trening

Podsumowanie miesiąca. Kwiecień 2021

Biegowo nie mam za wiele do powiedzenia o kwietniu. W sumie nie mam za dużo do powiedzenia o kwietniu, w ogóle. Będzie zatem  to krótkie podsumowanie. 

Miesiąc zaczęłam z informacją o pozytywnym wyniku testu na Covid-19. Milion myśli, rozterek, niecałe 3 tygodnie do maratonu. W pierwszej chwili pomyślałam, że jak nie będę miała objawów, będę mogła pobiegać na bieżni w domu przez czas izolacji i w ten sposób nie stracę formy do maratonu.

Niestety moje pierwsze optymistyczne myśli zostały szybko zweryfikowane. Pojawiły się objawy. Przez dobrych kilka dni byłam bez sił, mięśnie i stawy bolały mnie do tego stopnia, że musiałam ratować się lekami, pojawił się też kaszel, w pewnym momencie utrata smaku i węchu (do tej pory jest przytępiony), to główne moje dolegliwości. W domu poza mną była chora Nina i Bartek, także cała izolacja minęła nam na „nic nie robieniu”. 

Po dwóch tygodniach wyszłam na pierwszy trening testowy i choć formy i lekkości nie było, wierzyłam, że jak po każdej przerwie rozkręcę się. Kilka tygodni i będę na podobnym poziomie jak przed covidem. Niestety zamiast lżej robiło się coraz ciężej, więc biegałam mniej, aż w końcu przestałam. W międzyczasie wyszło, że mam lekką anemię, a płuca i serce do ponownej kontroli za kilka miesięcy (niektóre zmiany mogą wyjść dopiero później). Mówiąc delikatnie, podłamałam się. O ile do przerw jestem przyzwyczajona, to jednak zakładałam, że z tych przerw umiem zawsze wychodzić obronną ręką, a tu kiszka. Przestraszyłam się, że tak naprawdę mogę już nigdy nie odzyskać swoich możliwości, przez zmiany jakie wywołał koronawirus w moim organizmie. 

Pod koniec miesiąca, wsiadłam pierwszy raz od dawna na rower. Spędziłam dwie godziny na trenażerze czując się nieporównywalnie lepiej niż w biegu. W ten sposób miesiąc zamknęłam przebiegając 88 km i jeżdżąc 2 godziny na rowerze.

W maju zamierzam kontynuować trening na rowerze i wplatać w to coraz więcej biegania. 1go maja wyszłam na pierwszy trening po kilku dniach przerwy i biegało się w końcu w miarę dobrze, także liczę, że jednak wychodzę na prostą i mogę myśleć śmielej o powrocie do treningów. A czy do formy i startów? To się okaże. Znowu staram się wierzyć, że jakoś to w końcu poskładam, ale czy do maratonu, czy do triathlonu czy tak po prostu, jeszcze nie wiem 🙂 

Share: