Relacja z Reggae Marathon, czyli jak wygląda maraton na Jamajce!
Reggae Marathon na Jamajce miał być spełnieniem moich marzeń. Podróżą życia! Biegowym hajem! Niezapomnianą przygodą wypełnioną przepięknymi zdjęciami, filmikami i przeżyciami pełnymi euforii z trasy i mety. Miałam krzyczeć ze szczęścia i pisać jakie to wspaniałe jest spełnianie marzeń. Bawić się na plaży do białego rana i cieszyć chwilą. Niestety jest trochę inaczej. Nie wiem jak zacząć, nie wiem co napisać, ale znowu w życiu mi nie wyszło. Biegowy mrok przyszedł za mną aż na Jamajkę.
Długo nic nie pisałam o tym maratonie, bo przez dwa dni byłam odcięta od świata, a kolejne starałam się zebrać myśli. Chcę też odpocząć i cieszyć się chwilami błogiego lenistwa na Jamajce, które powoli się kończą. Staram się jednak być dobrym blogerem, więc znalazłam chwilę i dzielę się swoimi przeżyciami z Reggae Marathon tak szybko jak tylko mogę i tyle ile mogę. Chcę napisać o Reggae Marathonie jako imprezie biegowej, opowiedzieć o atmosferze wokół biegu, organizacji, nastrojach wokół, o swoim biegu, przeżyciach, oczekiwaniach i efekcie końcowym.
Reggae Marathon, Half Mararhon & 10 k, tak brzmi cała nazwa imprezy i na takich dystansach możemy zaliczyć wyścig w Negril na Jamajce. Co roku w pierwszą sobotę grudnia bieg przyciąga średnio 2,5 tysiąca biegaczy, natomiast w samym maratonie startuje jakieś 300-400 osób. Wśród startujących wyraźna większość to turyści, dla których bieg jest atrakcją, a nie wyścigiem. Oczywiście część się ściga jak wszędzie, ale większość traktuje ten bieg jak przygodę. Bardzo dużo ludzi po prostu od początku maszeruje tylko po to, by zgarnąć Reggae medal i pobawić się na plaży.
Wiadomo, ja nie zamierzałam spacerować. Może nie ścigać na 100% możliwości, ale w miarę komfortowo i przyjemnie zaliczyć start. Sprawdzić na co mnie stać w takich upałach. Powalczyć o jakieś miejsce, ale naprawdę bez wielkiej spiny, tak jak wspominałam w podsumowaniu, ostatnio nie mam ochoty na gonienie za życiówkami, a po tym maratonie straciłam kompletnie i odpuszczam sobie całkowicie może na jakiś czas. A może na zawsze.
World’s best pasta party. Reggae marathon. Show
Na Jamajkę przylecieliśmy w środę, koło południa byliśmy już w docelowym miejscu – Negril. W czwartek zaliczyłam pierwszy rozruch w pełnym słońcu. Przebiegłam 8 km tempem 5:20. Byłam zlana potem i wypompowana. Żaden upał nie dopiekł mi jak ten jamajski. Duża wilgotność powietrza i temperatura powyżej 30 stopni, to zabójczy duet. Na szczęście na Jamajce jest dość wietrznie i rzadko jest bezchmurne niebo, więc jest jakiś ratunek plus pocieszający był fakt, że maraton startował wczesnym rankiem, o 5:15. Wtedy temperatura wynosi jakieś 25 stopni, a słońce wschodzi około 6:30. A więc pierwsze półtorej godziny biegu zapowiadało się komfortowo. Wieczorem postanowiliśmy odebrać nasze pakiety, biuro jak i start znajdowały się jakąś milę od naszego hotelu. Biuro to zaledwie dwa namioty, ale nie było tłumów więc bardzo sprawnie poszło nam z pakietami. Z tego co widziałam kolejki były spore podczas Pasta Party. Odebraliśmy pakiety, bez dowodów i podpisów. Koszulka, numerek, bidon, spray na komary, orzeszki, kilka naklejek, plan miasteczka, JEDNA ulotka, a wszystko zapakowane w bardzo fajny worek – tak wyglądał cały pakiet.
W piątek cały dzień odpoczywałam. Poza jednym rozruchem w czwartek, nic więcej nie biegałam przed maratonem. Wyjechałam w średnim zdrowiu, dodatkowo nie chciałam się przemęczać. Wieczorem zaliczyliśmy World’s Best Pasta Party. Jako bezglutenowiec obawiałam się, że nie mam czego tam szukać. Na szczęście znalazły się potrawy i bez makaronu. Impreza robiła wrażenie i według mnie jak najbardziej zasługuje na miano najlepszej na świecie pasta party. Myślę, że spokojnie było tam jakieś 50 rodzajów różnych potraw z makaronów, ryżu, ziemniaków, na gorąco i zimno. Do tego elektryzujący występ lokalnej grupy oraz międzynarodowa atmosfera oczekiwania na maraton. Większość kompletnie odpłynęła i między 18 a 20 godziną pochłaniała takie ilości makaronu, że strawienie tego do 5 rano byłoby cudem. Zjedliśmy, obejrzeliśmy występ i naładowani mega energią wróciliśmy do hotelu odpoczywać. Milion myśli, milion przeżyć, planów, ale żadnego konkretnego celu nie umiałam wyznaczyć…
CDN…
Pozdrawiam!