motywacja

W poszukiwaniu idealnej mantry na maraton

Maraton to kupa kilometrów, zanim człowiek je wszystkie zaliczy, przeżywa masę emocji. Zarówno tym pozytywnym, jak i negatywnym, lepiej nie poddawać się na trasie. Przeżywanie cierpienia, szczęścia, satysfakcji, podniecenia, złości, spełnienia, ulgi zostawmy sobie na czas za metą. Dobra, uśmiechać się delikatnie można, ale ogólnie na trasie warto zachować przede wszystkim spokój i skupienie! Chłodna głowa od początku biegu dalej nas zaprowadzi. Maraton to naprawdę kupa kilometrów i nie warto szaleć już od startu. Ja mam taką zasadę, że przez 30 km biegnę taktycznie, a dalej jak mam siłę to cisnę ile pary w nogach. Zazwyczaj pary starcza na – po prostu utrzymanie tempa, ale… głowa niech myśli, że ciśnie. Jednak każdy maratończyk, nawet najlepszy i z najchłodniejszą głową w mieście, musi w końcu zmierzyć się z chwilą, gdy psycha zaczyna się sypać i emocje biorą górę. Pojawia się taki wredny głos mówiący: nie dam już rady, nie mam już siły, bolą mnie nogi, boli mnie wszystko, to nie dla mnie itd. itd. Co gorsza, takich momentów bywa więcej niż jeden na trasie. One pojawiają się i znikają, czasem ciągną się przez dłuuuuuugie minuty. Bardzo ich nie lubię. Bardzo ciężko z nimi wygrać i nie poddać się. Pewnie słyszeliście, a może nawet praktykujecie, pomocne w takich chwilach są mantry. Powtarzanie prostych słów, krótkiej formuły, zdania, które inspirują, uspokajają, przywracają rytm i odpychają od negatywnych myśli, mogą wyprowadzić na prostą z najgorszego kryzysu. Paula Radcliffe powtarzając w kółko przez kilkanaście kilometrów: Love you, Isla (imię córki), zagłuszała krzyczące z bólu nogi i w ten sposób dobiegła po zwycięstwo w London Marathon. Hmmmm przyznam, że podoba mi się ten pomysł od dawna i w momencie kryzysu szukam w głowie dobrej mantry i staram się samą siebie uspokoić w ten sposób. Najczęściej w takich chwilach mam ogromną pustkę i moje myśli ograniczają się do bardzo prostych, a ja z tego wszystkiego powtarzam w kółko:

1 Na długich prostych, gdy nuda zaczyna mnie rozpraszać, szukam rytmu, który pomoże mi utrzymać krok w odpowiednim tempie:

Hop, hop, raz, dwa, biegnę sobie ja!

Raz, dwa trzy, cztery, kilometry, takie miłe spacery!

Ręka, noga, lecę, pędzę! 

2 Na podbiegach:

Podbieg oznacza zbieg

Kocham to, umiem to

Podbieg to pikuś

Nic to

3 Gdy zaczynam sobie uświadamiać, że bolą mnie nogi:

Boli, czy nie, dobiec trzeba

Im szybciej na mecie, tym krótszy ból

Nie ma, że boli

Jet pięknie

4 Na ostatnich kilometrach

Wierzę w siebie, wierzę w swój plan

Dam radę

Skupienie, spojrzenie, spełnienie

Jestem najlepsza

To się dzieje

Mogę i zrobię to do końca

Jeszcze jeden i jeszcze krok!

Musicie przyznać, że mało głębokie mam myśli na maratonie. Z chęcią poznam Wasze, może do niedzieli wybierzemy coś lepszego! Dawajcie!

Pozdrawiam!

Share: