life stylemotywacja

Maraton i co dalej? Czyli jak odpocząć nie odpoczywając?

Maraton poniżej 3 h był moim celem numer jeden na ten rok. Metę przekroczyłam zgodnie z założeniami, napisałam relację, podsumowałam cały miesiąc i zajęłam się odpoczywaniem. Ale ile można odpoczywać? Minęło kilka dni, a odpoczywanie zaczęło robić się niewygodne. Emocje opadły. Żyjąc zgodnie z planem, przeliczając czas na tygodnie treningowe, samo patrzenie na pusty kalendarz w dzienniczku staje się przytłaczające. Nie umiem tak. Z drugiej strony, naprawdę chcę odpocząć, zregenerować się jak najlepiej, by za kilka tygodni ruszyć w pełni sił z nowym planem, planem na wiosnę 2016. Trochę znam siebie i przewidziałam ten stan, czyli moje maratońskie rozchwianie emocjonalne,  już kilka miesięcy temu. O pełnym odpoczynku nie było mowy. O powrocie do reżimu dzienniczka, czy poprawianiu się na krótszych dystansach też nie chciałam myśleć. Czy umiem biegać bez większego celu? Jakiś czas na pewno. Miło jest wyjść pobiegać dla czystej przyjemności. Dzień, drugi, tydzień cały, na dłuższą metę, niestety zaczynam gubić gdzieś zapał i endorfinki. Potrzeba mi nowego wyzwania! Wyzwania, które mocno mnie nie zmęczy i nie wymaga ostrego treningu! Pomyślałam, więc o ultra. Myśl o ultra odkładałam w głowie od dawna, a Łemkowyna Ultra Trail kusiła od pierwszej edycji. Późna jesień, 4 tygodnie po maratonie, trochę błota, trochę gór i dystans 70 km, tak to musi być dobry pomysł!

cover v1

Zanim złapiecie się za głowę i wykrzyczycie: „Co ta Kaśka znowu wyprawia?!”, „ultra jako odpoczynek?”, usiądźcie i na spokojnie przeczytajcie o moich planach i założeniach na Łemko.

O swoich planach ultra nieśmiało wspominałam już przed maratonem, ale póki nie wiedziałam w jakim stanie będę po maratonie, nie było to nic pewnego. Minął tydzień od Maratonu Warszawskiego. Fizycznie i psychicznie trochę odpoczęłam. Cały tydzień swoje bieganie ograniczyłam do lekkich biegów towarzyskich (nie wliczając biegu z Bartkiem, bo wyszedł w drugim zakresie), korzystałam z sauny, masażu i spełniałam zachcianki kulinarne. Przyszedł czas podjąć decyzję, co robić z Łemko. Jestem gotowa? Spróbować, czy odpuścić? Moje nazwisko na liście uczestników potwierdzone, buty terenowe przyszły, plecak z bukłakiem wygrzebałam z dna szafy, spojrzałam z dystansem na sprzęt i swoje samopoczucie i podjęłam decyzję. Jedziemy z tematem.

runtheworld ultra

Zostały 3 tygodnie do startu. Nie rozpisuję żadnego specjalnego planu, bo w tym momencie nie będzie miał większego sensu. Moją bazą będzie forma wypracowana do maratonu, której mam nadzieję nie straciłam do końca, a to co zostało podtrzymam zwykłym klepaniem kilometrów. Postaram się przez ten czas więcej biegać w terenie, przede wszystkim by przetestować buty. Poza tym nie przewiduję zwiększać objętości i robić akcentów. Chcę wystartować wypoczęta i cieszyć się każdym pokonanym kilometrem. Łemkowyna ma być swego rodzaju zabawą/ testem, to mój „drugi debiut” (pierwszy był podczas Ełckiej Zmarzliny, niestety wtedy musiałam bieg zamienić na 50 km marszu ze względu na złe przygotowanie mojego towarzysza, stąd ciężko nazwać ten wyczyn debiutem), więc nie mam ciśnienia na nic. Zobaczę na ile mnie stać, czy tego typu bieganie jest dla mnie, nie przewiduję morderczej walki o wynik jak na maratonie, po cichu liczę, że uda się zrobić te 70 km w strefie komfortu, kręcąc snapy i zajadając batoniki. Co z tego wyjdzie czas pokaże.

123rtw

Pozdrawiam!

Share: