trening

Podsumowanie miesiąca. Luty 2022

Luty był przełomowy. Zapomniałam o większości swoich problemów z zeszłego roku, skupiłam się na małych krokach do przodu i wszystko zaczęło powoli się układać. Może to wyjazd do Hiszpanii, może spokojna głowa po wizycie u lekarza, a może dawka przypominająca szczepienia? Ciężko jednoznacznie powiedzieć, ale w jednej chwili nastąpiło mocne przełamanie.

Pod koniec stycznia wyjechaliśmy do Hiszpanii by złapać trochę słońca. To był świetny czas i ten pobyt mocno podciągnął moją formę do góry. Na początku miałam trochę problemów z przeciążonymi płaszczkowatymi i rozcięgnami, ale mimo wszystko nie wpłynęło to na realizację treningu, a zabiegi typu (masaże, kąpiele, rozciąganie) pomogły pozbyć się problemów mimo intensywnego treningu. 

Nie piszę wprost do czego się przygotowuję, bo cały czas nie wiem czy będę gotowa, więc biorę pod uwagę zmianę planów w ostatniej chwili. Trenuję z myślą o maratonie, natomiast robię też dużo treningów na krótszych odcinkach, które pozwalają również myśleć o poprawie się znaczącej na krótszych dystansach. Moje ostatnie dwa maratony trochę mnie kosztowały. W obu przypadkach wiedziałam, że zabrakło trochę czasu na pełne przygotowanie, ale dusza romantyka kazała iść i spróbować powalczyć. Owszem w jednym przypadku zajęłam 3 miejsce w Maratonie Warszawskim, w drugim poprawiłam życiówkę, więc czego ja chcę? Myślę, że odpowiedź na to pytanie zna każdy, kogo odcięło po 30 km, a i tak walczył do samej mety 🙂 Dlatego teraz ostrożniej podchodzę do deklaracji maratońskich, bo wiem, że znowu trochę zabrakło mi szczęścia na początku roku i dość późno zaczął układać się trening. Przejdźmy jednak do rzeczy, bo myślę, że jest o czym pisać tydzień po tygodniu i trening, po treningu. Luty był piekielny! Śmiem twierdzić, że tak trenując w dłuższej perspektywie, jak w lutym, dodając do tego jeszcze trochę regeneracji, mogłabym dojść dalej niż te 2:50 😉 Więc… fingers crossed!

01.02-06.02.2022

Zaczęłam od rozbiegania. Nogi ciężkie, bo w końcu udało się podbić objętość do 100 km per tydzień, więc pierwsze 2 tygodnie to adaptacja, na szczęście, co pokazują parametry, przebiegła pozytywnie i obecnie biega mi się na takiej objętości na luzie. Mocny trening 3+2×800+2+2×800 , na tempach 10 km -3 km. Wyszedł super, pierwsze tak szybkie bieganie w tym roku, ja sama się zastanawiałam gdy pobiegłam 3 km po 3:45 czy nie przesadziłam, ale ostatni wynik z zawodów pokazuje, że muszę mocniej w siebie wierzyć … czasem 🙂 Kolejne dwa dni to rozbiegania, przyznaję, jedne z moich cięższych, ale sobotni bieg ciągły pokazał, że organizm wyrabia z regeneracją, więc jest to poziom zmęczenia konieczny do zaakceptowania w treningu maratońskim. W niedzielę 30 km rozbiegania, żywszego niż zwykłe rozbiegania, ale dalekie od drugiego zakresu. 

07.02 –  13.02.2022

Po wolnym poniedziałku, czekało lekkie rozbieganie we wtorek i bieg zmienny w środę. 6×1600/800 (4:00/4:20). Psychicznie trudny trening, ale w całości zrealizowany z zapasem. Znowu rozbiegania, tym razem aż 3 dni, bo akcent postanowiłam zrealizować w ramach longa. Nie do końca wyszło zgodnie z założeniami, ale i tak wyszło bardzo mocno, możliwe, że ciut za mocno, bo długo po tym treningu dochodziłam do siebie, do tego tego dnia zaczęło okropnie wiać, więc założone tempa kosztowały mnie więcej niż w optymalnych warunkach. 31 km BNP, gdzie ostatniej dychy nie utrzymałam, średnia z całości 4:14. Wszystko bez supportu i problemami z dostępem do wody i żeli.

14.02 – 20.02.2022

Kolejna lekka korekta planu i zamiast wolnego poniedziałku wpadło 8 km rozbiegania w związku z czwartkowym wylotem. Zaczęły się wietrzne dni i w poniedziałek i wtorek było wyjątkowo paskudnie. W środę gdy czekał mnie akcent trochę się poprawiły warunki, ale i tak pizgało, do tego zmęczenie, okres… środowego treningu nie udźwignęłam. Zrobiłam 3 x 3 km bez osiemsetek. Tempa zadowalające na trójkach, ale na osiemsetki nie było szans. W czwartek wylot, w piątek rozbieganie już w Polsce. Obawiałam się powrotu do zimnego kraju, ale naprawdę nie było źle, poza wiatrem, który w sobotę przekroczył wszelkie normy, a my w tym czasie biegaliśmy po lesie city Trail. 5 km w 19:08 (3:50 min/km), szału nie robi, ale biorąc pod uwagę pogodę i wynik na tle pozostałych kobiet, wyraźnie forma poszła do przodu. W niedzielę pozostało rozbiegać to na longu, który w obliczu ostatnich był bułką z masłem. 25 km po 4:47 to był jak spacer z koleżanką… tylko bez tej koleżanki, co na takich długich nudnych treningach dobija 🙂 

21.02 – 28.02.2022

Ostatni tydzień miesiąca, więc nie ma przebacz, trzeba wyrobić normę do statystyk 😉 Wtorek i środa to długie rozbiegania (16 km i 19 km ). W czwartek akcent, przy dość trudnych warunkach: 2 x 5 x 800/800, na tempach 3:50/4:10. Było bardzo ciężko, bo strasznie wiało, ostatnie 3 powtórzenia trochę wolniejsza przerwa. Kolejne dwa dni to rozbiegania, bez szarżowania. Po niedzielnym CityTrailu zdecydowałam się na bieg na 5 km w Wiązownie. Wiedziałam, że nawet startując z tak mocnego treningu jestem w stanie poprawić swoją starą życiówkę, ale nie traktowałam też tej piątki jako startu A, czy nawet B, bo nie mam na to czasu, jeżeli myślę o maratonie na początku kwietnia. Wynik 18:19 (3:40) z takim nastawieniem, to więcej niż mogłabym oczekiwać i ogromna nadzieja, że będę gotowa na maraton. Łącznie tego dnia zrobiłam 18 km, w poniedziałek longa (30 km po 4:44) i mogłam spokojnie zamykać miesiąc. 

Prawie 430 km w tak krótkim miesiącu, do tego średnia całości to 4:40 min/km. Bardzo mocny miesiąc, jeżeli uda mi się utrzymać ten trend w marcu, w kwietniu powinnam być gotowa na fajny wynik w maratonie. Jestem więcej niż zadowolona i mocno zmotywowana by nie poddawać się małym przeciwnościom, czy zmęczeniu. Mam nadzieję, że zdrowie dopisze, bo jeżeli dalej tak pójdzie, za niecałe 5 tygodni stanę na starcie swojego kolejnego maratonu. A póki co wracam do treningów i po cichu wierzę, że najlepsze przede mną.

Share: