XI Krakowski Półmaraton Marzanny, czyli o tym jak ważna jest walka do samego końca


Na starcie panowała miła atmosfera, ciepło, słonecznie (trochę się bałam tego słońca – niepotrzebnie – w trakcie biegu się schowało), bez problemu przebiłam się do strefy 1:29 (stanęłam w pobliżu baloników, ale nie planowałam biegu z grupą). Wszystko idealnie się poukładało, ruszyliśmy punktualnie i nawet nie miałam czasu się zestresować. No to jazda!
Cały bieg mogę podzielić na 3 siódemki i 95 metrów bólu!
Pierwszy kilometr udało się przebiec tak jak planowałam – spokojnie – kilka sekund wolniej od docelowego tempa końcowego. Później zaczęłam przyspieszać. Cały czas biegłam w dużej grupie, (łamanie 1:30 jest bardzo popularne, na przyszłość muszę celować w mniej oblegane czasy – na 1:27 było chyba dość luźno 😉 ), szło dobrze (mimo upadku), ale nie mogłam złapać rytmu. Tłoczno, wąsko, dużo zakrętów, zakrętów pod górę i po bruku jeszcze więcej, tempo trzymałam dobre, ale męczyło mnie to szarpanie, a gdy w końcu trochę się poluzowało (okolice 7 km), to ja już nie miałam siły i drugie 7 km stwierdziłam, że mogę biec spokojniej, bo w sumie mam trochę zapasu… (ja, która jak jest zmęczona, to myli sekundy z metrami, tak sobie zaplanowałam!). Ze strategii – oblałam! Biegłam i myślałam, że to bardzo ładny półmaraton i jest miło: tu Wisła, tam Wawel, ale ciężko na tych zakrętach i bruku…
Na 13 km Sebastian podał mi izotonika (do tej pory piłam tylko wodę z punktów), krzyknął, że jestem 9. kobietą (aż się zdziwiłam, że nic o przyspieszaniu nie mówił) i tyle mnie widział. Na trzeciej siódemce miałam zapłacić za złą strategię (albo jej brak). Złapała mnie kolka i nie byłam w stanie biec szybciej. Czułam się fatalnie, bo wiedziałam, że każda sekunda jest na wagę złota, a ja nie mogę przyspieszyć. Zaciskam zęby i w głowie rozwijam zawrotne prędkości, a tak naprawdę biegnę coraz wolniej! Nienawidzę tego uczucia! Kilometry ciągną się w nieskończoność, spoglądam na zegarek i ciągle stoję w miejscu! Rety! Czemu ten półmaraton jest taki długi! Mam wrażenie, że biegnę już ze 3 godziny! Co się dzieje? Po co? Co ja tu robię? Właśnie… W takich chwilach dobrze jest sobie odpowiedzieć na tego typu pytania. Jestem tu po coś! Mam konkretny cel (złamanie 1:30) i nie ma mowy o poddaniu się! Teraz ma być walka! Przewijam ekran zegarka: patrzę, próbuję analizować, a wtedy pan obok mówi, jak chcesz złamać to weź się w garść! To było jakieś 1500 m do mety!
![]() |
autor: Łukasz Sychowicz |
Zacisnęłam zęby jeszcze mocniej! Walczę! Czuję, że walczę, że moje nogi zaczynają przyspieszać! Słyszę już swoje imię, widzę metę, jestem! W końcu! Meta! Wiem, że czas mam około 1:30, ale nie wiem jeszcze dokładnie. Dziękuję Panu z ostatnich kilometrów za motywację i idę do Sebastiana. Cieszę się, że udało się dobiec w takim kosmicznym tempie. Cały bieg sporo mnie kosztował, wiem, że dałam z siebie dużo. Czy wszystko? Gdy patrzę na swój oficjalny czas 1:30:07, myślę, że gdzieś te kilka sekund mogłam spokojnie urwać. Ale czy dużo by to powiedziało o mojej obecnej formie? Na pewno po raz kolejny przekonałam się, że muszę lepiej pilnować międzyczasów i mocniej walczyć!
Oficjalnie poprawiłam życiówkę o ponad 8 minut! Powody do radości są. Czas 1:30:07 pozwolił mi zająć 8. miejsce wśród kobiet i 2. w kategorii wiekowej kobiet K18 (18-29) (stoję na 1., bo nagrodzone uczestniczki w open, nie były nagradzane w kat. wiekowych).
Ten bieg miał być mocnym sprawdzianem przed maratonem. Wypadł dobrze, ale zawsze mogło być lepiej. Niestety na drugą połowę zabrakło sił, a to nie wróży najlepiej. Z drugiej strony, maraton będę biegła wolniej (ufff) i wezmę żele. Kolka na 15-tym była dla mnie zaskoczeniem (ostatnio kolkę miałam… chyba na pierwszym maratonie), mogę jedynie domniemać, że wyszło moje weekendowe obżarstwo i obiecać poprawę do maratonu!
Najważniejsze jednak, że sezon już się zaczął! Czy Wy też już przywitaliście wiosnę jak należy?
Pozdrawiam!
PS Dziękuję za wszystkie typy – niektóre były naprawdę mocne! Postaram się w Białymstoku spełnić oczekiwania :), a póki co gratuluję osobom, które wytypowały 1:30:05, 1:30:03, 1:30:00!