Aktualne plany startowe
Triathlon jest wielkim pochłaniaczem czasu, dlatego dobrze jest mieć jak najwięcej rzeczy rozplanowanych z dużym wyprzedzeniem. Począwszy od planu dnia, a kończywszy na roku. Choć nie możemy być pewni jutra, warto planować i wierzyć, że wszystko pójdzie po naszej myśli, a jak nie pójdzie… nie na wszystko w życiu mamy wpływ i warto się z tym pogodzić.
Lekko drżącą ręką to piszę, ale moje plany są już jasne. Pakiety opłacone, na listach nazwisko widnieje. Na tej najważniejszej jeszcze nie! Co ciut mnie stresuje, bo dolary poleciały, a ja czekam i czekam, ale jeszcze nie tracę zimnej krwi, do RPA w końcu kawał drogi.
Cały swój treningowy czas podporządkowałam pod start właśnie w RPA. 1go września w Nelson Mandela Bay liczę na szczyt formy, mocną walkę na Mistrzostwach Świata i piękne zakończenie sezonu startowego. Zanim do tego dojdzie, przede mną kilka ciekawych i pracowitych miesięcy.
Po tym jak zdecydowałam się przygarnąć slota, moje wcześniejsze plany musiały ulec zmianie i właściwie bez żalu wyrzuciłam powrót na trasę maratońską. Przyjdzie i na to czas. Ten rok w całość należy do tri. W rozplanowaniu czasu między marcem a wrześniem mocno pomógł mi Łukasz Kalaszczyński. Triathlon rządzi się trochę innymi prawami niż bieganie. Zawodnicy startują dużo częściej, znoszą trochę inne obciążenia niż np. maratończycy, a im dłuższy staż treningowy tym więcej dany zawodnik ma startów w sezonie na wysokim poziomie, a na końcu jeszcze potrafi zabłysnąć na imprezie docelowej – Mistrzostwach, czy debiucie na pełnym dystansie Ironman.
Ja jestem gdzieś po środku tego wszystkiego. W triathlonie świeżak, ale wybiegane lata pozwalają na kilka odważnych ruchów. Tajemniczo? Co z tego wyjdzie? Czas pokaże, na dzień dzisiejszy planuję…
Treningowe dyszki po Polsce
Ostatniej niedzieli zaliczyłam już pierwszą z planowanych dyszek podczas biegu w Lidzbarku Warmińskim. Przed startem nie odpuszczałam treningów, a na samych zawodach nie biegłam na 100%. Na końcu trochę mnie poniosło, ale przez cały bieg starałam się mimo wszystko nie przesadzać z intensywnością. Na podobnych zasadach zaliczę jeszcze dychę w Kazimierzu Dolnym 20 maja i Konstancinie 26 czerwca. Są to imprezy z cyklu Biegajmy z Dem’a, których to Bartek jest ambasadorem. W ten sposób dużo łatwiej nam było zaplanować wspólny czas i weekendy wolne od sportu. O ile biegać można wszędzie, zaplanowanie treningów triathlonowych niestety mocno wiąże się z miejscem, w którym przebywamy.
Poza tymi dyszkami, czeka mnie jeszcze jeden dość ważny sprawdzian – 10 km podczas Orlen Marathon już w tę niedzielę. Biegnę z treningu (ale już trochę luźniejszego), nie mam pojęcia na jakim poziomie obecnie jestem, ponieważ nie robię treningu pod dychę, ale na trasie będę walczyła na 100% z nadzieją, że uda się coś urwać z mojej obecnej życiówki (39:18).
Długie wybieganie w Rio
W tym roku tak się złożyło, że to ja, a nie Bartek, wystartuję w Wings For Life World Life. Biegnę w Rio i niestety poza tym startem podczas naszego pobytu nie będę miała szansy na treningi, ewentualnie na te w hotelowej siłowni. Rio uchodzi za bardzo niebezpieczne miejsce i bez grupy lub przewodnika nie można opuszczać hotelu, a jak pewnie się domyślacie raczej nie znajdę przewodnika, który pojeździ ze mną na szosie, pobiega w moim tempie lub popływa open water. Chociaż kto wie? Ten bieg będzie dla mnie formą długiego mocnego wybiegania, może być ciekawie, bo jak utrzymam intensywność czeka mnie na końcu długi spacer, ale zupełnie nie nastawiam się na walkę o wynik, pobiegnę dla tych, którzy nie mogą i Bartka, który musiał zrezygnować ze startu.
Z biegowych planów to tyle, choć jest jeszcze szansa na małe turystyczne szaleństwo na koniec roku, ale to nic pewnego, więc w planach nie widnieje.
4 x 1/4 w Garmin Iron Triathlon
Przechodzimy do triathlonów. Pierwszy start mam 3 czerwca w Ślesinie, tym startem otworzę swój cykl Garmin Iron Triathlon. Cały cykl startuje 20 maja w Płocku, ale ja dołączę dopiero w Ślesinie i będę walczyć dalej w Elblągu, Stężycy i Piasecznie. W zeszłym roku zaliczyłam dwa starty na dystansie 1/4, wiem już mniej więcej z czym to się je, pytanie pozostaje na jakim poziomie jestem w tym roku? Te starty mają być dobrym przetarciem przed połówkami, okazją do mocnego pływania open water i jazdy na szosie bez towarzystwa nerwowych kierowców. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Po Ślesinie będę wiedziała więcej, jak radzę sobie ze stresem i zmęczeniem i czy jestem gotowa na taką ilość wyzwań.
Mistrzostwa Polski
Tu mamy niezłą niespodziankę! Start w Gdyni 5 sierpnia na dystansie 70.3 to zasługa Kalacha, który wierzy, że jestem gotowa na walkę na Mistrzostwach Polski w swojej kategorii, a po czterech tygodniach ogień w RPA. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale cierpliwie trenuję, pracuję nad swoją siłą ogólną i przykładam dużą wagę do regeneracji i mam nadzieję, że dobrze zniosę start w Gdyni, szybko się zregeneruję i będę gotowa na RPA. Mam nadzieję… ale i trochę obaw, czy jestem gotowa na takie rozegranie. Zobaczymy w swoim czasie, na pewno nie będę robiła nic na siłę, gdy będę czuła zmęczenie materiału.
Mistrzostwa Świata
1 września, 3 tygodnie przed moimi 30 tymi urodzinami, czeka mnie główny cel sezonu. Mistrzostwa Świata na dystansie 70.3 w RPA, dokładniej w Nelson Mandela Bay, o których pewnie już nie możecie słuchać, to start na którym zależy mi dobrze wypaść i powalczyć o jak najwyższe miejsce w swojej kategorii. Oczywiście nie mogłam sobie wybrać Mistrzostw w łatwiejszym miejscu: afrykańskie słońce, fale oceanu i przewyższenia, z którymi będę walczyła przez 90 km na rowerze, a następnie 21 km w biegu. To nie są zawody na walkę o wynik, ale o miejsce już jak najbardziej.
Jak zdrowie i szczęście dopiszą, najbliższe pół roku zapowiada się po mistrzowsku! Intensywnie, ciekawie, podróżując po świecie! Trzymajcie mocno kciuki!
Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, resztę września będę mogła spędzić świętując swoje urodziny! A dalej? A dalej przyda się trochę spontanu w moim życiu.