Najbardziej gorący czas postanowień za nami. Statystyki mówią, że już po tygodniu poddaje się co 4 osoba. Co roku to samo. Drwimy z osób z postanowieniami noworocznymi i z góry zakładamy ich przegraną. Dlaczego? Bo nie wierzymy, że się uda i w przypadku dużej części mamy rację. Mimo wszystko uważam, że warto walczyć o tę drugą część, która jednak się nie podda i naprawdę wprowadzi do swojego życia pozytywne zmiany. Przecież każdy z nas kiedyś zaczynał. Każdy z nas ma za sobą udane i nieudane postanowienia. Wie, co pomaga, a co przeszkadza w podejmowaniu kolejnych wyzwań. Każdy z nas nieustannie coś postanawia. Bez tego stalibyśmy w miejscu, a to odbiera nam cząstkę ważnej cechy człowieka – potrzebę rozwoju. Jeżeli Twoja potrzeba rozwoju dotyczy aktywności fizycznej, a dokładniej biegania lub triathlonu. Świetnie trafiłeś, a ja szybko opowiem o czym powinieneś pamiętać by z góry nie spisać swoich postanowień na niepowodzenie.
Zanim przejdę do konkretów, chcę żebyś wiedział, że moim zdaniem Nowy Rok nie jest dobrym momentem na podejmowanie decyzji o rozpoczynaniu przygody z bieganiem. Może nawet nie tyle co niedobrym, a trudnym. W Polsce panuje w tym czasie zima. Mało słońca, krótkie dni, niska temperatura, opady śniegu i deszczu, to nie są sprzyjające warunki i z motywacją mają problemy nawet ci z długim stażem i ogromną pasją. A co dopiero początkujący? Którzy z niską motywacją i z niską odpornością, wystawieni na nowe, trudne warunki, zaraz zaczną łapać infekcje, czuć większe zmęczenie, znużenie, a nawet kontuzje, które dużo łatwiej złapać zimą niż latem. Do tego potrzebują znacznie więcej sprzętu niż przy postanowieniach letnich oraz poświęcenia bliskich, którzy zimowe wieczory znacznie częściej spędzają w domu i oczekują tego od ciebie…
Nie chcę zniechęcać. Jest to moment trudny, ale do przetrwania, musisz jednak pamiętać, że poradzą sobie tylko najwięksi twardziele z realistyczna wizją swojego postanowienia.
Im prościej tym lepiej
Nie wiem czemu, ale z natury nie lubimy prostych rozwiązań i odpowiedzi. Szukamy efektu wow, czegoś ciekawego, innego, gwarantującego mistrzowskie rezultaty. W naszym treningu i diecie, zamiast złapać się tego co działa od wieków – prostoty, my dajemy się wciągnąć w marketingowe gierki coraz dziwniejszych diet i metod treningowych. Zupełnie niepotrzebnie, bo póki nie będziemy żreć mniej, a trenować regularnie, to najbardziej błyszczący plan świata da nam całe g…
Gdy dostaję od znajomych pytania o to jak mają zacząć biegać, nauczyłam się jednej, uniwersalnej odpowiedzi. Wyznacz 3 dni w tygodniu (tylko nie pod rząd), w które będziesz wychodzić na 30 minutowy trening biegowy. Przez te 30 minut postaraj się wyczuć swój organizm na ile szybko możesz biec by czuć „względny” komfort i móc dokończyć trening. Jeżeli czujesz potrzebę przejścia do marszu, przejdź, ale wyznacz sobie maksymalny czas maszerowania, np. 2 minuty, po których musisz wznowić bieg. Kombinuj aż do 30 minut. Spędz tak dwa tygodnie. Te dwa tygodnie, 3x 30 minut będą wyglądały różnie, w zależności od punktu wyjścia danej osoby. Będą tacy co ciągiem przebiegną, a będą tacy, że 10 razy będą musieli maszerować. W tym momencie nie jest to ważne. Ważne byś umiał zmusić się do REGULARNOŚCI, a nic jej nie pomoże tak, jak prostota i umiarkowanie. Przesyt jest równie groźny dla postanowienia, jak niedosyt. 3 razy w tygodniu to optymalne rozwiązanie.
Po tych dwóch tygodniach proszę by znajomy wrócił do mnie z wypełnionym kalendarzem (chcę widzieć 6 zrobionych 30 minutowych treningów), a później zacząć się głowić co robić dalej. Jak myślicie, ile osób wraca? 6 treningów w ciągu 14 dni, zabierających 30 minut z 24 godzinnej doby… Ile osób może sobie na to pozwolić? Dla wielu wydaje się to zbyt proste i banalne by w ogóle się za to brać, więc szukają dalej brokatowych metod. Bywa, że latami. Przy tym nie robiąc nic. A przecież to takie logiczne. W szkole zaczynamy od całek, czy od nauki liczenia do dziesięciu…
Chcesz zacząć biegać? Zacznij od trzech krótkich treningów w tygodniu. Jeżeli wytrwasz pierwsze dwa tygodnie, możesz myśleć co robić dalej. Im dłużej będziesz biegać, tym więcej kreatywności możesz wprowadzać do swojego dzienniczka, ale na początku wyrób w sobie nawyk regularnego trenowania (te 3 dni w tygodniu mają być dla ciebie jak mycie zębów).
Notuj
Słowo pisane ma większą moc niż słowo mówione albo pomyślane. Wydaje się banalne, ale ZAPISZ sobie w kalendarzu/na kartce/w excelu (chociaż tu istnieje duże ryzyko wprowadzania zmian, bez widocznej historii edycji) obrany konkretny cel i rozpisz drogę do niego. 10 km 12go maja? Już teraz wychodź na treningi 3 razy w tygodniu. W lutym wydłuż treningi o 10 minut (jeżeli wykonałeś tych styczniowych przynajmniej 80%). W marcu do tego wszystkiego, pobiegnij testowe 5 km i weź udział w treningach grupowych przynajmniej dwa razy. W kwietniu wydłuż jeden trening, a jeden zmodyfikuj, np. wprowadź kilometrówki. W maju tydzień przed startem zmniejsz intensywność, np. cofnij się do 3 x 30 minut.* Gdy wracasz do zapisków, masz wszystko czarno na białym, czasem aż głupio przed samym sobą odpuścić.
*Wymyślony przykład. Pamiętaj, że każda droga jest inna i nie ma co kopiować 1:1 czyjegoś planu.
Bądź twardy
Na początku jest zapał, jest przestrzeń czasowa, ale i słaba głowa, która tylko czeka na niewyspanie, na katarek, na nadgodziny, na smutek po kłótni z chłopakiem. Jest to czas gdy trzeba bardzo uważać na ten wewnętrzny diabelski głos, który powtarza, „Nooo, poddaj się. To tylko jeden dzień. Jesteś taka zmęczona. No i chyba przeziębienie bierze, bo taka niewyraźna. A przecież już ciemno, czy to ma sens, skoro nie daje tobie radości?”. Nie!!!! Radość ma być po treningu! Na mecie maratonu! Na wiosnę! W ulubionych jeansach!
W drodze do celu będziesz przeżywał pierdyliard chwil wątpliwości, ale nie możesz za każdym razem im się poddawać. Jeżeli za każdym razem będziesz jęczał, że leci z nosa woda po bieganiu zimą… to uwierz mi, że żadnej zimy nie przetrenujesz. Nie zrozumcie mnie źle, jeżeli ktoś jest naprawdę chory, ma gorączkę i jakieś tam inne poważne objawy stwierdzone przez lekarza, niech odpoczywa, bo faktycznie może sobie zaszkodzić treningami, ale jak ktoś po każdym kichnięciu robi 3 dni wolne, to lepiej se d.. bieganiem niech nie zawraca.
Myśl realnie
Jest to trudny punkt. Chcemy celować wysoko i nic w tym złego, ale w bieganiu… rzadko się sprawdza. Bieganie jest cholernie czasochłonne, żmudne, wymaga miesięcy, a nawet lat znoszenia tego zimowego gila, setek godzin przygotowań i poświęcenia masy czasu by zdrowo i z uśmiechem w końcu przebiec maraton! No, ale bywa, że chcemy szybciej. Co wtedy? Należę do tych, co nie zabraniają marzyć, ale ostrzegam, że droga do tych marzeń bywa bardziej wyboista. Wyboista, oznacza, że dużo trudniej wytrwać na tej drodze. Jeżeli nie masz na swoim koncie jeszcze żadnego biegu, raczej zachęcam do marzeń o pierwszej dyszce. Będzie przyjemniej.
Czy zaczynając biegać trzymałam się tych zasad? Nie, ale nie miałam też żadnego wzoru czy mentora. Wszystko na własnych błędach przerobiłam. Kto nie lubi uczyć się na swoich błędach ? 🙂 Do triathlonu już podchodziłam tak, jak tu opisuję. Wyznaczony plan minimum, obrany cel, proste metody i konsekwentnie do przodu…
I naprawdę trzymam kciuki za wszystkich zaczynających. Wiem, że to nie jest łatwy okres, ale próbujcie wytrwać. Nie poddawajcie się. Pewnego dnia zobaczycie, że było warto.