Podsumowanie miesiąca. Listopad 2021

Przed maratonem w Amsterdamie obiecałam sobie, że długo nie zbliżę się do ciężkiego treningu i pracy pod konkretny cel. Z jednej strony listopad był miesiącem gdy robiłam co chcę, trenowałam jak chciałam, rozważałam i testowałam różne ścieżki: triathlon, trening pod krótsze dystanse, czy jednak maratoński? Ogólnie dużo tego było, ale w którą stronę to wszystko zmierza?
I tydzień
Zaczęłam od wtorku. Przez kilka dni wpadło trochę lekkiego biegania, jazda na rowerze, pływanie (pierwsze od lat) oraz sporo ćwiczeń. Mimo, że wszystko było na niskiej intensywności, taka ilość aktywności po przerwie, zwyczajnie mnie zmęczyła. Na szczęście w weekend zapowiadał się luźny czas! Babski wyjazd do Zakopanego – nie miał zbyt wiele wspólnego ze sportem, chyba, że zaliczymy wycieczkę na Morskie Oko 🙂
II tydzień
Kolejny tydzień i właściwie nie za wiele do opisania. Robię rozbiegania i powoli podnoszę objętość. W sobotę wpadło kilka dwusetek na pobudzenie. Nie dzieje się w treningu za wiele, ale nie czuję się też jakaś super wypoczęta, więc odpuszczam pływanie i jazdę na rowerze.
III tydzień
Poniedziałek i wtorek spędziłam walcząc z rotawirusem. W środę wróciłam do treningów cały czas lekko osłabiona, ale bez większych problemów. W piątek udało się zrobić całkiem mocną zabawę biegową, a tak poza tym rozbiegania i ćwiczenia. Znowu bez roweru i pływania. Kompletnie nie mogę złapać flow na dodanie tych aktywności do swojego kalendarza. Może to kwestia priorytetów, może zorganizowania się, ale zupełnie nie czuję, że jest to dobry moment na powrót do triathlonu. Z jednej strony bardzo bym chciała, z drugiej – nie jestem gotowa na takie poświęcenie.
IV tydzień
Złapałam fajny rytm. W poniedziałek siłownia. Wtorek 12x300m na zmęczonych nogach, w środę trening motoryczny, czwartek rozbieganie, piątek 8 km ciągłego, w weekend sb rozbieganie i nd dłuższe rozbieganie. Dobry tydzień, nawet godzinka na rower się znalazła 🙂 Cały czas nie czuję polotu w swoich treningach, ale jest coraz lżej, regeneruje się szybciej, wszystko powoli zmierza w dobrym kierunku.
V tydzień
Ostatnie dwa dni listopada, to początek tygodnia jak tydzień wcześniej – trening na siłowni i krótka rozgrzewka na bieżni. Postaram się trzymać tej tradycji. Wtorek lekka zmiana, zrobiłam tylko rozbieganie, a akcent przeniosłam na środę – 1 grudnia.
Kilometrów wyszło 277. O rowerze i pływaniu nie ma co za wiele wspominać 🙂 Treningi uzupełniające średnio robiłam 2 razy w tygodniu (czasem zapominam odpalić zegarek). Prawie od początku staram się wplatać do treningu więcej pracy nad szybkością. Trochę się testuję i zastanawiam, czy na wiosnę nie pobiegać trochę na krótszych dystansach 1-5 km. Póki co mój zapał do tego pomysłu lekko opadł, bo biegam dużo wolniej niż jeszcze dwa miesiące temu, a i tak nie byłam demonem prędkości. Nic jeszcze nie deklaruję, cierpliwie poobserwuję się w grudniu i myślę, że w styczniu ten mój trening będzie nabierał już konkretnego kształtu. I to wszystko. Wybaczcie to beznamiętne podsumowanie miesiąca, ale taki ten listopad właśnie był 😉