Podsumowanie miesiąca. Listopad 2018
Jak może pamiętacie, po starcie w RPA postawiłam na dłuższy odpoczynek od triathlonu. W październiku wróciłam do regularnego biegania i trochę nieśmiało zaczęłam myśleć o maratonie.
Z każdym kolejnym tygodniem moje myśli były coraz śmielsze i tak na 90% już naprawdę niedługo pobiegnę swój kolejny maraton. Listopad przetrenowałam właśnie z myślą o tym starcie.
Nie zdradzam jeszcze gdzie i kiedy dokładnie, ponieważ nie mam na 100% pewności, że się uda, ale obiecuję, że przy podsumowaniu grudnia zdradzę już więcej informacji. Póki co skupmy się na pracy.
Największą niepewną jest w moim przypadku sam dystans. W przygotowaniach triathlonowych moje biegowe treningi nie przekraczały 15 km i teraz biegi powyżej 20 kosztują mnie znacznie więcej niż mogłoby się wydawać i fizycznie i psychicznie. Wiem jednak, że cierpliwość i praca w końcu oddają. Na początku miesiąca 15 km było wyzwaniem, pod koniec suma biegów powyżej 20 km wyniosła 5, a więc sukces.
Łącznie przebiegłam ponad 250 km, większość to praca właśnie nad dystansem i wytrzymałością tempową. Poza tym 4-5 razy w tygodniu robię trening uzupełniający. W listopadzie była to przede wszystkim siła. Pracuję dużo nad swoimi słabymi stronami z myślą nie tylko o wyniku, ale lepszym samopoczuciu i zdrowiu również.
Staram się być pozytywnie nastawiona i widzieć plusy nawet w tych mniej udanych treningach.
W piątek przed Biegiem Niepodległości zrobiłam z Bartkiem mocne 20 km tempem narastających, a w niedzielę pobiegłam 10 km po 4:10 bez większego rozgrzania i zacięcia. To było budujące, a ja z sukcesem dodawałam kilometry w planie.
Ostatni tydzień listopada i pierwszy grudnia przyniósł też pierwsze porażki. Długi niedzielny bieg kosztował mnie znacznie więcej niż wszystkie poprzednie razem wzięte. Mam jednak nadzieję, że wraz z lżejszymi dniami odbuduję się i zaliczę porcję podnoszących treningów. Tak to już jest w tym treningu, pełno wzlotów i upadków, które trzeba umieć interpretować i doceniać, a gdy trzeba wymazywać z pamięci.
Piszę bardzo tajemniczo o swoim poprzednim miesiącu, ale gdy już uda się przygotować i wystartować sami będziecie wiedzieli, dlaczego tak się zachowywałam 😉
Pływanie i rower
Na basen staram się wpadać kiedy tylko mogę i mam ochotę, niestety w listopadzie nie byłam najpilniejsza. Czy w grudniu będzie inaczej? Nie mam większego parcia teraz na pływanie, ale będę się starać od czasu do czasu odwiedzać grupę i próbować utrzymać koniec stawki.
A rower? Rower odpoczywa pod pokrowcem i tu jeszcze przez chwilę nic się nie zmienia.
Grudzień liczę solidnie przepracować. Utrzymać tygodniowy kilometraż w granicach 70-80, ale trochę przyspieszyć. Wypracowaną przez ostatnie kilka tygodni siłę będę próbowała podtrzymać, wrzucę jednak więcej ćwiczeń dynamicznych i zobaczę jak to połączenie ostatecznie się przełoży. Łączenie treningu siłowego z bieganiem ma wiele plusów, ale wymaga czasu i indywidualnego podejścia by przyniosło oczekiwane rezultaty.
Późna jesień i zima nie sprzyjają w utrzymaniu motywacji, w trudnych chwilach polecam pamiętać o swoich celach tych dalszych i bliższych, każdy odpuszczony dzień odsuwa nas od nich. Nie ma litości 😉