dieta

Cel uświęca środki, czyli dieta przed zawodami

O metodzie ładowania węglowodanami, słyszało zapewne większość maratończyków. Dostałam jednak sporo pytań, skąd ta kiełbasa w moim dzisiejszym śniadaniu, co to za zmiany w mojej diecie, czy ja po prostu oszalałam?! Przypominam więc zasadę i tłumaczę, czemu po raz kolejny zdecydowałam się oraz po co, skoro nie biegnę maratonu.

Metoda odnosi się i jest potencjalnie korzystna tylko na zawodach w sportach wytrzymałościowych, trwających ponad 90 minut (wcześniej mało prawdopodobne jest wyczerpanie glikogenu). Najczęściej stosowana jest przez maratończyków, przed kluczowymi zawodami na królewskim dystansie.
Celem jej jest zwiększenie zapasów glikogenu mięśniowego ponad naturalne możliwości, a tym samym odsunięcie momentu zmęczenia. Mówiąc wprost, maratończyk według tej zasady, nie pozna smaku przysłowiowej ściany i dobiegnie do mety bez większych kryzysów (ja w Berlinie (3:30) czułam się świetnie, Orlen (3:10) to już w ogóle bajka).  Żeby jednak wszystko przebiegało zgodnie z zasadami tej metody, dieta musi składać się z dwóch faz, trwających po 3 dni. Pierwsza faza polega na stosowaniu diety niskowęglowodanowej (niskotłuszczowej oczywiście też), jednocześnie trenując (u mnie: wtorek lekko, środa interwały). W drugiej fazie przechodzimy na dietę wysokowęglowodanowa i  zmniejszamy mocno obciążenia (ja robię jeden lekki trening we czwartek). Zadaniem pierwszej fazy jest wyczerpanie zapasów glikogenu, które ma stymulować aktywność enzymu odpowiedzialnego za magazynowanie glikogenu, a tym samym prowadzić do wytworzenia go później w nadmiarze. Druga faza, to właśnie ładowanie.
Jako, że metoda jest dość radykalna: trzy dni bez węglowodanów to nie lada wyczyn dla sportowca, doczekała się szeregu badań i modyfikacji. Między innymi powstała teza, że podobne rezultaty uzyskamy stosując  przez trzy pierwsze dni dietę umiarkowanie węglowodanową. Są też głosy, że można kompletnie pominąć fazę wyczerpania glikogenu i stosować dietę wysokowęglowodanową 3 dni przed zawodami, a efekty będą takie same. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ja osobiście skłaniałam się ku opcji umiarkowanej, ale tym razem postanowiłam pójść krok dalej i właśnie przeżywam istne piekło. Twaróg, chudy drób i jajka to 90% mojego menu na 3 dni. Nie chcę się rozpisywać, bo mnie mdli. Przejdę zatem od razu do wyjaśnień.
150225_-Wings-for-Life-World-Run-Run-For-Life-Logo
3 maja biegnę w Wings For Life! Cieszę się, że w tym roku uda się wziąć udział w tej imprezie. Sama idea i cele trafiają do mnie na tyle, że nie czuję stresu i presji, po prostu cieszę się, że będę mogła być częścią wydarzenia! Z drugiej strony są to dość specyficzne zawody: meta goni zawodników. To znaczy, że ilość przebiegniętych kilometrów zależy od tempa, którym biegniesz (max 100, tyle wynosi rekord świata). Tak się składa, że mój cel (znacie mnie) jest około królewski, co z tego wyjdzie więcej? Nie wiem, ale dieta to ostatnie co mogę zrobić w tym tygodniu!
Pozdrawiam!
PS O idei, wydarzeniu i samym biegu napiszę już po wszystkim dużo więcej! Teraz tylko wspomnę, że 28 kwietnia kończą się zapisy, więc jak ktoś nie ma planów na majówkę – Poznań czeka!
Share: