trening

Podsumowanie miesiąca. Maj 2018

Czas leci nieubłaganie. Staramy się zrobić jak najwięcej, wydaje nam się, że robimy coraz więcej, a gdy spojrzymy z dystansu za siebie, co widzimy? Na zakończenie miesiąca zawsze zbiera mnie na rozkminy. Czy w maju zrobiłam wystarczająco by znaleźć się krok bliżej celu? A może gdzieś przesadziłam? Start kontrolny i mała analiza powinny pomóc w odnalezieniu odpowiedzi.

Ciężko jest obiektywnie ocenić wykonaną przez siebie pracę. Mam wrażenie, że w zeszłym miesiącu zrobiłam zdecydowanie za mało. Czuję się lepiej niż w przygotowaniach zimowych, jakaś taka za bardzo wypoczęta, a treningi przestały mnie „challengować”. Na szczęście to tylko złudzenie, które wynika przede wszystkim z dłuższego dnia, większej ilości słońca, mojej adaptacji, oczywiście cyklu treningowego, w którym się znalazłam także. W maju przetrenowałam 54 godziny (pływanie, rower, bieganie, uzupełniający), a więc nie tak mało, a i Michał na basenie i Łukasz online, obiecują, że jeszcze zdążę się zmęczyć. Oby 😉

Pływanie

Z małą przerwą na Rio, tu realizuję stały schemat i pływam 3 razy w tygodniu. W połowie maja wraz z pierwszymi upałami do planu doszło pływanie w wodach otwartych. Wydaje mi się, że niestety mój zegarek nie radzi sobie w wodzie najlepiej, albo różnica między moim pływaniem treningowym w pojedynkę, a pływaniem na zawodach jest tak duża. Gdy zobaczyłam, że przepłynięcie dwóch kilometrów zajęło mi 43 minuty lekko się zmartwiłam, wydawało mi się, że ja naprawdę mocno cisnę, a wg zegarka płynęłam 2:11 na setkę. Czy to możliwe? Kolejny trening właściwie potwierdził wynik! Jak to możliwe, że pływam tyle wolniej? Wyobrażacie sobie co czułam, mając w planach pierwsze zawody już 3 czerwca? Z drugiej strony nie załamywałam rąk. Na basenie może nie szło mi rewelacyjnie, ale ostatni trening przed zawodami, zakończony dwoma czterysetkami tempem 1:50 na setę (luźno), dawał mi nadzieję, że z moim pływaniem nie jest tak źle. I faktycznie zawody potwierdziły formę, w Ślesinie przepłynęłam 950 m w 15:51, co daje średnie tempo na setkę 1:40. Kosmos! A największa robota w wodzie jeszcze przede mną.

Rower

Miesiąc zaczęłam z dobrym nastawieniem. Za sobą miałam pierwszą wyjechaną setkę. W towarzystwie Remisia i w dobrym samopoczuciu, przejechaliśmy 100 km prędkością 32 km/h. Dwa dni po tym treningu, 1go maja miałam do zrobienia 60 km z podjazdami, a później 4 setki na bieżni po 4:00. Kompletnie nie kleiła się ta jazda, jestem pod wrażeniem, że Remiś wytrzymał moje marudzenie na trasę, zakręty, pogodę, ble ble ble. Na podjazdach zebrałam się w sobie i tu wykonałam naprawdę dobrą robotę – z resztą nie bez powodu Bartek mi powtarza, że byłabym świetnym góralem 😉 Jak zaatakuję na podjeździe, nie ma mocnych! Wyjeździłam 21 godzin, a więc niestety mniej niż w kwietniu, na co wpłynęły 4 dni wolne w Rio. Zawody w Ślesinie pokazały, że forma idzie do góry, choć i ja i Kalach nie jesteśmy zadowoleni z tego co tam pojechałam. Zobaczymy, czy w Elblągu noga się odblokuje i wtedy spróbuję wyciągnąć więcej wniosków.

Bieganie

Poza trzydziestką zrobioną w Rio, nie działo się w moim bieganiu zbyt wiele. Mało mam akcentów na tę chwilę, trochę krótkich zakładek, jakieś przebieżki na odmulenie i tyle. Trzon mojego planu stanowią biegi w pierwszym zakresie. Nawet nie wiecie jak moje ego się buntuje. Ja nigdy nie lubiłam biegać w pierwszym zakresie, wolałam dzień wolny lub drugi zakres. Teraz staram się być posłuszna, choć bywa, że zakładki walę w pałę i zbieram wtedy opindol. Trochę frajdy z życia też się należy, prawda? Garmin pokazuje, że przebiegłam nieco powyżej 172 km, czyli właściwie tyle samo co w miesiącu poprzednim.

Uzupełnienie

Po Rio zdałam sobie sprawę, że za mocno odpuściłam trening uzupełniający i niestety moje plecy, brzuch, pośladki zrobiły się wyraźnie słabsze. Od tamtej pory staram się 2 razy w tygodniu ćwiczyć przynajmniej 45 minut z naciskiem na stabilizację. Ewentualnie robię 4-5 razy w tygodniu przed snem, 10 minutowy set stabilizacyjny. Polecam wszystkim, którzy nie mają czasu, albo tak myślą. 10 minut w międzyczasie, gdy kolacja się robi, czy serial się zaczyna, daje 10 różnych ćwiczeń po 45 sekund – już tyle wystarczy by po 4 tygodniach czuć wyraźne wzmocnienie.

Podsumowanie

Maj zakończył się pomyślnie. Ślesin dał wiarę, że trening idzie w dobrą stronę. Przede mną czerwiec, tu pewnie znowu nie potrenuję za dużo, ponieważ czeka mnie jeszcze kilka startów kontrolnych. Lipiec planuję spędzić na obozie przygotowawczym, z krótką przerwą na start w Piasecznie. Przy okazji gdyby ktoś miał ochotę pomóc mi w realizacji moich planów startowo-obozowych serdecznie zapraszam na treningi i plany personalne lub do współpracy marketingowej. Mam jeszcze kilka miejsc w swoim biegowym teamie, a i miejsca na stroju startowym też jest jeszcze sporo.

Wracając do pytania ze wstępu. Czy zrobiłam wystarczająco? Myślę, że tak, choć poczucie sporej rezerwy we mnie pozostaje. Do startu w RPA zostały niecałe 3 miesiące, to czas gdy będziemy pracować nad zmniejszeniem tej rezerwy. Trzymajcie kciuki!

Share: