Podsumowanie miesiąca. Marzec 2020
Podsumowując luty nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy na świecie. Chyba nikt się nie spodziewał. Co w takich chwilach można napisać o bieganiu? Czy w ogóle powinniśmy obecnie myśleć o rzeczach tak przyziemnych jak aktywność fizyczna? Temat i chwile są dla mnie trudne i stresujące, jak chyba dla większości z nas. Obecna rzeczywistość wydaje się taka surrealistyczna. Są chwile gdy zapominam o całej sprawie, robię obiad, bawię się z Ninką, krzątam się po domu. Po czym przypominam sobie, że nie mogę ot tak beztrosko wyjść do sklepu, na spacer do parku, czy odwiedzić dziadków. To jak życie w dwóch wymiarach. Życie, na które chyba nikt z nas nie był gotowy.
No dobrze, ale mimo wszystko popiszę o bieganiu. Od tego tu jestem. Nawet w tych dziwnych czasach.
Początek miesiąca zapowiadał się jeszcze całkiem normalnie. Treningowo rewelacja. Moja forma szybko zaczęła rosnąć, a środków treningowych wcale dużo nie wykorzystałam. Udało się dorzucić czwarty trening w tygodniu. Zrobić pierwszy poważniejszy akcent (2x1000m + 400m,300m, 200m, 100m), naprawdę się rozkręcać, by po 10 marca musieć zwolnić. Wprowadzone pierwsze obostrzenia w kraju w związku z epidemią, wybuch paniki, zmiany w zachowaniach ludzi, ogólnie panujący stres i napięcie, to wszystko nie sprzyjało by skupić się na treningu, zamknąć na świat i po prostu robić swoje. Biegałam ile mogłam i gdzie mogłam, ale zmniejszyłam ilość treningów. Zrezygnowałam ze swoich stałych godzin i miejsc, które do tej pory były tylko dla mnie. Zastąpiłam kilka biegów jazdą na trenażerze. Na jakiś czas udało się uciec do mnie na wieś, na kompletne odludzie. Tam też głowa była nie najlżejsza, ale zdecydowanie czułam się lepiej niż w Warszawie i przyzwyczajałam do nowej rzeczywistości. Robiłam co mogłam by żyć w miarę normalnie i nie dać się przytłoczyć informacjami.
Maksymalna izolacja z pewnością mi pomaga. I nie mówię tu tylko o siedzeniu w domu, ale również unikaniu wszelkiego kontaktu z osobami skłonnymi do paniki i siania fake newsów, a także ograniczaniu śledzenia informacji w mediach. Trzeba pamiętać, że współczesny świat zalewany jest fake newsami, a fakty mylone są z opiniami, nie każdy lekarz będzie specjalistą od wirusa i nie każda strona posiadająca w nazwie science będzie mówiła o nim prawdę. Dzięki tym zasadom udaje mi się jeszcze w miarę normalnie funkcjonować, trochę trenować, nie wpadać w panikę i optymistycznie patrzeć w przyszłość. Jak mądry Krasus krótko powiedział, najważniejszy cel na tę chwilę, nie zwariować. I tego się trzymam. A trening z pewnością mi w tym pomaga.
Wybiegałam ponad 160 km. To więcej niż w lutym, ale mniej niż planowałam. Mimo wszystko cieszę się, że udało się pobiegać i podtrzymać formę, nie narażając sie przy tym na niebezpieczeństwo.
Przy okazji tych wszystkich ograniczeń, udało się całkiem spontanicznie więcej działać na Instagramie. Zaczęłam wrzucać ćwiczenia, a nawet powstało małe wyzwanie kwietniowe. Nie to, że taka wyjątkowa jestem, czy nagle mam więcej czasu. Instagram aż zawiesza się od tych wszystkich pozytywnych pomysłów na czas spędzony w domu, a ja nagrywając filmiki Wam, często zaniedbuje własne ćwiczenia 😉 ale wydaje mi się, że to mega dobra rzecz. Przynajmniej mi jakoś tak lepiej, jak sobie powywijam przed kamerą 😀
Przy okazji rosnącej formy, zdecydowanie spadła moja waga. Mam jeszcze jakieś 3 kg więcej niż przed ciążą, ale nie walczę z nimi specjalnie. Karmię jeszcze piersią, poza tym skoro zamierzam trenować i cały czas podnosić sobie poprzeczkę, waga będzie też cały czas spadała. Oczywiście dużo jeszcze pracy przede mną w temacie brzucha, dlatego najlepsze co mogę teraz zrobić to skończyć pisanie i zabrać się do roboty, póki Ninuś drzemie. A wspomnę tylko, że coraz lepiej się zgrywamy z Ninką i zrobienie obiadu, czy treningu jest coraz mniejszym wyzwaniem. Także jeszcze jakieś 15 lat i naprawdę machnę Ironmana 😉
A co będzie w kwietniu? W naszym kraju wprowadzono kolejne obostrzenia i zalecenia, które odbijają się także na biegaczach. Staram się dostosować do obecnej sytuacji i robić to, co mogę nie szkodząc sobie, czy innym. Szukam zastępczych środków i rozwiązań. Z jednej strony jestem w tej komfortowej sytuacji, że mnie wiosenne starty i tak nie dotyczyły, ale na jesień chciałabym już być i w formie i żyć normalnie. Staram się w to mocno wierzyć i nie przejmować tym, na co nie mam wpływu.