Dogonić Kenijczyków. Sekrety najszybszych ludzi na świecie, chwytliwy tytuł, czy rozwiązanie zagadki? Recenzja książki
![](https://runtheworld.pl/wp-content/uploads/2015/07/IMG_1257-750x375.jpg)
Dogonić Kenijczyków. Sekrety najszybszych ludzi na świecie, autorstwa brytyjskiego dziennikarza Adharananda Finna, to książka, która ukazała się jakieś dwa lata temu. Fakt, że dopiero teraz za nią się wzięłam musi o czymś świadczyć. Do tego typu tytułów podchodzę bardzo sceptycznie, stąd do lektury nie ciągnęło mnie specjalnie. Za książkę wzięłam się w ramach projektu zgłębiania wiedzy na temat różnych szkół treningowych. Szkoła kenijska znalazła się w kręgach moich głównych zainteresowań, stąd musiałam w końcu przeczytać Dogonić Kenijczyków i sprawdzić, czy da się to zrobić, czy lepiej nie gonić.
Dogonić Kenijczyków, nie jest pozycją naukową, raczej przygodowa książka o tym jak biegacz-amator, nawet taki niespecjalnie związany z bieganiem, poza tym, że pisze do Runner’s World i od wielkiego dzwona coś pobiegnie, postanawia razem z całą rodziną przeprowadzić się na kilka miesięcy do Iten, Kenijskiego miasteczka, mekki biegaczy, miejsca, gdzie stężenie zwycięzców światowej klasy biegów ulicznych, olimpijczyków i wielkich przyszłych talentów, na metr kwadratowy, jest większe niż gdziekolwiek indziej na świecie. Tu żyje i biega razem z lokalną społecznością.
Akcję książki spina jedno główne wydarzenie – maratonu w Lewie. Autor zakłada drużynę kilkuosobową i cały jego pobyt kręci się wokół przygotowań pod ten maraton. Maraton w Lewie jest zwieńczeniem wyjazdu i zakończeniem książki. Między treningami, których opisał autor zaledwie kilka, zapoznaje się z kulturą tubylców, ich podejściem do biegania, treningu, diety. Rozmawia z tutejszymi biegaczami, lepszymi, gorszymi, początkującymi i emerytowanymi mistrzami olimpijskimi oraz trenerami i agentami, cały czas szukając odpowiedzi na pytanie: „Jaka jest tajemnica Kenijczyków? Co czyni ich wyraźnie najlepszymi biegaczami na świecie?”
Autor przechodził różne fazy swoich poszukiwań i w momencie, gdy uparł się na bieganie naturalne, pomyślałam, już po lekturze. W miarę upływu czasu i stron, Finn ciut się naprostował i ostatecznie doszedł do całkiem mądrych wniosków. Nie wiem jednak, czy są to wnioski wymagające półrocznego pobytu w Kenii.
Sama odpowiadając na pytanie, co czyni Kenijczyków najlepszymi biegaczami świata, odpowiedziałabym blisko prawd, które odkrył autor. Resztę musicie doczytać.
– Duża wysokość bezwzględna. O tym wspomina się najczęściej, wymieniając czynniki dające przewagę Kenijczykom. Życie od urodzenia na wysokości ponad 2400 m n. p. m. sprawia, że organizm „oszczędniej gospodaruje tlenem”, mięśnie oddechowe są lepiej rozwinięte, a skład krwi o wiele lepszy niż osób trenujących i mieszkających na nizinach. Pojawiło się nawet zdanie Renato Canovy, który twierdzi, że 10 lat życia w „warunkach kenijskich” teoretycznie może zbliżyć nas mocno do wyników Kenijczyków.
– Życie w surowych warunkach oraz aktywne dzieciństwo. Życie w kulturach zachodnich drastycznie różni się od życia afrykańskiego. W Kenii nawet bogaci i mistrzowie, żyją jak asceci. Są przyzwyczajeni do skromnego życia, dzielenia się tym co mają z całą społecznością, od małego żyją w ruchu i ciężko pracują. Nie oglądają do 14 roku życia kreskówek, a później nie siedzą na Facebooku przez resztę życia szkolnego, studenckiego, zawodowego. Ich ciała są nauczone aktywności od urodzenia, nam niestety tego brakuje. Jesteśmy pokrzywieni, leniwi, wygodni i w przeważającej większości grubi.
– Prosta dieta, uboga w tłuszcze, a bogata w węglowodany (czyste paliwo biegaczy), sprawia, że Kenijczyk jest w stanie biegać bardzo szybko i długo, zachowując przy tym niesamowicie szczupłą sylwetkę. Kenijczycy żywią się głównie ugali (potrawa z gotowanej mąki kukurydzianej), owocami i chlebem. Czasem dorzucają jakieś mięso i warzywa, ale ciasteczek i chipsów w ich diecie nie uraczysz 🙂
– Kult biegania – Bieganie w Kenii traktowane jest jak sposób na wyrwanie się z biedy, tu nikt nie patrzy na biegacza jak dziwaka, który marnuje swój wolny czas. Tu biegaczy się szanuje i podziwia. Tu wszyscy biegają, wierząc, że odniosą sukces, że zarobią duże pieniądze kupią krowę i pole kukurydzy i będą w stanie utrzymać siebie i rodzinę w prostych warunkach, ale już do końca życia. Kenijczyk, który postanawia zacząć biegać, nie zajmuje się niczym innym. Biega, je i śpi. Zapożycza się u rodziny i głęboko wierzy, że odniesie sukces. Cała rodzina też głęboko wierzy i kibicuje. Pragnienie odniesienia sukcesu, absolutne poświęcenie i skupienie na treningu, to kolejne moim zdaniem i jedne z kluczowych (miękkich) czynników wyróżniających zawodników, którzy coś odniosą, od tych przeciętnych, którzy w pewnym momencie się zatrzymają. Wiara we własne siły i wytrwałość w pracy w końcu każdego zaprowadzi na szczyt.
– Prosty i mocny trening – Kenijczycy nie kombinują, jak się nie narobić i zarobić. Dzień w dzień popychają swoje ciała do granic wytrzymałości. Biegają bardzo mocno, są w stanie naprawdę przekraczać granice wytrzymałości. Gotowość do takiego poświęcenia i odporność na ból to wypadkowe powyższych punktów. Przyzwyczajenie do życia w trudnych warunkach, brak alternatywy, kult biegania, sprawiają, że Kenijczyk jest gotowy dać z siebie wszystko w imię biegania.
– Duża konkurencja, czyli co się stanie, gdy według powyższych zasad żyją całe wioski a nie jednostki? Poziom biegowy cały czas wzrasta. Każdy chce się załapać, zostać zauważonym i dostać szansę wyjazdu na jakiś światowej sławy bieg, a może nawet mistrzostwa. W Polsce minima na Igrzyska Olimpijskie są w stanie osiągnąć dwie trzy osoby, w Kenii byłyby to dziesiątki osób na podobnym poziomie. Dlatego naprawdę mocno trzeba się postarać by być zauważonym.
Trochę się rozpisałam, wyszło z tego więcej moich wniosków, niż samej recenzji. Podsumowując: pomysł na książkę uważam za świetny. Sama z chęcią stworzyłabym coś podobnego, podróżując i opisując różne szkoły treningowe. Poziom wykonania pomysłu oceniłabym jednak na 3+. Książka mnie nie porwała. Czytałam ją długo i opornie. Moim zdaniem autorowi zabrakło biegowej pasji, a może trochę warsztatu, by napisać o trenujących Kenijczykach w sposób zachwycający, a może to celowy zabieg, by podkreślić prostotę podejścia Kenijczyków do biegania? Tak, czy inaczej, podstawowa zasada została zachowana: najpierw trening, a dopiero później cała reszta.
Pozdrawiam!