trening

Tydzień próby, czyli podsumowanie pierwszych treningów, przygotowujących do jesiennego maratonu

Zeszły tydzień pokazał, jak wiele cierpliwości trzeba do biegania! Miało być oficjalnie i idealnie. Dokładnie tak, jak rozrysowałam na karteczce. I co? Prawie nic nie wyszło. Z resztą, zobaczcie sami.
Poniedziałek
Według mojego ambitnego planu, tydzień zaczynam biegiem w tempie narastającym (zazwyczaj we wtorki, ale jak w niedzielę nie robię wybiegania, to w poniedziałki). 3 km rozgrzewki, 15 km od tempa 5:00 min/km do 4:00 min/km, 1-2 km schłodzenia. Pewnie posypią się komentarze w stylu: nie ma złej pogody, są słabe charaktery, ale muszę to napisać, pogoda popsuła mój trening! Mimo okropnej ulewy, wyszłam i twardo biegłam przez 10 km, ale na 11-tym kilometrze, spotkałam się ze ścianą deszczu i po prostu odpuściłam. Czasem lepiej zrobić mniej, niż swoje odchorować 🙂
Wtorek
Godzina spokojnego biegu w urozmaiconym terenie, czyli miły odpoczynek dla zmęczonych, dniem poprzednim, nóg. Ten punkt akurat udało się wypełnić idealnie 🙂
Środa
4 x 2 km (+rozgrzewka, + schłodzenie), trening, który ma pobudzić i przyspieszyć. I tu znowu wtopa. Skończyłam pracę po 22.00 i ruszyłam prosto na stadion. Byłam szczęśliwa i dumna z siebie, że po całym dniu na nogach, zmobilizowałam się do wyjścia na trening! Do tego szło mi naprawdę rewelacyjnie, z tym, że było późno i strasznie ciemno. Moja wyobraźnia zaczęła szaleć i uciekłam po kilku kilometrach do domu.
Czwartek
Dzień wolny od biegania, ale z zasady zrobiłam trening pośladków i stabilizację (staram się wplatać jak najwięcej ćwiczeń ogólnorozwojowych, przynajmniej 3-4 razy w tyg).
Piątek
Bieg w drugim zakresie. Po dwóch dniach pracy, nie dawałam sobie zbyt wielkiej nadziei. To po prostu nie mogło się udać. A jednak! Wypiłam sok z buraków (to muszą być buraki, bo nie wiem jak inaczej wytłumaczyć ten trening) i pobiegłam. Sami popatrzcie. Ok, końcówkę zrobiłam w trzecim zakresie, ale tak mnie niosło!!!
Sobota
Nieplanowany dzień wolnego, a powinno być easy run + przebieżki – cóż… chyba trochę zmęczona byłam.  W tym tygodniu lepiej się postaram 🙂
Niedziela
Powrót do leśnych wybiegań: 25-30 km (w zależności od tempa). Ten bieg idealnie podsumował cały tydzień. Najpierw postanowiłam na własną rękę biec do lasu. Skończyło się na tym, że zrobiłam ponad 10 km w pełnym słońcu, bo nie mogłam znaleźć „wejścia” (ach ta kobieca orientacja w terenie). Gdy wykończona upałem, w końcu schroniłam się między drzewami, chciałam skrócić bieg, bo nie czułam się najlepiej (to był mój pierwszy długi bieg, w trudnym terenie od… od dawna), ale niestety… zgubiłam się i nici ze skrótów. Przebiegłam ponad 26 km. Sama, bez muzyki, między lasami i polami, maksymalnie zmęczona, ledwo przebierałam nogami, a podbiegom nie było końca. Czemu się nie zatrzymałam? W takich momentach zawsze toczę walkę wewnętrzną, jeszcze trochę i najwyżej przejdę do marszu…. nie, nie, nie mogę przejść do marszu, bo dłużej mi zajmie powrót, a ja już jestem taka zmęczona i głodna! 🙂 To wybieganie wykończyło mnie fizycznie, ale wzmocniło psychicznie.
Tak właśnie biegłam na skróty do lasu 🙂

Należałoby jakoś podsumować ten tydzień. Na pewno nie należał do łatwych (dodam jeszcze, że codziennie coś tłukłam, albo rozlewałam). Było wiele momentów, w których chciałam się poddać. Ostatecznie potraktowałam te dni, jako wielką próbę: czy jestem gotowa na ciężką pracę i masę poświęceń w drodze po wymarzone 3 h w maratonie. Czy jestem? Nie wiem, ale powalczę. Wydaje mi się, że długo nie będę miała lepszego momentu w życiu, więc kuję żelazo, póki gorące. Jak się nie uda, trudno, ale jak teraz odpuszczę, za rok czeka mnie więcej pracy, a za rok to ja już bym chciała coś nowego…

Co do miejsca startu, na pewno będzie to Polska, bo niestety nie mogę sobie pozwolić na zbyt wiele odległych podróży (przynajmniej w najbliższym czasie). Dokładniej pisząc, wybieram między maratonami odbywającymi się na przełomie wrzesień-październik (Warszawa, Poznań, Toruń). Najchętniej pobiegłabym w Poznaniu, ale straszą mnie trasą…

Pozdrawiam!
PS Trzymajcie kciuki, by obecny tydzień okazał się łaskawszy 😉

Share: