Czasem najlepsze co możesz zrobić, to powiedzieć prawdę, czyli moja droga do NYC Marathon
Zakładając bloga wiele lat temu (aż wolę nie pamiętać, ile dokładnie), w zakładce o mnie napisałam dwa marzenia. Jednym z nich jest maraton w Nowym Jorku. Szczerze? Nie pamiętam, czemu akurat NYC, wydaje mi się, że były to czasy gdy ilość maratonów, które znałam ograniczała się do trzech: Warszawy, Berlina i właśnie NYC. Poza tym było to miasto, o którym marzyłyśmy od lat z koleżankami z liceum, więc gdy tylko wkręciłam się w bieganie maratonów, automatycznie oba marzenia się połączyły.
To były czasy, gdy przygotowywałam się do złamania 4 godzin, wiedziałam, że gdy już pojadę do NYC chcę być doświadczonym maratończykiem. Finansowo, też nie były to wymarzone czasy. Wiedziałam, że NY musi poczekać. Kilka lat później wzięłam udział w losowaniu (raz), oczywiście szczęścia zabrakło, ale przecież nigdzie się nie wybieram. Pobiegam, poczekam. Nastąpiło kilka lat przerwy w bieganiu maratonów, na rzecz triathlonu, a dalej ciąża i … w końcu nadarzyła się okazja by pobiec w NYC w teamie New Balance, ale był jeden kłopot: w dniu biegu byłabym dwa tygodnie po porodzie 🙂 Odpowiedź była oczywista. Marzenie zostało przesunięte. I pandemia… kolejne przesunięcie. Miesiące rozmów z New Balance, układania planów i pomysłów, co możemy z Bartkiem oferować w zamian za dostanie się do teamu na Nowy Jork, po cichu trenujemy i wierzymy, że w tym roku to już na pewno się uda i uwaga…. dostajemy ostatecznie pozytywną odpowiedź! Jedziemy do Nowego Jorku!!! Kilka dni później zbiegając z góry potykam się i nadrywam więzadło strzałkowe…
10 tygodni do startu, a ja doznaję jakiegoś dziwnego urazu, w sposób dla mnie tak abstrakcyjny, że mieć pecha to mało powiedziane. Skończył się dla mnie obóz w St. Moritz, ale czy marzenie o NYC Marathon 2022 również?
CDN…