Kolejny wspólny rok za nami. Kończę go wdzięczna, szczęśliwa, świadoma swoich potrzeb, otwarta na wyzwania i zmiany czekające mnie w nowym roku. 1 stycznia, to moment gdy siadam i robię krótkie rozliczenie poprzedniego roku oraz weryfikuję i porządkuję cele i postanowienia na kolejny. Niektóre mam już wyznaczone od miesięcy lub tygodni, stąd Nowy Rok nie oznacza wielkich zmian, a raczej utwierdzenie się w słuszności obranej ścieżki i uzupełnienie jej mniejszymi wyzwaniami.

2017 w dwóch słowach był…

łaskawy i spokojny. Kontynuowałam stopniowy powrót do formy po kontuzji, którą zaliczyłam na koniec 2015 roku. Ostrożne podejście do treningów biegowych i triathlonu zaowocowało dobrymi wynikami i dopisującym zdrowiem przez cały rok. Bez przełomów, ale i bez bolesnych upadków, cieszyłam się tym co mam i niespiesznie szłam do przodu. W 2017 żyłam myślą nic nie muszę, filozofia slow i te sprawy. 2018 powinien przynieść więcej pracy i energii do działania, a jak zdrowie i los pozwolą to i wyników.

2017 w liczbach

  • 2030 km przebiegłam
  • 1200 km przejechałam na rowerze + godziny na trenażerze
  • 200 km przepłynęłam
  • Wystartowałam 3 razy w triathlonie na dystansach: 2x 1/4 i 5150 oraz 10 razy w biegach ulicznych na dystansach od 3 km do półmaratonu
  • Zaliczyłam 445 sesji treningowych
  • Odnotowałam nowe rekordy życiowe na 5 km (18:50) oraz na 10 km (39:18)

Niewiele tego, ale cierpliwość odda z nawiązką w swoim czasie.

Sukcesy

Oficjalnie rozprawiłam się z 40 minutami na 10 km. Zadebiutowałam w triathlonie. Nie zaliczyłam żadnej kontuzji.

Zmiany

Poprzedni rok przyniósł również kilka zmian w moim życiu, głównie na polu zawodowym. Dziś mogę śmiało przyznać, że wszystkie wyszły mi na plus.

Porażki

Druga część roku nie potoczyła się tak jak planowałam. Nie udało się płynnie przejść z triathlonu do biegania. Zmęczenie dawało się we znaki od późnej wiosny, długo nie chciałam sama przed sobą przyznać, że najlepsze co mogłam wtedy zrobić, to po prostu dłużej odpocząć, a tak bujałam się kilka miesięcy góra-dół. Gdy już wróciłam na właściwe tory treningowe, chciałam ostatni raz w roku zawalczyć o dobry wynik pod koniec listopada w Mediolanie, gdzie niestety zaliczyłam swój najgorszy start na dychę w sezonie. Może pewnych rzeczy nie przeskoczę i nigdy nie będę dobrze biegać 10 km?

Postanowienia

W poprzednim roku bawiłam się sportem, eksperymentowałam z triathlonem, testowałam różne szkoły treningowe, zastanawiałam się na co chcę ostatecznie postawić, spokojnie czekałam aż miną 2 lata od kontuzji, dojrzewałam do wielu decyzji, które w końcu zostały podjęte i wpłyną na mój 2018.

W tym roku kończę 30 lat! Staram się nie panikować, a jednak trochę boję się tego przełomowego momentu. Zmiana kategorii na K30, mentalnie już dodała mi kilku zmarszczek. Wierzę jednak, że cały czas jestem młoda duchem, więc dodatkowe zmarszczki nie będą rzucały się w oczy 😉

Z drugiej strony, poczucie przemijania dodatkowo mnie napędza i motywuje do działania, a że chcę czuć się szczęśliwa i spełniona nie tylko na polu sportowym co roku wyznaczam sobie nowe cele w trzech obszarach: coś dla głowy, coś dla ciała i coś dla ducha. Co to oznacza w 2018?

Do najważniejszych celów sportowych 2018, które będziecie mogli śledzić należą start w 70.3 Ironman oraz start w maratonie późną jesienią. Będziecie mogli… jak kolejne z postanowień będę konsekwentnie wypełniać i nie będę zaniedbywać blogowania. Pozostałe większe i mniejsze cele muszą jeszcze pozostać w ukryciu, nie chcę zapeszać, a Wy musicie być głodni wrażeń by z ochotą śledzić dalej RTW.

Na swoje marzenia i cele pracuję już teraz, polecam Wam to samo. Co sprawi, że będziecie czuli się szczęśliwi w 2018? Określcie te rzeczy i pracujcie na nie. Nie od jutra, nie od poniedziałku, ale od teraz. Wykonajcie każdego dnia chociaż mały krok w dobrym kierunku, wyrabiajcie w sobie dobre nawyki, konsekwentnie działajcie i nie poddawajcie się w gorszych chwilach.

Share: