life stylepodróże

Czy Szklarska Poręba zasługuje na miano mekki biegaczy polskich?

Szklarska Poręba uchodzi za polskie Sankt Moritz, mekkę biegaczy, idealne miejsce do budowania wytrzymałości, o specyficznym alpejskim klimacie (!?), pięknych i słynnych trasach i typowych krajobrazach niskich gór, dzięki którym kilometry mijają przyjemniej a forma sama rośnie. Brzmi super! Z tego powodu, walą tu co roku tysiące biegaczy (ale chyba nie we wrześniu, bo ja spotkałam w ciągu czterech dni: 1 osobę na Zakręcie Śmierci, 2 na Drodze nad Reglami i 2 na stadionie/ swoich nie liczę) i rozpływają się nad warunkami jakie stwarza Szklarska do treningu. Przyszedł czas i na mnie. Spędziłam w Szklarskiej 5 dni, trenując w najpopularniejszych miejscach jakie oferuje biegaczom, czas bym opowiedziała, co ja osobiście myślę o Szklarskiej jako miejscu do treningów.

szklarska 2 run the world

Samej Szklarskiej nie chcę oceniać i nic do miasteczka nie mam. Takie typowe polskie miasteczko górskie, które zatrzymało się kilkadziesiąt lat temu. Nigdy wcześniej tu nie byłam, było miło zobaczyć co tak ludzi zachwyca i podnieca, ale na mapę miejsc, do których chcę wrócić nie trafi. Z mojej perspektywy ma mniej do zaoferowania niż większość znanych mi górskich miejscowości, a z tą mekką ktoś mocno przegiął. Napatrzył się na tych, co biegają tu, bo nie mają wyboru (są stąd) lub zawodowych biegaczy ciąganych od małego po górskich wioskach by poza ciałem, trenować też ducha, a jak wiadomo nic nie umacnia jak obozy w spartańskich warunkach i wycieczki kilkukilometrowe na trening właściwy. Jeden drugiemu przekazywał bajkę o Szklarskiej i tak powstał cały ten mit – moja własna bardzo subiektywna geneza. Ktoś powie, no tak! Trudne warunki czynią Szklarską idealnym miejscem do treningu! Przecież w bieganiu długodystansowym chodzi o hart ducha, budowanie silnej psychiki, a tu to wszystko dostaniemy na tacy! I tak i nie. Jeszcze kilkanaście lat temu polscy biegacze biegali w trampkach i to było też czymś normalnym. Dziś nikt tego nie robi, skoro ma do wyboru wygodniejsze buty, to po co się upierać przy trampkach. Dla mnie Szklarska jest takimi trampkami.

Żeby nie być gołosłowną, przejdę do rzeczy i opowiem, czemu Szklarska nie oczarowała mnie ani jako miejsce do wypoczynku ani do treningu.

Pierwsza i kluczowa sprawa by miejsce kwalifikowało się do nadania mu miana mekki biegowej, to warunki treningowe. Moje idealne miejsca biegowe muszą posiadać warunki, w których jestem w stanie wykonać większość treningów biegowych, a jeżeli przy okazji mogę robić to w przyjemnych okolicznościach, wtedy stają się prawdziwą mekką i chętnie do nich wracam. Co w tym temacie oferuje Szklarska Poręba:

run the world szklarska regle

Droga nad Reglami – w miarę płaska trasa przez las, przewyższenia są naprawdę nieduże, można zrobić tam lekkie rozbieganie, a na upartego nawet znajdzie się miejsce na zrobienie odcinków. Nie jest to jednak urocza leśna ścieżka a  wyboista droga przez las, w którym prowadzona jest ścinka drzew, miejscami naszpikowana kamieniami, gałęziami i dziurami, na które pędzący długodystansowiec powinien uważać. Co jakiś czas mijają nas dziwne pojazdy, czasem konie ciągnące wielkie bale i panowie je popędzający siarczyście przeklinający. Folklor, nawet ciekawiej. Droga prowadzi w miarę łagodnie przez 7,5 km w jedną stronę, później czeka nas powrót albo tą samą trasą, albo na własne ryzyko szukanie innych ścieżek, które na pewno zaskoczą nas stromymi podbiegami. Poza strumieniem nie zobaczymy tam fascynującej fauny górskiej, nawet szczytów nie widać za tymi belami. Uwielbiam biegać blisko natury, ale co wszyscy w tych reglach widzą? Mnie osobiście już Las Młociński albo Łosiowe Błota bardziej przekonują, do mojej ukochanej Suwalszczyzny nawet nie będę porównywać, taki Wigierski Park Narodowy to prawdziwa mekka przy tych reglach!

run the world szklarska stadion

Najwyżej położony stadion w Polsce – 400-tu metrowy, czterotorowy stadion, ogólnie dostępny po uiszczeniu opłaty w wysokości 10 zł. Naprawdę fajna sprawa, że każdy może tam wejść i potrenować, nawet i za opłatą. W Polsce jest jeszcze wiele miejsc, gdzie stadiony traktuje się jak obiekty nie sportowe, a ekspozycje muzealne – stoją i niszczeją, ale biegać nie wolno. Pogoda na stadionie nas nie rozpieszczała, ale pogody nie będę oceniać byście nie wzięli mnie za malkontentkę 😉 Jest to jednak stadion położony na wzniesieniu, bez osłony od wiatru, który sobie tak krąży razem z nami po torach. Jak to wspólnie zauważyliśmy: na jednej prostej w twarz, na drugiej w twarz, a na wirażach najmocniej. W końcu: co nas nie zabije, to nas wzmocni! Treningi na stadionie każdy więc wykonywał sumiennie i bez narzekania. Nie jest to jednak obiekt o nadzwyczajnych walorach, by dla samego stadionu tu przyjeżdżać (taka Agrykola z widokiem na góry), z tego co się zorientowałam w cenie nie mamy nawet toalety, a jak wiadomo toaleta ważne kryterium przy takich obiektach. Odniosę się jeszcze do wysokości, bo wymienia się to za plus Szklarskiej Poręby. Nie spotkałam się z żadnymi badaniami mówiącymi o pozytywnym wpływie na wydolność biegacza gór niskich, więc nawet nie chcę oceniać 700 metrów, które mamy na stadionie. Za największy plus stadionu chciałabym jednak wymienić widok. Stadion z widokiem na góry to fajna sprawa.

szklarska zakret smierci

Zakręt Śmierci – asfaltowa droga prowadząca ze Szklarskiej do Świeradowa Zdrój. Nazwę zawdzięcza dzięki licznym wypadkom, do których dochodziło (obecnie rzadziej dochodzi) na łuku o prawie 180 stopniach. Miejsce znane wśród biegaczy za sprawą najlepszego polskiego maratończyka Henryka Szosta, który na potrzebę własnych treningów oznaczył trasę co 500 m do 7,5 km w jedną stronę, po nawrocie mamy dalsze oznaczenia aż do 15 km. Zaczynając widzimy na asfalcie wypisany rekord życiowy maratończyka, a na zakończenie dostajemy metę z uśmiechem 🙂 Motywująca atrakcja dla biegających amatorów. A sama trasa? Osoby, które bawią się bieganiem nie mają tu czego szukać, cały urok trasy polega na tym, że jest to jeden z bardziej płaskich odcinków asfaltowych w okolicy, czyli idealne i pewnie jedyne miejsce na treningi tempowe. Przy samym Zakręcie Śmierci widać piękną panoramę Karkonoszy, a poza tym przez 7 kilometrów widzimy las. Biegniemy drogą asfatową bez pobocza, więc poza tempem, warto pilnować swojego życia i uważać na pędzące samochody. Akurat gdy ja robiłam trening było dość wietrznie, w jedną stronę wiało lekką w twarz, a w drugą ładnie ujmując, dużo mocniej wiało w twarz. Trening był bardzo ciężki i na każdym kolejnym podbiegu chciałam się poddać, muszę jednak przyznać, że świadomość, że wielu polskich długodystansowców z Szostem na czele tu trenują pozwoliła mi wytrwać do końca.

To trzy podstawowe miejsca treningowe, w których biegają stacjonujący w Szklarskiej zawodnicy, w których i ja pobiegałam. Po samych górach nie biegałam, bo realizuję trening pod maraton uliczny i nie miałam tyle czasu by spokojnie zdobywać szczyty i wypoczywać przed kolejnymi treningami. A jednak pół dnia człapania po wzniesieniach uniemożliwiłoby wykonanie szybkiego treningu tempowego dnia następnego. Takie coś za coś – ja to lubię i priorytetem jest dla mnie wynik na asfalcie. Biegi górskie muszą jeszcze na mnie poczekać. Prawdopodobnie warto wybrać się na trening w Góry Izerskie i po zdjęciach stwierdzam, że faktycznie może być tam być dużo fajniej niż nad Reglami, jednak kilkanaście kilometrów trzeba dobiec albo dojechać.

runtheworld szklarska

Nie twierdzę, że Szklarska nie stwarza warunków do biegania, dziwi mnie jedynie zachwyt biegających amatorów nad miejscowością. Górskich ultrasów pomijam, bo się nie znam. Te najbardziej kultowe miejsca w moim odczuciu nie mają w sobie nic nadzwyczajnego, co więcej znam w samej Polsce przynajmniej kilkanaście lepszych (z Krasnopolem na czele). Czemu mit Szklarskiej wciąż jest żywy wśród polskich maratończyków? Jedni przyjeżdżają tu z przyzwyczajenia, a inni naśladują mistrzów i boją się złego słowa powiedzieć. A ja mówię: Szklarska nie urywa. To co na jej korzyść może przemawiać w moim odczuciu, to możliwość odcięcia się od świata i skupienie na treningu oraz wartość historyczna miejsca na stronach polskiego biegania długodystansowego – stąd może cały ten mit?

Zraziła mnie jeszcze jedna rzecz w miasteczku – dostęp do zdrowej żywności. Osoby, które zdrowo się odżywiają, albo co gorsza są na jakiejś diecie eliminacyjnej, lepiej niech dobrze się zaopatrzą we własną żywność. W samej Szklarskiej mamy sporo sklepów, ale już np. mleka sojowego nie dostaniemy nigdzie, nie wspominając o jedzeniu w restauracjach, wszystko na typową polską nutę : tłusto i w panierkach, a czy to naprawdę aż taki problem zrobić pstrąga w piecu?

Moją opinię już znacie. Szklarska mnie nie zachwyciła, stąd nie wrócę tu ani jako biegacz, ani jako turysta, tym bardziej snowboardzista. Chętnie zapoznam się z Waszymi opiniami, bo może wcale nie jestem w mniejszości?

Pozdrawiam!

Share: