motywacja

Spontaniczny start w RUNbertowie

Na początku słów kilka o tym, skąd w ogóle ten Rembertów w moim planie…

Po zeszłotygodniowym starcie w Legionowie, zdałam sobie sprawę, że moim najsłabszym punktem w przygotowaniach była głowa. Za bardzo wszystkim się przejęłam i psychicznie pękłam. Ciągle wytykałam sobie błędy techniczne i  żywieniowe. Uważałam na wszystko co robiłam w ostatnich dniach. Myślałam o tym starcie niemalże 24h/7, a zapominam o najważniejszym – spokoju ducha. Ogólnie wszystkie moje starty w jakiś sposób są stresujące. Martwię się, że nie dobiegnę, spotka mnie nieprzyjemna niespodzianka na trasie, albo pobiegnę dużo gorzej niż planuję, itp. Postanowiłam jednak walczyć z tym stresem i zredukować jego poziom do zdrowego minimum. Decyzja o kolejnym starcie na 10 km została podjęta. Z uwagi na termin i lokalizację, wybór padł na I Bieg w Rembertowie, RUNbertów. Trasa bez atestu, bieg niesprawdzony, ale nie w tym rzecz. Miałam stanąć na starcie bez ciśnienia na wynik. No i stanęłam 😉


Biegło się ciężko, bo cieplej niż w Legionowie i bez deszczu, ale na pewno w dużo lepszym komforcie psychicznym. Nie byłoby nic nadzwyczajnego w tej mojej dyszce na spontanie, gdyby nie kilka ważnych szczegółów.
I Bieg na 10km okazał się biegiem na 9km i 50m!
Ja wiem, że trasa nie miała atestu, ale jak można wyznaczać trasę na 10km i pomylić się o kilometr! Dodajmy, że rzecz dzieje się na Akademii Obrony Narodowej… Słyszałam, że takie rzeczy się zdarzają, ale mimo wszystko moje zdziwienie było ogromne, gdy ujrzałam metę i Huberta (Amator Runner), który krzyczał żebym cisnęła na maxa, bo to już meta!!! A ja do Niego, że jeszcze 1 km brakuje…


Moje pierwsze biegowe pudło! Jakie by ono nie było, cieszy wielce! Puchar dumnie błyszczy na mojej skromnej szafeczce i przypomina, że od dziś nie stresujemy się przed startami!

III Kompletny brak organizacji czuło się już długo przed startem, a moje plecy będą czuły jeszcze kilka dni.

Biorąc pod uwagę, że był to pierwszy bieg organizowany przez Urząd Dzielnicy Rembertów oraz AON, można wiele rzeczy wybaczyć, ale inne pozostawią niesmak. Zacznijmy od odbioru pakietów. W kolejce średnio stało się jakieś 30 minut, oczywiście w pełnym słońcu. Problemem nie była sama ilość osób, ale system „odhaczania zawodników” i „zrywający internet”. Niesprawny odbiór pakietów przyczynił się do kolejnej niedogodności, opóźnienia startu. Planowo bieg miał zacząć się o 10.00, gdy kolejka stawała się beznadziejnie długa (a internetu nie było), mówiono o 11.00. Później o 10.15, ostatecznie wystartowaliśmy o +/-10.30. Tak więc ostatnie 90 minut przed startem spędzałam na zmianę w słońcu i w lesie wśród komarów. O braku kilometra w dziesięciu już wspomniałam. Z moich obserwacji wynika, że oznaczenia kilometrów na trasie były na 1km (wg mnie na 1700m) 2km, 3km, 4km, no i meta na 9,05km. O opóźnionej dekoracji i kategoriach nagradzania nie będę się rozpisywała, w końcu to organizator rządzi.
Duży plus za medale w formie nieśmiertelników.
Co by jednak nie mówić o organizacji, sam bieg był do przeżycia. Duże dziękuje należy się mieszkańcom Rembertowa, którzy wspaniale wspierali na trasie: była woda, natryski i wiwaty!Mam nadzieję, że taki bieg jest dużym krokiem w mojej walce ze stresem przedstartowym. Oczywiście przed maratonem nie planuję picia wina i obżerania się lodami do północy, ale postaram się podejść do tematu na większym luzie.
Ach! Jeszcze mój wynik! Według Garmina (wyników oficjalnych nie ma) przebiegłam 9.05km w czasie 40min37s.Pozdrawiam i życzę Wam samych luźnych startów!
Share: