ciąża

Podsumowanie miesiąca. Czerwiec 2019

To był bardzo intensywny miesiąc. Nie stricte treningowo, ale głównie prywatnie i zawodowo. Stąd i moje opóźnienie z podsumowaniem miesiąca jest … dość intensywne. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze na nie czekał 🙂 

22 czerwca odbył się nasz ślub i wesele, a tydzień później rozpoczęliśmy pierwszy nasz obóz biegowy. Kto organizował podobne wydarzenia, wie ile czasu pochłania organizacja, a jak się doda, że oprócz tego ja jestem w ciąży (zaczynam 7 miesiąc) , cały czas pracuję i trenuję, to na bloga nawet gdybym chciała, praktycznie nie mam chwili. A bardzo bym chciała, bo lista tematów, które chcę poruszyć się wydłuża!

W poprzednich miesiącach wspominałam trochę o rowerze i pływaniu, od czerwca postawiłam tylko na bieganie i trening uzupełniający. To moja bajka, najłatwiej mi wepchnąć taki trening do planu, najlepiej też się czuję biegając. Łącznie przebiegłam 85 km. Mniej niż w poprzednim miesiącu, ale do tego wszystkiego powyżej, jak dodam jeszcze niemiłosierne upały, chyba rozumiecie. Czerwiec nie oszczędzał nikogo. 

Treningi planowałam tuż przed zmrokiem, najlepiej w lesie. Choć treningów zrobiłam niewiele, biegało mi się naprawdę rewelacyjnie! Trochę żałuję, że nie udało się wycisnąć z takiego samopoczucia jeszcze odrobinę, bo to był rewelacyjny czas na biegowe podboje. Na początku miesiąca wzięłam udział w biegu na 1 milę. Gorąco polecam imprezę, a kto nie był w Warszawie w tym roku, ma szansę spróļować swoich szans w Poznaniu we wrześniu.

www.sportografia.pl

Przed samym ślubem biegałam na luzie 6-8 km tempem 5:40 (śledząc moje ciążowe wyniki, wiecie że raczej bliżej mi do 6-6:30, a na początku ciąży do 7:00). A może łamię wszelkie zasady i w tej ciąży buduję swoją formę?

Obozy zaczęłam z przytupem i w dobrej formie. Obawiałam się, czy dam sobie radę ze wszystkim. Treningi, sprawy organizacyjne. Pewnie dużo łatwiej byłoby wyjechać do obcego ośrodka, a że organizowaliśmy obóz w moim rodzinnym pensjonacie, wiele rzeczy chciałam przypilnować sama, co kończyło się pracą od 6 do 22. Z perspektywy czasu nie żałuję,  a czułam się tak dobrze (jak na ciążę to możliwe), że momentami zapominałam o brzuszku i dotrzymywałam kroku uczestnikom. Bardzo się cieszę, że mogłam pozwolić sobie na tak aktywny czas sportowo i zawodowo, a do tego wszystkiego wróciłam w lepszym zdrowiu i samopoczuciu. Może to przypadek, a może ta aktywność i praca w ciąży ma głębszy sens?

Mamy już połowę lipca. O samym obozie napiszę jeszcze trochę więcej w oddzielnym wpisie. W ćwiczeniach niewiele zmieniłam. Jeżeli już coś robię, to trzymam się tego co napisałam w tych wpisach: AKTYWNIE W CIĄŻY. Teraz mam chwilę by zająć się sobą i swoją ciążą. Prowadzę mniej treningów, ale nie wybieram się do SPA. Czeka mnie wizyta u fizjoterapeutki uroginekologicznej. Zacznę pracować mocniej nad ćwiczeniami stricte przygotowującymi do porodu, bo tego niestety póki co robię niewiele. Planuję do września nasz pokój treningowy przerobić na dziecięcy, wybrać wózek, szpital i załatwić jeszcze kilka innych mało interesujących was ciążowo-dziecięcych spraw 🙂 Liczę, że jak sobie tak mocno zapycham kalendarz, mniej myślę o tym co mnie czeka i po prostu jakoś to będzie, raz dwa i  młoda pojawi się na świecie, a my będziemy mogli organizować kolejny obóz 🙂 

Na koniec, wybierając zdjęcia do wpisu, zrozumiałam jak wspaniały był to czas! Ile wspomnień i pięknych chwil mi dał. Róbcie zdjęcia, z najdrobniejszych momentów, nawet jak nie jesteście blogerami, z perspektywy czasy, tworzą piękną historię! Ach i kulinarnie też sobie nie odmawiałam w tym czasie, niech tylko te badanie z glukozą się skończy i pędzę zrobić coś pysznego 🙂

Share: