jest to może wynik wow, ale jest szybciej niż rok wcześniej kończyłam dystans połowę krótszy, czyli progres ogromny, a to dopiero początek. Jestem w stanie rozpędzić się do prędkości, których na Kryśce nawet przez 5 minut nie widziałam, a na Siwce mam rekordy typu 10 km 40km/h! Oczywiście było trochę zjazdu, więc bez dużej podjary. Mogę zatem potwierdzić, na rowerze czasowym jeżdżę szybciej niż szosowym. 

Poza szybkością, jest mi do tego wygodniej, czuję się stabilniej i pewniej, choć trzeba pamiętać, że na rowerze czasowym trzeba dużo bardziej uważać na ulicach. Czasówka sama w sobie jest mniej sterowna, jest sztywna by jechać jak najszybciej, ale prostą drogą, gdy dodamy dużo zakrętów i kiepskiej jakości asfalt, może się okazać, że na rowerze szosowym lepiej byśmy sobie poradzili.

Do tego leżąc na lemondce mamy ograniczone pole widzenia i dostęp do hamulców, a więc drogi z dużym natężeniem ruchu odpadają. 

Czasówka jest dobra na zawody, trenażer i zamknięte drogi (jak tor w Australii), w innych warunkach trzeba przyzwyczaić się także do jej cieni. Przyznaję, że ja na swojej Siwce staram się jeździć jak najwięcej na zewnątrz, zdarzały mi się jazdy przy dużym natężeniu ruchu, mocno pod górę (na górskich trasach lepiej się sprawdzi szosa), po słabym asfalcie. Nie jest wtedy najwygodniej i nie jadę najefektywniej, ale poza poprawą mocy pracuję też nad swoim obyciem z rowerem i takie jazdy też mają znaczenie. Oczywiście wybierając się na trening, jednak szukam jak najlepszych warunków do jazdy i nie ryzykuję specjalnie. Zawsze sprawdzam wcześniej wiatr, ruch na drodze i najczęściej pakuję rower do bagażnika i wyjeżdżam z nim kilka kilometrów za miasto. Gdy warunki lub godziny są fatalne – zostaję na trenażerze.

Czasówka ma pomagać, ale sama nie pojedzie

Tak jak pisałam wyżej, rower czasowy nie zastąpi treningów. Jeżeli ktoś ma mocną nogę, to i na rowerze szosowym pojedzie mocniej od większości triathlonistów. Oczywiście przesiadając się na rower czasowy możesz być lepszy niż dotychczas byłeś na szosowym, ale to nie musi z kolei znaczyć, że zostając na szosowym nie liczysz się w stawce, albo będziesz jakoś dziwnie wyglądał czy odstawał od wszystkich. Ja przejeździłam na Kryśce niewiele, a i tak w zeszłym sezonie dumnie wyprzedzałyśmy nie jedną czasówkę. 

Trzeba też pamiętać, że dużą rolę odgrywa także klasa roweru i jego dopasowanie, dalej sylwetka, ubranie, koła, kask – kolejność różna w zależności od źródeł.

Podejmując decyzję o wyborze roweru, warto zadać sobie pytanie do czego ma służyć? Gdzie będę na nim jeździł, startował i co chcę osiągnąć? Jeżeli triathlon jest dla nas hobby i chcemy po prostu zaliczyć kilka sprintów, olimpijek, ćwiartek, a na rowerze lubimy pojeździć treningowo, ale też do pracy, czy po górach, szosa będzie zdecydowanie lepszą opcją. Z kolei gdy myślimy o czymś więcej i marzy się nam dystans długi (1/2 IM i IM) czasówka będzie dużo efektywniejsza i przyjemniejsza. 

Dochodzą do tego jeszcze kwestie finansowe. Jeżeli kogoś stać, niech kupuje co chce, natomiast jeżeli należysz do grupy, dla której posiadanie roweru za kilkanaście/dziesiąt tysięcy to abstrakcja, nie ma obowiązku inwestycji. Można być dobrym, spełnionym triathlonistą, bez kupy sprzętu, szczególnie gdy nie ścigamy się o najwyższe stopnie podium. Gdy zaczynasz wsiąkać w temat, a dalej wydanie 20 tysięcy na rower jet abstrakcją, polecam poszukać czegoś używanego, tak jak to zrobiłam ja.

Podsumowanie

Ja nie żałuję zmiany i inwestycji, ba! Jestem bardzo zadowolona. Mój Specalized Siv jest z 2015 roku, nie jest sprzętem najnowszym i najwyższej klasy, ale jest w czubie. Wydaje mi się, że razem możemy więcej niż niejeden bukmacher typuje. Niezależnie od roweru jakiego szukacie i na jaki się zdecydujecie, jeszcze raz powtórzę, dopasowanie do naszego ciała, wzrostu, możliwości fizycznych robi największą różnicę. Gdy jest nam wygodnie na rowerze, to i treningi zupełnie inaczej idą.

Share: