trening

Podsumowanie miesiąca. Kwiecień 2017

Patrząc na moje podsumowania z ostatnich miesięcy można zauważyć, że z tym triathlonem nie do końca mi po drodze. Bardzo powoli wkręcam się w jazdę na rowerze, pływam chętnie, ale nie na poziomie spektakularnie dobrym (aczkolwiek postępy są olbrzymie). Całe moje serce można zauważyć przy treningach biegowych. Postanowiłam więc iść za głosem serca i na swoich uczuciach oparłam ostatecznie moją strategię treningową i startową na ten rok.

Cieszę się, że postawiłam na różnorodność i robię coś poza bieganiem. Jednak na dzień dzisiejszy to bieganie jest moim priorytetem, a reszta ciekawym dodatkiem. Wystartuję w triathlonie, pewnie nawet więcej niż raz, ale nie układam treningów stricte pod triathlon. Przestałam już się łudzić 😉 Bieganie i poprawa w bieganiu jest na pierwszym miejscu. Później jest pływanie, a na końcu rower. Zaraz odezwą się triathlonści, że rower jest najważniejszy. Zdaję sobie z tego sprawę, ale wolę zrobić dychę w 37 minut niż pojechać na rowerze 37 km/h, stąd taki plan mam, a nie inny. Z rowerem oswajam się bardzo powoli i nie chcę tego przyspieszać na siłę. Jak się oswoję, będę inaczej gadać – póki co jest jak jest.

PŁYWANIE

W pływaniu moja konsekwencja jest zaskakująca. Uparłam się, że w końcu będę w tym dobra i miesiąc w miesiąc regularnie pływam średnio 3 godziny tygodniowo. Idzie mi z każdym tygodniem coraz lepiej, nawet Michał zaczął chwalić, a uwierzcie nie jest to codziennością. Na treningach nie przekraczam 2 km i nie realizują treningów typu 20x 50 m. Pływam sporo drabinek, odcinków 200, 400, czasem test na 800 m. Przygotowuję się pod 950 m i ewentualnie 1500 m, a póki sporo mam do poprawienia jeszcze technicznie, nie potrzebuję wielkiej objętości – tak mawia Michał. Z fajniejszych jednostek z kwietnia mogę Wam polecić: 600 m rozgrzewka (200 dowolny, 100 grzbiet, 200 dowolny, 100 grzbiet) + 4x 50m ćwiczenia do kraula + 400 m kraul same ramiona (z ósemką) 3 min przerwy + 400m kraul w płetwach, 3 min przerwy + 400m pełny styl + 200 m rozpływanie.

Ilość godzin: 11-12 h

ROWER

Cały czas walczę o tę miłość, ale nie robię nic na siłę. 9 kwietnia zaliczyłam pierwszą jazdę na zewnątrz. Nie było najcieplej, nie było najłatwiej, ale bardzo się podobało! Wstałam w niedzielę przed 6 rano specjalnie by móc pojeździć w towarzystwie Remisia. Towarzystwo na rowerze wiele zmienia i gdybym tak miała kogoś do towarzystwa częściej, pewnie bym mocniej Krysię kochała, a tak w samotności powolutku walczę o te uczucia. Tego dnia zaliczyłam najdłuższą jazdę w swojej historii – 60 km! Szło mi całkiem nieźle do jakiegoś 50 kilometra, później marzyłam by w końcu to się skończyło. Tyłek, kark, plecy, ja już po godzinie mam dosyć pozycji na rowerze. Zaliczyłam jeszcze kilka jazd na trenażerze, przed zawodami na dychę zrobiłam sobie przerwę i udało się zamknąć miesiąc również jazdą na zewnątrz. Ha! widzicie, nie jest tak źle! Wyszło jakieś 8 godzin spędzonych z Kryśką. Z jednej strony się nie napinam, z drugiej obawiam się, że słono zapłacę w Sierakowie za mój olewczy stosunek do treningów na rowerze.

BIEGANIE

Miesiąc zaczęłam od testu na 1500 m i 400 m. To był jeden z najcieplejszych dni w tym roku, właściwie jedyny taki ciepły do tej pory. Ponad 20 stopni. 1500 miałam biec tempem 3:20, niestety zakończyłam po 1250 m. Do tej pory nie mogę przeboleć, że się poddałam. Po dłuższej przerwie 400m poszło dużo lepiej. Zrobiłam je w 66.6 s czyli jakieś 2:45 min/km. Pierwszy raz od czasów podstawówki biegałam na tak krótkich odcinkach w tempach startowych i powiem Wam, że maraton przy tym to pikuś. Próbując utrzymać tempo na 1500 m cierpiałam od 300 m, a po 600 oddychałam jak lokomotywa. Masakra.

Cały miesiąc udało mi się przetrenować zgodnie z planem. Nie miałam nie planowanych przerw, nie byłam specjalnie zmęczona treningiem, a zrobiłam kilka świetnych jednostek plus poprawiłam swoją życiówkę na 10 km. Na bieganiu spędziłam około 17 godzin, a więc zdecydowanie najwięcej i największy mam też progres. Miesiąc zakończyłam testem na 5000 m. Niestety w związku z naszym wyjazdem do Włoch musiałam odpuścić start w imprezie i zadowolić się biegiem na plecach Bartka. Nie powiem, że bez trudu, ale udało się złamać 19 minut. To taka moja mała nieoficjalna życiówka. Po tym biegu zaliczyłam jeszcze ponad godzinę na rowerze i zamknęłam miesiąc umęczona totalnie.

Maj zaczynam podróżą do Włoch. W międzyczasie gdy Bartek będzie wypoczywał przed WIngsem, ja mam nadzieję mocno pobiegać. Odpuściłam na ten czas rower i basen, po powrocie rolę się odwrócą i będę miała lepsze warunki na Krychę.

W kwietniu niestety zaniedbałam trening ogólnorozwojowy. Zawsze mam z tym problem gdy zbliżają się starty i testy na treningach. Na początku maja z pewnością nadrobię te braki, ale pod koniec znowu mam starty więc różnie może być.

W ostatnim tygodniu po ponad dwóch miesiącach byłam na kontrolnych pomiarach u Jagody. Straciłam prawie 2 kg, w tym 1,6 kg tkanki tłuszczowej. Spodziewałyśmy się takiego obrotu sprawy biorąc pod uwagę zbliżający się sezon startowy i wzmożone treningi. Z pewnością jest to waga, która nie może już spaść, a nawet jak przytyję to wyjdzie mi tylko na lepsze. W kwietniu trochę odpuściłam z pilnowaniem posiłków i suplementacji, co też mogło mieć swój wpływ na tak duży spadek.

Nie był to ciężki miesiąc. Zrobiłam sporo w bieganiu, trzymam stabilną formę w pływaniu, niestety rower cały czas u mnie kuleje, ale już do tego się przyzwyczaiłam. Czas pokaże co będzie dalej.

Z planów na maj z całą pewnością wezmę udział w Triathlon Sieraków, na dystansie 1/4, poza tym, może uda się zaliczyć jakąś piątkę na potwierdzenie formy i tyle.

Share: