Podsumowanie miesiąca. Listopad 2014
Dziś odkryłam na nowo sens moich podsumowań i wrzucanych co miesiąc mapek. Spojrzałam na listopadową i ujrzałam na niej wesołe biegające ludki. Nie ma ich za dużo, ale dobrze im z oczu patrzy. Wy też je widzicie 🙂 One mówią: w końcu się ruszyła! Taka wzruszona!
Listopad był miesiącem przejściowym. Od 10-go już normalnie zaczęłam chodzić i szykować się na swój pierwszy bieg. Muszę przyznać, że trochę go odkładałam. Ostatecznie udało się. Pierwsze kilometry zaliczyłam w Weronie.
Na tę okazję zakupiłam nawet nowe buty! Na pewno będzie o czym pisać, bo to moje pierwsze Nike 😉 Dajcie mi tylko czas na kilkanaście grubszych treningów. Powrót do biegania, och i ach! To był naprawdę ważny, ale i trudny dla mnie moment. Nowe miejsce, nowe buty, a przede wszystkim towarzystwo. Właściwie robiłam wszystko, żeby odwrócić uwagę od nogi. Tak jak pisałam w poprzednim wpisie, rysa w mojej głowie nie zagoiła się, ale z każdym kolejnym bieganiem jest lepiej.
Ten drugi bieg, (w Wenecji), wspominam już lepiej. Endorfiny normalnie fruwały w powietrzu! Wiedziałam mniej więcej w jakim jestem stanie. 30 minut biegu nie sprawia mi większego problemu. Oczywiście poruszam się dużo wolniej, ale tak ma być 😉 (O założeniach treningowych napiszę w oddzielnym wpisie). Zaczęłam biegać i cieszyć się jak wariatka dosłownie ze wszystkiego (momentami jestem nie do zniesienia)! W sumie liczę, że ten stan jednak mi przejdzie.
Trzeci i ostatni bieg listopadowy zaliczyłam w Galzignano. Skromnie machnęłam te swoje 30-40 minut, a dalej już tylko odpoczywałam.
Oczywiście niedosyt kilometrów pozostał.
Pewnie już nie możecie o tym czytać, ale poważnie miałam (mam) w głowie milion myśli. Z moją nogą nie jest jeszcze idealnie. Właściwie ciągle coś mi dokucza. Moje ciało potrzebuje chwili na wdrożenie. Dlatego biegam przepisowo i nie wychylam się. Upajam się truchtaniem.
Swoje pierwsze kroki „po zmęczeniu”, stawiałam w pięknych miejscach. Czas jednak wrócić na ziemię. W grudniu czeka mnie prawdziwy test charakteru. Cały miesiąc będę biegać w krainie arktycznych mrozów i egipskich ciemności. To będzie kluczowy okres. Za miesiąc powinnam wiedzieć, czy warto planować wiosenne starty 😛
Pozdrawiam!
PS Ludzik z 30 października to nie trening. Z ciekawości sprawdzałam jak szybko chodzę o kulach 😉