Podsumowanie miesiąca. Lipiec 2016
Prawie zapomniałam, że obiecałam powrót podsumowań miesiąca! W czas sobie jednak przypomniałam, więc dzielę się poniżej swoją pracą, postępami, upadkami i planami na kolejne tygodnie…
Przełom czerwca i lipca był pełen obowiązków prywatnych i zawodowych. Dwa weekendy z rzędu nie miałam chwili wolnego, do tego praca w tygodniu i regularne treningi sprawiły, że w pewnym momencie poczułam już duże zmęczenie. Jestem w zupełnie innym punkcie formy niż przed kontuzją. Regeneruję się wolniej i muszę dopasowywać swój tryb życia do obecnych możliwości, a nie tego, co było kiedyś. Widzę dużą poprawę z tygodnia na tydzień, ale mimo wszystko muszę pamiętać, że w chwili wątpliwości najlepsze co mogę zrobić, to odpuścić. Tak zrobiłam po powrocie z Krościenka (5 lipca). Świadomie zrezygnowałam z biegania na tydzień, tylko raz udałam się na basen i dopiero w weekend wypoczęta odbiłam sobie wszystko na rowerze (9-10 – to mój najlepszy weekend kolarski).
Od 11 lipca zaczęłam już iść zgodnie z planem, który sobie założyłam:
- poniedziałek, środa, piątek 7.00 rano basen 45 minut
- wtorek 7.00, czwartek 18.00 – bieganie
- sobota, niedziela – rower
- trening ogólnorozwojowy – 3x w tygodniu
Jak możecie zobaczyć w moim kalendarzu, plan zrealizowałam w 90%, z czego jestem niesamowicie dumna! Poza 16-17 (przeprowadzka, awaria roweru) nie odpuściłam ani jednego treningu. Fizycznie w tym czasie czułam się świetnie. Pływanie bryluje w moich planach – szybko się po nim regeneruję, a rower i bieganie uprawiam na tyle rzadko, że nie daję zmęczeniu szansy na kumulację. Pozostaje jeszcze poprawić się z ogólnorozwojówki i będę perfekcyjna 😉 Poranne treningi odbiły się pozytywnie także na moich godzinach pracy (zawsze byłam przed czasem) oraz Bartka (który przyjął w tym roku jakąś dziwną strategię i nigdy nie wstaje przede mną). Nie będę jednak ukrywać, że takie ułożenie tygodnia, przygotowywanie posiłków do pracy, kończenie prac związanych z przeprowadzką nie jest męczące także psychicznie i po prostu nie należałam do najbardziej wypoczętych ludzi w lipcu. Pewnego dnia zadałam sobie nawet pytanie: Po co ja to robię? A później wyszłam na trening z Bartkiem i zrozumiałam, że takie życie po prostu kocham i inaczej nie potrafię funkcjonować: gdy jestem zmęczona, po prostu zwalniam, szukam endorfin w innej dyscyplinie, ale nie rezygnuję z aktywności, bo brak jej najbardziej mnie męczy.
Pływanie
Bez zmian chciałabym pływać 3 x 45 minut, chyba, że trener postanowi inaczej.
Rower
Tu muszę się podciągnąć, inaczej wrześniowa sztafeta stoi pod ogromnym znakiem zapytania!
Bieganie
Chciałabym spróbować biegać 2x 40 minut: 5 minut biegu na 1 minutę marszu.
Trzymajcie kciuki za mnie, a ja trzymam za Was!