ciąża

Podsumowanie miesiąca. Sierpień 2019

Z każdym kolejnym podsumowaniem zmiany są coraz bardziej widoczne w lustrze i w dzienniczku treningowym. Do tej pory przynudzałam Was tym, jak to dalej kontynuuje swoje bieganie, walczę z upałami, ale generalnie czuję się wyśmienicie. Pewnie wielu pomyślało, nudy ta ciąża. Tak oto wkroczyliśmy w trzeci trymestr. 

Początek miesiąca to już jakiś 29-30 tydzień. Kontynuowałam treningi marszo-biegowe. Było to rewelacyjne rozwiązanie. Biegłam na odcinkach szybciej, a moje stopy i łydki nie męczyły się tak jak przy jednostajnym człapaniu, dodatkowo odpoczywałam w marszu, a ogólne tempo wynosiło plus minus tyle co przy spokojnym biegu ciągłym. Byłam zajarana, że tak dobrze mi się biega, kilometrówki z przerwami na marsz robiłam spokojnie w jakieś 5:15-20… ale miałam też swoje gorsze dni i biegałam dużo wolniej lub tylko spacerowałam. Ogólnie jednak przez cały czas (nie licząc wolniejszego początku ciąży) trzymałam podobne tempo przy podobnej intensywności. Biegałam te 5:40- 6:00 właściwie niezależnie czy byłam w 16 tygodniu czy 28. I wcześniej i później miałam dni, że byłam zmęczona lub miałam obolałe nogi i w ogóle nie mogłam biegać. Podobnie z dniami lepszymi. Niezależnie od etapu ciąży moje bieganie wyglądało bardzo podobnie. Mało intensywne, 5-6 km najczęściej tempem lekko poniżej 6:00 (I zakres tętna). Aż zatęskniłam za tymi czasami i trochę mam poczucie, że mogłam ten czas wykorzystać jeszcze lepiej. Może mogłam więcej i szybciej? Mam mieszane uczucia, bo niby czuję, że mogłam więcej, ale z drugiej strony na gorąco ciężko podejmować odważniejsze decyzje, bo myślisz nie tylko o swojej wygodzie, ale i dziecka. Tak czy siak, cieszę się, że nie musiałam rezygnować całkowicie z biegania.

Po 30-tym tygodniu udałam się do fizjoterapeutki uroginekologicznej na konsultację. Postanowiłam, że ostatnie 10 tygodni skoncentruję się na przygotowaniu swojego ciała do porodu i połogu, a wizyta u takiej specjalistki to dobry punkt wyjścia. Pisałam Wam o wizycie i jej celu we wpisie o Bieganiu w ciąży. Muszę przyznać, że mogłam zrobić to ciut wcześniej, a uniknęłabym wielu niedogodności, które wydawały mi się normalne w ciąży. Generalnie moje ciało znosi ciążę dobrze, ale pojawiły się większe napięcia w niektórych mięśniach, nad którymi bez problemu mogłam pracować od początku. Ciągnące skosy brzucha rozpracowałam fajnymi, prostymi ćwiczeniami już w ciągu kilku dni. Podobnie prostownik grzbietu. Więcej też pracuję nad mięśniami dna miednicy oraz mobilnością moich bioder – tych akurat nie jestem w stanie rozpracować tak szybko, ale walczę. Wracając do skosów i pleców, zbyt napięte mięśnie utrudniały mi wzięcie głębokiego oddechu. Unikałam wielu pozycji rozciągających, skłonów, czy pływania, właśnie przez dyskomfort, który wywoływały. Niby nic wielkiego, ale mogłam o to powalczyć wcześniej. Na tej wizycie zdecydowałyśmy też wspólnie, że czas pomyśleć o całkowitej przerwie od biegania. I tak od 32 tygodnia przestałam biegać, nie prowadziłam już nawet rozgrzewek na treningach. Mimo świetnego samopoczucia powiedziałam stop, żeby dać moim mięśniom odpowiednią ilość czasu na rozluźnienie się i umożliwienie mi komfortowego porodu 😉 A pustkę po bieganiu wypełniłam sobie grupowymi ćwiczeniami dla kobiet w ciąży, marszami i rozciąganiem w domu. 

bieganie w ciąży

Wyobraźcie sobie, że ja – indywidualistka i biegaczka, która wszystko woli sama, nie mogę za każdym razem doczekać się kolejnego treningu grupowego. Ćwiczenia z Agnieszką z Studio Zdrowia , nie dość, że potrafią trochę zmęczyć, są tak dobierane, że zawsze pracujemy nad czymś ważnym z punktu widzenia ciąży, porodu i połogu. Polecam bardzo tego typu zajęcia kobietom na każdym etapie ciąży. 

Sierpień mijał mi cudownie. Mimo, że w pewnym momencie zabrakło biegania, pustkę umiejętnie sobie łatałam i czułam się spełniona. Niestety pod koniec miesiąca rozchorowałam się, przestałam też już pracować i ostatnie dni miesiąca słały się dość trudne i męczące. Mocno spuchły mi nogi, zatoki nie przestawały męczyć, musiałam na chwilę odpuścić aktywność fizyczną… zanotowałam lekki dołek, ale od września znowu czuje wyraźną poprawę… przynajmniej w samopoczuciu. 

Podsumowując, był to mój pierwszy miesiąc gdy poważnie zaczęłam przygotowywać się do porodu. Wcześniej oczywiście to, co ćwiczyłam również ma ogromny wpływ na to jak może wszystko wyglądać. Silne nogi, elastyczne mięśnie, odpowiednia waga, na pewno będą po mojej stronie w trudnych, kluczowych chwilach. Natomiast w sierpniu dodałam jeszcze więcej ćwiczeń dedykowanych kobietom w ciąży, rozciągam się codziennie przynajmniej 10 minut, ćwiczę oddychanie, pracuję nad każdym ważnym punktem swojego ciała na zajęciach grupowych i w szkole rodzenia. Na pewno wrzucę top zestaw ćwiczeń, które wykonuje obecnie. O bieganiu staram się nie myśleć, a jak już myślę… to marzę, co to będzie jak już wrócę 🙂 

Share: