Wakacje zabieganych ludzi, czyli obóz wysokogórski dla dwojga w Sankt Moritz
Dwutygodniowe wakacje w biegowym raju… sama nie mogę uwierzyć, że jesteśmy już na miejscu. Wakacje potrafiłam odkładać latami, aż w końcu nauczyłam się, że życia nie da odłożyć się na później. No i jestem: tu i teraz: ja, Bartek i nasze marzenia: obóz wysokogórski dla dwojga w Sankt Moritz. Jako para biegaczy mamy to szczęście, że wybierając miejsce na wakacje nasze typy pokrywają się w 100% Oboje nie wyobrażamy sobie odpoczynku bez biegania, dobrej pogody, pięknych widoków, wysokiej kultury i dobrego jedzenia – Sankt Moritz to był nasz numer jeden na mapie Europy!
Sankt Moritz to szwajcarskie miasteczko położone w dolinie Engadyna na wysokości 1800 m n.p.m., nad jeziorem St. Moritz. Głównie z powodu swojego położenia stało się ulubionym miejscem treningowym czołowych biegaczy średnio i długodystansowych. Według powszechnych opinii i przeróżnych badań, trening w górach średnich 1500-2200 m n.p.m. jest najefektywniejszy i forma po powrocie jest niemalże pewna! Postanowiliśmy sprawdzić na sobie, jak to jest, a Wy na własne oczy będziecie mogli się przekonać, czy góry nam oddadzą!
Pierwszego dnia mogliśmy się przekonać, że trochę ciężej się oddycha i boli głowa oraz więcej się pije. Powodem są właśnie te upragnione przez biegaczy warunki wysokogórskie. Spadek ciśnienia parcjalnego tlenu i mniejsze stężenie tlenu w powietrzu, zmusza organizm do częstszego oddychania, czyli wzmożonego treningu mięśni oddechowych. Do tego organizm broniąc się przed niedotlenieniem, po kilku dniach zaczyna produkować więcej czerwonych krwinek, co w ogólnym rozrachunku ma przynieść same korzyści organizmowi, ale pod jednym ważnym ALE: nie można przesadzić z treningiem i pierwszy tydzień wybiegać dużo lżej niż na nizinach.
Organizm musi stopniowo przyzwyczaić się do warunków panujących na takiej wysokości. Dlatego ja jako mądra istotka całkowicie poddałam się planom treningowym ułożonym przez Bartka i Huberta i robię co tylko mogę by pierwsze dni biegać dużo lżej.
W Sankt Moritz jest przepięknie! To już wiem na pewno! Wczoraj biegałam wokół jeziorka położonego między górami. Widoki rekompensowały zmęczenie podróżą i ciężki oddech, aż żałowałam, że nie mogę dać się ponieść i zrobić więcej, ale w imię formy wszystko! Do tego wszystkiego, mieszkamy w apartamencie z widokiem na stadion! Rano i wieczorem wyglądam z nadzieją, że w końcu zjawi się Mo Farah i zgarnę podpis na Jego autobiografii 😉 Tu słowa nie chce się i nie mogę nie istnieją 🙂
Pozdrawiam!