Podsumowanie miesiąca. Kwiecień 2015
Po Półmaratonie Warszawskim musiałam przemyśleć parę rzeczy w swoim bieganiu, odpocząć i ruszyć od nowa. Większość z Was jest właśnie po swoich wiosennych docelowych startach i korzysta z uroków roztrenowania. W moim przypadku rzeczywistość wygląda trochę inaczej. Póki co nie przewiduję roztrenowania. Cały czas nadrabiam po przerwie i dość powoli odzyskuję formę. Trzy tygodnie temu mogłam w końcu dorzucić trochę kilometrów – zaczęłam biegać średnio 80 k tygodniowo. Objętość mi służy i czuję, że noga zaczyna kręcić (nie zapeszając). Jak tylko się ogarnę po Wings For Life, zamierzam dalej dodawać, bo wbrew pozorom jesień nie jest tak daleko, a la już zaczynam myśleć każdą swoją komórką o maratonie. Zapowiada się, że w tym sezonie będę miała bardziej sprzyjające warunki do treningu i nie zamierzam tego zmarnować. Dlatego cisnę dalej z treningiem!
Przez ten miesiąc przebiegłam ponad 300 km, robiąc głównie I, II zakres i treningi progowe. Wróciłam do swoich legendarnych dwudziestek, które tak bardzo lubicie obserowawać na Endomondo. W ostatnim tygodniu mocno już zeszłam z objętości, by w Poznaniu pobiec na świeżości. W tym roku trochę poeksperymentowałam ze startami z pełnego treningu i przekonałam się, że taka mocna jeszcze nie jestem 😉 Z miłych aspektów kwietnia należałoby wspomnieć moją wycieczkę do Leipzig, gdzie kibicowałam Bartkowi, który poprawił swoją życiówkę w maratonie (2:25:16) i zajął drugie miejsce wśród męźczyzn, a ja przy okazji wystartowałam w półmaratonie i zajęłam trzecie miejsce wśród kobiet. Taka śmiesznotka trochę, bo nie czuję się jak zwycięzca. Mało tego , trochę przegrana wróciłam: zapomniałam swojego płaszcza i szalika, a bon, który wygrałam został niezrealizowany i istnieje małe prawdopodobieństwo żebym wybrała się na zakupy do Lipska w ciągu nalbliższego roku 😀 To takie w moim stylu 🙂
Moje plany na maj mocno zależą od dwóch startów. Pierwszy, jak już wspominałam to Wings For Life, już 3go maja, gdzie zamierzam cisnąc tak daleko, że uuuuu!!! Jestem w takim nastroju, że będę biegła jak zła! 😉 Będzie walka! A drugi to półmaraton w połowie maja (ale nie powiem gdzie).Jjeżeli zdrowy rozsądek pozwoli mi jednak trochę odpuścić w Poznaniu, to chciałabym powalczyć o urwanie kilku sekund ze swojej życiówki w połówce (tak mnie denerwuje te 1:30). Po tym wszystkim zostaną dwa tygodnie i obawiam się, że będzie to czas powrotu i budowania objętości od nowa. Może jednak odpocznę trochę? Dużo zależy od samopoczucia po tych biegach. Trzymajcie kciuki, a ja już myślami jestem w Poznaniu.
Pozdrawiam!