Odkrycie roku. Plecak z bukłakiem

Dla wielu żadna nowość, ale ja odkryłam to cudo, dopiero pod koniec jesieni. Nieduży plecak z bukłakiem, rozwiązał jeden z najbardziej trapiących mnie problemów podczas dłuższych treningów: „trzymanie czegoś do picia podczas biegu”.
Plecak firmy Asics wybrałam przez przypadek, nie wiem czym różni się od innych (prawdopodobnie Camelbak są najlepsze), mnie ten typ leży ogólnie bardzo dobrze, dlatego skupię się na uniwersalnych zaletach.
Jest mały i idealnie dopasowany. Przylega do pleców, a z przodu ma podwójne zapięcia, dzięki czemu nie macha się podczas biegu. Jest praktycznie niewyczuwalny.
Obciążenie rozkłada się równomiernie, co w konfrontacji z wszelkiego rodzaju pasami i saszetkami daje nieporównywalny komfort.
Bukłak ma pojemność 1,5 l, a więc plecak jest idealny i na dłuższe wyprawy.
W środku jest mała kieszonka (np. na telefon), a poza bukłakiem mieści się bez problemu jakiś żel, batonik, chusteczki. Bukłak możemy także wyjąć, a przestrzeń wykorzystać, jak to w plecaku, dowolnie.
Żeby zalety plecaka nie zamieniły się w wady, trzeba pamiętać o kilku (dwóch) drobiazgach:
Po wlaniu płynu do bukłaka, należy przewrócić plecak „do góry nogami” i wyssać przez rurkę całe powietrze, wtedy nie będzie chlupał podczas biegu.
Po skończonym treningu trzeba dokładnie wyczyścić rurkę i bukłak, żeby nie rozwijały się małe, śmierdzące stworzonka 🙂
Pozdrawiam!