Osoby, które śledzą mnie regularnie, wiedzą, że przez całą ciążę było mi daleko z figurą do sportowej mamy… Może nie aż tak daleko, bo od Was słyszałam same komplementy, ale jednak nie należę do tych kobiet, które nabierają 7-10 kg i zrzucają je w momencie porodu. Mimo aktywności w ciąży i przeszłości sportowej, w ciąży przytyłam 19 kg! Może i 20, ale w ostatnim tygodniu już się nie ważyłam 😉 Przyszedł moment, gdy nabrałam 6 kg w 5 tygodni! Wtedy trochę się przeraziłam i dodając do tego inne czynniki (wygoda i zdrowie) postanowiłam przejść na jakiś czas na dietę pudełkową i trzymać się z daleka od podjadania. W ten sposób spędziłam ostatni miesiąc ciąży, czas w szpitalu oraz pierwsze tygodnie po porodzie na diecie pudełkowej wygodnadieta.pl. Jak się ma dieta pudełkowa do tak specyficznego momentu życia kobiety? Jak wyglądała dieta, którą wybrałam? I co dalej z tymi kilogramami?
We wstępie skupiłam się mocno na tych kilogramach, by przyciągnąć Waszą uwagę, ale prawda jest taka, że poza kilogramami ważne były dla mnie różnorodność i jakość posiłków, których pod koniec ciąży zaczęło mi brakować… Byłam zmęczona, trochę bez weny, zakupy mnie stresowały (strasznie nie lubiłam upominać się o pierwszeństwo, a naprawdę bywało mi ciężko, do tego zaczęła się jesień, a wokół zaczęły szaleć różne wirusy) i tak moje posiłki stały się dość monotonne. O ile zaczynałam zdrową owsianką, tak kończyłam porcją frytek lub kawałkiem ulubionego tortu!
Z Wygodną Dietą dostałam i różnorodność, i jakość, i czas na błogie lenistwo, prasowanie i rozkoszowanie się ostatnimi chwilami w ciąży.
Ja osobiście postawiłam na dietę bezglutenową (z konieczności) 2000 kcal. Taka dieta to 5 posiłków dziennie: śniadanie, drugie śniadanie, obiad, podwieczorek i kolacja.
Przez cały okres diety nie powtórzył się żaden posiłek. Jeżeli miałabym wymienić największy plus to byłby z pewnością smak – szczególnie obiadów. Nie trafiłam na nic, co by mi nie smakowało. Do tego zawsze były to posiłki świetnie zbilansowane. Nie musiałam się martwić, że brakuje mi czegoś w diecie, a ilość kasz i warzyw w końcu była adekwatna do mojego stanu. Może gdybym od początku była bardziej zdyscyplinowana, to faktycznie nabrałabym 9, a nie 19 kilo? Nie ma co gdybać, a szczerze… cieszę się z tego jak przeżywałam ciążę. Ani za mocno w prawo, ani w lewo… było i zdrowo, i zachciankowo. Taki nasz babski czas, który przecież już się nie powtórzy.
Wracając do diety, muszę przyznać, że mimo wszystko zdarzyło mi się odpuścić i wrzucić coś słodkiego dodatkowo – jako żona Warszawskiego Biegacza nie miałam po prostu wyjścia.
Gdy przyszedł czas porodu i kilkudniowy pobyt w szpitalu, dieta pudełkowa to był strzał w dziesiątkę. Choć szpital zapewniał mi posiłki bezglutenowe, i to całkiem niezłe jak na jedzenie szpitalne (albo ja byłam taka wykończona, że wszystko mi smakowało), dodatkowe pudełka ratowały mi życie. Stres i zmęczenie po porodzie sprawiały, że zapominałam czasem o jedzeniu i wodzie i wtedy naprawdę dobrze było mieć coś pod ręką, by zjeść chociażby na siłę, a po powrocie do domu, gdy nie wiesz, w co ręce włożyć i kto wyjdzie po zakupy? Nie muszę chyba się rozpisywać jaka to wygoda. Naprawdę dobrze sobie to rozplanowałam i tak jak już pisałam, Wygodna Dieta to nie tylko wygoda i dostawa pod nos, ale przede wszystkim zdrowe i różnorodne posiłki, co jest bardzo ważne i w ciąży, i przy karmieniu piersią.
Z Wygodnej Diety korzystałam w ramach współpracy, za co bardzo dziękuję! Mimo, że nie był to mocno sportowy czas, testowałam za dwoje i za dwoje mogę wystawić pozytywną opinię. A Was ,jeżeli nie przekonuje moja opinia czy zdjęcia, zachęcam do samodzielnego przetestowania.
A co w końcu z tymi kilogramami? W ostatnich 4 tygodniach ciąży moja waga się zatrzymała (choć Ninka rosła dalej). Nie będę Was przekonywać, że to na pewno wpływ diety, bo zatrzymanie wagi w ostatnich tygodniach ciąży czasem się zdarza nawet i bez diety, ale tak czy siak to miłe, że nie dobiłam do 80 kilo 😉 Przekroczenie bariery 70 było dla mnie już wystarczająco szokujące i choć jest to czas, gdy rosnę nie tylko ja, myślę, że większość z Was wie i rozumie, jak działają na wyobraźnię i samopoczucie takie granice.
A co po ciąży? Jestem dopiero dwa tygodnie po porodzie (w momencie publikacji 3, taka nasza Ninka przewidywalna 😉 ) i nie jest to moment, w którym skupiam się na sobie. W pierwszym tygodniu zeszło ze mnie jakieś 11 kg tak po prostu, w kolejnym już tylko 1-2 kg. I tak jest to dla mnie ogromne WOW, mimo że jeszcze trochę kilogramów i brzuch zostały. Teraz widzę, że faktycznie w ciąży bardzo dużo wody zbierałam i nic na nią nie działało. Podczas ciąży wierzyłam, że tak właśnie jest i zaraz po, jej się pozbędę, no i voila! Odetchnęłam. Natomiast teraz te 7 kg myślę, że musi poczekać. Pewnie jeszcze trochę zejdzie samo, razem z obkurczającym się brzuchem, ale naprawdę nie martwi mnie to mocno obecnie. Wydaje mi się, że wszystko idzie ładnie w dobrą stronę, jak dodam do tego rehabilitację i aktywność, będzie tip top.. ale teraz to nie priorytet. Pierwszy miesiąc, to miesiąc, gdzie 95% tego co robię, robię z myślą o córce. Poza tym mam wrażenie, że przynajmniej 3 kg mam w cyckach i póki tego Młoda nie wypije, trochę dodatku na wadze muszę zaakceptować 😉
Oczywiście sama waga niewiele mówi w moim przypadku, bo przed ciążą byłam zdecydowanie bardziej umięśniona, ale w jakimś stopniu jest to w miarę mierzalny parametr i dający mi nadzieję, że wrócę i do formy i wagi 🙂