trening

Jeść tort małymi kęsami, czyli jak nie zadławić się Nowym Jorkiem

Nastąpiła dłuższa przerwa w nadawaniu serialu 🙂 Za kulisami nie działo się nic ciekawszego. Małe wzloty, małe upadki, małe wątpliwości… ostatecznie wszystko rozbija się o cierpliwość i determinację.

Można by sądzić, że przez ten czas powinnam już wrócić do całkiem przyzwoitej formy. Rzeczywistość jest jednak inna. Wracam bardzo wolno i opornie. Tak szczerze, dopiero od jakichś kilku dni mogę powiedzieć, że nie czuję żadnego dyskomfortu. 2-3 tygodnie gdy myślałam, że będę mogła się rozpędzać, spędziłam na bieganiu co 2-3 dzień. W przeciwnym wypadku ból kolana wracał. Obecnie cieszę się, że kolano odpuściło i biega się przyjemnie. Czuję taki fajny luz i flow, mogę robić przebieżki, dynamiczne ćwiczenia. Tęskniłam za tym. Forma, to inny temat… jest daleko w lesie i mam po prostu nadzieję, że atmosfera Nowego Jorku poniesie mnie do samej mety 😉 A ja już myślami jestem za NYC Marathon 🙂 Udało się przebiec 21 km, więc tak najgorzej też nie jest. Zapowiada się ciekawie!

Ten rok dał mi w kość i szczerze rozważałam pożegnanie się z bieganiem na dłuższy czas. Ostatecznie zamiast tego, wybrałam nowy cel na wiosnę i zacznę do niego realizować plan od połowy listopada. Jestem pełna entuzjazmu i wiary, że przede mną fajna robota. Jak do tego doszło, że przerwę zamieniłam w kolejny cel? Naprawdę nie wiem 🙂 Wierzę, że te chwilowe zawirowania pomogą mi wrócić mocniejszą. Zawsze tak mam i teraz też tak będzie.

Share: