trening

adidas Smart Run – wstępna ocena sprzętu

Przebiegłam ze Smart Runem prawie 300 km i dalej bym tak sobie klepała te kilometry bez słowa, ale zaczynacie się niecierpliwić. Czas, więc napisać co nieco o nowym zegarku biegowym od adidas. Smart Run, to dotykowy zegarek z wbudowanym GPS i pulsometrem, który mierzy nasze tętno z nadgarstka, a więc nie ma potrzeby noszenia paska na klatce piersiowej. Mierzenie tętna z nadgarstka to totalna nowość na rynku zegarków biegowych. Funkcja wzbudza ciekawość we wszystkich biegaczach, a szczególnie w tych, zmęczonych pulsometrami na klatce piersiowej. Jak to wygląda w praktyce? Zacznę od początku 🙂

Uwielbiam ładne produkty w zgrabnych opakowaniach. Tak nas nauczył Steve Jobs i  tak też zrobił adidas, pakując Smart Run w małe, estetyczne, kwadratowe pudełko. W pudełku zobaczymy zegarek, kabel USB i końcówkę do wpięcia zegarka oraz krótką instrukcję (nie ma wtyczki do kontaktu). Pierwsza sprawa, którą musimy zrobić, to naładować zegarek (podpinając przez USB np. do laptopa) i założyć konto na micoach.com (aplikacja treningowa adidasa). Przez tę aplikację możemy też spersonalizować swój zegarek: ustawić do trzech ekranów, z podziałem od 1 do 4 części. W zależności od naszych potrzeb i upodobań do wyboru mamy: tętno, czas, dystans, tempo, ilość spalonych kalorii, kadencję (ilość stawianych kroków na minutę), czas okrążenia, dystans okrążenia, tętno okrążenia. Przyznaję, że dopiero po kilku treningach udało mi się opracować optymalny wygląd i idealną ilość danych. Po zsynchronizowaniu, wszystko co ustawimy w micoach.com, znajdzie się także w naszym zegarku.
Sam zegarek w obsłudze jest bardzo intuicyjny. Dotykowy, kolorowy, podświetlany ekran ułatwia sprawę. Przyznaję, że bardzo szybko go opanowałam. Podczas treningu raczej korzystam tylko z pierwszego ekranu, a właściwie staram się ograniczać patrzenie na zegarek do razu na kilometr – gdy dostaję sygnał (zegarek pulsuje na nadgarstku), że zaliczyłam kolejne okrążenie (autolap). Widzę wtedy podświetlone tempo ostatnich dwóch okrążeń (w kolorach odpowiadających strefie tętna, w której biegłam).
Biegałam z nim na bieżni, w lesie, na wsi, w mieście, przy złej pogodzie i dobrej. Na GPS naprawdę nie mogę narzekać. Żadnych zakłóceń, szybko łapie sygnał, czasem już w domu (ale nie każdym). Trochę inaczej niestety jest w przypadku mierzenia tętna z nadgarstka. Otwarcie przyznaję, że początkowe treningi (nie licząc bieżni na siłowni – tam było wszystko w porządku) były kompletną porażką. Na pierwszy trening w lesie zegarek zapięłam tak by było mi wygodnie (czyli dość luźno). Tętno śmigało mi od 30 do 200 uderzeń. Przez cały trening nie mogłam tego opanować.
Na kolejny zapięłam już mocniej – niestety za blisko kostki (ja mam bardzo kościste nadgarstki) i pomiary znowu nie były idealne. Konsultowałam się w tej sprawie z innymi testerami i przedstawicielem marki – nikt nie miał takich problemów. Rozważałam więc dwie opcje: trafiony egzemplarz lub nadgarstek. Trochę się zawiodłam, ale na kolejny trening solidnie dopięłam zegarek na ostatnią dziurkę, z dala od kości. Na wszelki wypadek wysmarowałam też rękę wazeliną. W końcu trening się udał. Od tamtej pory pamiętam by zapinać na maxa i pilnować tej kostki. Problemy z pulsometrem zniknęły, ale nie jestem przyzwyczajona do tak ciasnego noszenia gadżetów na ręce, więc odczuwam pewien dyskomfort. Jednak w porównaniu z paskiem od pulsometru, ten dyskomfort jest żaden.
Kolejna sprawa warta uwagi, to możliwość ustawienia programów treningowych, biegowych i uzupełniających. Z ciekawości ustawiłam sobie: run faster – marathon, wpisałam czas jaki chcę uzyskać i datę wyścigu. Adidas micoach opracował trening oparty na tętnie (można zamienić na tempo). Czemu uważam, że to fajna opcja? Trening mało różni się od mojego obecnego (jest dużo biegów w pierwszym i drugim zakresie), a zegarek jasno komunikuje co dziś mamy w planach, gdy trzeba zmienić tempo lub nie trzymam się założeń, delikatnie pulsuje. Zawsze to ciekawiej i łatwiej.
Kończąc trening mogę wpisać w jakich butach biegłam i na ile jestem zadowolona z siebie. Poza tym zegarek wylicza na podstawie biegu, czasy jakie uzyskałabym na innych dystansach (5 km, 10 km, półmaraton, maraton). Cały trening zrzucam do aplikacji micoach, a właściwie sam się zrzuca przez Wi Fi. Stąd mogę go ściągnąć w formacie GPX i wgrać do innych aplikacji (np. Endomondo), wszystko mam też w tu na miejscu w micoach.com (oprócz znajomych 😉 ).
Powoli kończąc, kilka słów o baterii w zegarku. Producent gwarantuje pracę od 3 do 5 godzin. Ile wytrzyma bateria zależy od ilości funkcji, z których korzystamy (to tak jak w smartfonach). Najszybciej zejdzie nam bateria, gdy będziemy korzystać z funkcji MP3 i podłączonych przez bluetooth słuchawek. Dla przykładu mój najdłuższy trening 2,5 h kosztuje Smart Runa około 45% baterii (GPS włączony). Tak więc, nie jest to zegarek dla ultra zapaleńców, ale tragedii nie ma. Bo kto z Was robi treningi lub wyścigi powyżej 5 godzin? Plusem baterii, która szybko pada, jest równie szybkie jej ładowanie (maksymalnie 2 godziny).
Na dziś to już wszystko z mojej strony. Obiecuję kolejną recenzję, w której opowiem między innymi o funkcji interwałów, porównam tętno z nadgarstka do tego z klatki piersiowej. Odpowiem też na Wasze pytania, jeśli takie macie?
Pozdrawiam!
*zegarek otrzymałam do testów w ramach współpracy z marką adidas
Share: