Podsumowanie miesiąca. Sierpień 2022
Lipiec i sierpień w moim wykonaniu pokazują, jak to czasem lepiej nic nie planować i nie zakładać ? Co w bieganiu nie jest najłatwiejsze, bo jednak myśląc o życiówkach, warto mieć ustalone wcześniej cele i speriodyzowane pod to życie treningowe. Do tego po covidzie, jak ma się ochotę na jakiś start, lepiej nie zostawiać zapisów na ostatnią chwilę. Z drugiej strony, jak to z bieganiem, nigdy nie wiadomo, co będzie za pół roku mimo najlepszych chęci i wielkich planów, także można się rozczarować. Cóż. Bywa. Trzeba iść dalej lub się poddać.
Druga część roku 2022 pod kątem wyników, póki co nie wygląda u mnie najlepiej. Właściwie z perspektywy czasu patrząc, najlepsze co mogłam zrobić, to zrezygnować całkowicie z treningu na 1-2 miesiące i na to samo by wyszło, albo i lepiej… ale gdyby człowiek wiedział, że upadnie to by usiadł, nie? ☺️
Tak więc sierpień zaczęłam kontynuując walkę z lipca. Zrobiłam wkładki, wolne w treningu, usg by wykluczyć poważny uraz, zmieniłam buty i właściwie po około 2 tygodniach zauważyłam poprawę. Upały niestety nie pomagały moim stawom skokowym, bo cały czas były przez nie opuchnięte, ale powoli szłam do przodu. W drugiej części miesiąca zaczęłam widzieć światełko w tunelu. Zrobiłam ze dwa mocniejsze treningi bez problemu i czekał mnie wyjazd do Sankt Moritz. Chciałam jechać zdrowa, czułam, że jestem na styk ze swoimi możliwościami i bez formy, więc dużego sensu w tym wyjeździe treningowego nie ma, ale zawsze to przynajmniej Bartek potrenuje.
19 sierpnia wyjechaliśmy z Warszawy. Zahaczyliśmy po drodze o Legoland pod Monachium, gdzie spędziliśmy 2 dni i 20go popołudniu dalej ruszyliśmy do Szwajcarii. To była zdecydowanie nasza najsprawniejsza podróż ? Drogę do Monachium Ninka przespała, a dalej to już 3-4 godzinki, w tym drzemka. Czasem droga Warszawa-Suwałki jest bardziej wymagająca.
Od 20 sierpnia zaczął się nasz tzw. obóz wysokogórski. Biorąc pod uwagę swoje dobre samopoczucie z zeszłego roku, chciałam powtórzyć podobny schemat treningów. Pierwszy tydzień spokojne bieganie i objętość utrzymana lub lekko zwiększona, z żywszych rzeczy tylko przebieżki i lżejszy ciągły po 5-6 dniach. I dopiero w drugim tygodniu więcej mocniejszego biegania.
Szło nieźle, choć przez te wszystkie zawirowania, forma mocno spadła i momentami ciężko było mi zaakceptować, że biegam dużo wolniej niż rok temu w tym samym momencie, a jednak z dużo mniejszymi ambicjami na wynik w półmaratonie. Wiem jednak, że wystarczą 3-4 tygodnie ładnego, regularnego treningu by zaskoczyło i ten poziom wrócił.
Pierwsze dni w górach wyglądały obiecująco. Nie wiem, czy nie najlepiej jak do tej pory. Choć pierwszy akcent niestety nie poszedł zgodnie z założeniem, ale wydaje mi się, że po prostu nie byłam gotowa na takie bieganie jak rok temu, a mocno chciałam wierzyć, że jest inaczej. W każdym razie zaczęło to wszystko wyglądać, aż do ostatniego dnia miesiąca, gdy coś sobie nadwyrężyłam w kolanie ? Możliwe, że już na długim wybieganiu mogło coś się zadziać gdy poczułam to kolano zbiegając z górki, a może wpływ wkładek i zmieniona praca nóg zablokowała mi strzałkę? Póki co odpoczywam i gdybam i liczę, że uda się jeszcze tu pobiegać. Zaplanowaliśmy nasz najdłuższy wyjazd w góry, bo ponad 3 tygodniowy, a ja niestety nie będę mogła się odnieść czy wpłynie to jakoś znacząco na moją formę, czy nie ? Podsumowując, w sierpniu znowu nie mam nic ciekawego do powiedzeni o treningu, ale jak to mówią, do trzech razy sztuka? ?