trening

Kolano i główka, czyli biegowe cuda

Zegar tyka. Bezlitośnie odlicza dni do maratonu. A ja z wielką nadzieją odliczam dni do kolejnego usg. Czy dzisiejszy odcinek oznacza ostateczne pożegnanie z maratonem, a może z niepewnością co dalej?

Choć nie był to najlepszy czas by odpoczywać od treningu, przyznaję, był mi potrzebny i nawet przyjemny. Wiedziałam już, że uraz nie jest bardzo poważny, pogodziłam się z faktem, że w najbliższych miesiącach nie będę walczyła o super wyniki i tak po prostu zaczęłam jedynie tęsknić za samą możliwością pobiegania. Czułam, że kolano mniej mi dokucza, zniknęło uczucie ukłucia i przeskoku, jak mogę to tak nazwać, jednak pojawił się inny dziwny dyskomfort… Na usg szłam zrezygnowana, miałam wrażenie, że dalej jest coś nie tak.

Na szczęście los okazał się bardziej łaskawy niż mogłabym przypuszczać jeszcze kilkanaście dni temu. Więzadło okazało się być w dużo lepszym stanie, jedynie ten dodatkowy nowy dyskomfort okazał się problemem z pasmem. Bardzo możliwe, że  przez czas obchodzenia się z kolanem jak z jajkiem, odpuszczeniem rozciągania i osłabieniem mięśni czworogłowych oraz podrażnioną strefą bezpośrednio w tej samej okolicy, pasmo się spięło. Na szczęście nie było dużego stanu zapalnego, co więcej, jak usłyszałam, że mój jedyny problem obecnie to pasmo… to przyznaję, że aż mi głupio się zrobiło, że przychodzę do lekarza z taką pierdą 🙂 Oczywiście wiem, że problem z pasmem potrafi być męczący i długotrwały, ale kiedyś już go spotkałam i w moim przypadku wiem dokładnie co mam wtedy robić i rozwiązanie przychodzi całkiem sprawnie.

Tak było i teraz. Wręcz można mówić o cudownym ozdrowieniu. Gdy usłyszałam, że nie ma przeszkód bym wróciła do treningów, poza pasmem. Od razu przestałam utykać 😀 Zaczęłam delikatnie pracować nad rozluźnieniem pasma i wzmocnieniem nóg i już dziś mogę napisać, że jestem po pierwszych biegach. 

Miło jest napisać, że mogę znowu biegać i nie czuję przy tym żadnego bólu. Co prawda forma jest w lesie… ale powroty z lasu to moja specjalność. Po prawie miesiącu przerwy od biegania, został mi miesiąc do maratonu. Przygotowania zapowiadają się ciekawie. Celem nie będzie wyśrubowanie swojego PB, a przygotowanie się do przebiegnięcia dystansu w miarę żwawo i bez ściany 🙂 Znajduję się w o tyle dobrym punkcie, że przy moim stażu, dość szybko wraca wytrzymałość, więc to trochę inna droga niż przygotowania do maratonu od zera. Co nie zmienia faktu, że dość niestandardowa jak na trening maratoński. 

Pytanie, czy na tyle ciekawa by dalej kontynuować serial?

Share: