motywacja

Powroty da się lubić!

Lipiec się kończy, na moim liczniku pojawiły się kolejne wybiegane kilometry. Mówi się, że powroty są ciężkie. Ja mam zupełnie inne zdanie, a na ostatnim biegu utwierdziłam się w swoim przekonaniu: wspaniale jest wracać po przerwie! Nie piszę tego, dlatego, że jestem w super formie, bo nie jestem. Mam nieograniczony czas, siły i możliwości, bo nie mam. Psychicznie jestem wolna od strachu i spragniona kolejnych wyników. Tak też nie jest.

Znam jednak swoje możliwości i cele. Wiem czego chcę, co lubię i po co to robię, a poza tym mam już (niestety) doświadczenie we wracaniu po przerwie.

Fizycznie na początku nie jest lekko, ale nie grozi też tragedią, o ile zrozumiesz swoje miejsce w szeregu. Ile przytyłeś? Jak bardzo się zaniedbałeś? Jak długo nie robiłeś nic? Wiem, że pisanie o tym jest już nudne, ale nie zaszkodzi powtórzyć: zaczynać należy powoli!

powrót do biegania

Cały czas jestem jeszcze na etapie dwóch treningów biegowych w tygodniu, co prawda zajmują mi one już 40 minut, a zaczynałam od 30. W dalszym ciągu jednak bieg przerywam marszem. Biegam coraz szybciej i lżej, ale specjalnie nie dokładam kolejnych obciążeń, bo zwyczajnie na igrzyska nie jadę. Dzięki temu idę do przodu, ale bez ciśnienia. Jest przyjemnie. Nie pojawiły się żadne problemy, komplikacje, zakwasy (ani razu).

Na ostatnim biegu zrozumiałam, że po pierwszej kontuzji nie było tak różowo w moje głowie. Rwałam do przodu jak szalona, przez co musiałam co chwilę walczyć, a to z przeciążeniem, a to z frustracją, że nie jest jak kiedyś, a to zakwasami pojawiającymi się praktycznie po każdym biegu. Marszobiegi? W ogóle nie brałam tego pod uwagę, no bo jak? Ja? Ja biegałam po 4:30 ciągiem na luzie, a teraz niby mam maszerować? To się nie wydarzy. Moje podejście sprawiło, że przez pierwsze pół roku było mi ciężko, zmęczona sfrustrowana, niezadowolona z kolejnych postępów, bywało, że kończyłam trening z płaczem.

A teraz?

Owszem cisnę. Zwyczajnie nie umiem usiedzieć na dupie, ale zrozumiałam, że nie muszę nigdzie się spieszyć z bieganiem, no i mogę równolegle cisnąć w kilku dyscyplinach, dzięki czemu nie koncentruję całej swojej uwagi na jednym 😉 Włączenie pływania i jazdy na rowerze było dobrym pomysłem.

Ze świadomością, że nie muszę, a mogę, biega się lżej, niezależnie czy od początku, po przejściach, z niczym, czy bagażem życiówek.

powró† do biegania blog

Kolejna rzecz, która pozwala mi cieszyć się z powrotu, to wspomnienia. Dobre wspomnienia. Lata biegania dały mi masę dobrych wspomnień, oczywiście doświadczeń też (czyli tak zwanych złych wspomnień). Dobre wspomnienia pielęgnuję, a z doświadczeń czerpię naukę. Wychodząc na trening po przerwie cieszę się każdą daną mi minutą, przez głowę przelatują wspomnienia, o tym jak zaczynałam i przerywałam bieg na fajka, jak biegałam po parku ze stoperem, jak biegłam pierwszy półmaraton z torbą cukierków (w razie nudy), jak poszłam na pierwszy trening z Bartkiem i 3 dni ledwo chodziłam (teraz niektórzy tak mają po moich treningach). Łapię oddech, patrzę na zachodzące słońce i myślę sobie, że fajne jest to bieganie pod każdym względem. Dużo mi daje i cieszę się, że mogę do niego wrócić.

Share: