motywacja

Jak zmienić swoje życie i pokochać aktywność fizyczną?

Obiecałam sobie, że nigdy nie napiszę posta pod tytułem „Jak zacząć biegać?”. Po części, właśnie łamię obietnicę. W odpowiedzi na pytania i różnego rodzaju komentarze, postanowiłam uzewnętrznić się i podzielić swoim szczerym zdaniem.
Chcieć, to móc.
Wolałam nie pisać na ten temat, z prostej przyczyny: nie widzę nic trudnego by zacząć biegać/uprawiać inną aktywność. Pod jednym warunkiem, trzeba tego chcieć. Po prostu chcieć. Nie, mówić, że ja chcę i … szukać wymówek we wszystkim. Nie mąż i nie koleżanka ma chcieć, ale Ty sam/sama musisz tego chcieć. To Ty musisz dojść do momentu, w którym stwierdzisz, że chcesz „coś” zmienić w swoim życiu!

Stawiać małe kroki.
Gdy już wiesz czego chcesz, zacznij to robić. Powoli. Bez kombinowania i szukania planów treningowych. Kupowania drogiego sprzętu. Na początek, wyjdź i spróbuj, jak to bieganie w ogóle smakuje. Może nie od razu będzie słodko, ale z czasem powinno posmakować 🙂 Jeżeli nie posmakuje, poszukaj innych aktywności, bo jak chcesz to znajdziesz! Przyznam, że ja właśnie tak zaczynałam. Zakładałam trampki (o butach do biegania dowiedziałam się dużo później) i biegłam, jak siły się kończyły – maszerowałam. Dalej, nauczyłam się, że lepiej biec wolniej, a dłużej. Nie myślałam o tempie i dystansie. To przyszło z czasem i uwierzcie, nie od razu było kolorowo.
Opanować umiejętność mówienia do siebie i wsłuchiwania się w siebie.
Bardzo chcesz, a i tak jest ciężko? To się zdarza najlepszym. Chwile zwątpienia, załamania, brak motywacji. Czasem trzeba odpuścić i zobaczyć co przyniesie kolejny dzień. Nic dobrego? Czas na dialog wewnętrzny. Motywacji i chęci musisz poszukać w sobie. Ładne obrazki i cytaty z internetu mogą pomóc rozpalić wyobraźnię, ale cała reszta w Twoich rękach, a dokładniej – głowie. Odpowiedz sobie na pytanie, czy naprawdę tego chcę i dlaczego? Jeżeli odpowiedź zaczyna się od słów: „Tak, ale…” Daj spokój sobie i innym. Może to jeszcze nie „ten” moment. 
Każdy od czegoś zaczynał.
Kilka lat temu do głowy by mi nie przyszło, że będę biegać tyle co obecnie. Zaczęłam się ruszać by oczyścić swoje ciało i duszę. Fajki jakoś same w końcu się rzuciły. Nawet nie pamiętam kiedy dokładnie i ostatecznie, ale na pierwszym maratonie jeszcze paliłam. Podczas pierwszego maratonu myślałam, że umrę, ale nie poddałam się, bo sama tego chciałam. Dotarłam do mety i nie byłam z siebie dumna, tylko zła, że część dystansu przemaszerowałam. Płakałam i ledwo chodziłam, ale już wtedy postanowiłam biegać coraz szybciej. Z każdym kolejnym kilometrem jest mi lżej, bo wiem, że robię to, czego chcę. 
Na trasie Maratonu Warszawskiego 2011

Pozdrawiam!
PS Nie propaguję biegania w trampkach 🙂
Share: