Uzależnienie, czyli ciemne strony biegania
Jestem w trakcie lektury „Biegać mądrze”i gdyby nie okres, przez który właśnie przechodzę, rozdział o uzależnieniu od biegania nie wzbudziłby mojego większego zainteresowania. Bo niby ja? Uzależniona? Ja robię to dla zdrowia. Po prostu lubię to i tyle. To wszystko prawda, ale sprawa ma też swoje drugie dno. Wystarczył jeden trudny tydzień, bym w końcu otwarcie przyznała się przed sobą: tak, jestem uzależniona od biegania, a życie bez niego jest istną katorgą, dla mnie i moich bliskich. Nienawidzę nie móc iść pobiegać! Mój dzień robi się wtedy cały zły! Najgorszy! I wszystko wokół też wygląda źle! Znacie to uczucie? Ha! Może też jesteście uzależnieni 😉
O swoim przypadku piszę trochę z przymrużeniem oka, bo z natury ze mnie okropny nerwus 😉 Temat uzależnienia warto jednak rozważać w kategoriach, tych poważnych. Bieganie z kontuzją, bo przecież przerwa od biegania mnie zabije! Brak czasu na życie rodzinne i towarzyskie, bo przecież trening, trening, trening najważniejszy! Inne hobby, małe przyjemności? E tam! Nie ma nic lepszego od biegania! Tak w skrócie mogą wyglądać złe strony biegania, które pokazują, czy bieganie kręci się wokół nas i jest dopełnieniem naszego życia, czy kompletnie przejęło nad nami kontrolę? Czasem warto wstrzymać bieganie, usiąść i zorganizować się jeszcze raz. Zrobić tak, by bieganie było nagrodą, zaletą i wzbogaceniem codziennego życia. Przede wszystkim dawało zdrowie i szczęście głowie i ciału. Marzenia o perfekcji i wykonywaniu planów na 100% porzuć jak najszybciej!
Równowaga i umiar są w życiu ważne, w każdej jego dziedzinie. Ostatnio bardzo mi tego brakuje. Praca, czyli ta najmniej przyjemna część, przejęła całkowitą kontrolę nade mną. Po każdej burzy wychodzi jednak słońce. Każdy kolejny dzień, tydzień, miesiąc, mogą być nowym początkiem! Dlatego daję sobie szansę i nie odchodzę na emeryturę biegową, a Wam radzę przemyśleć sprawę uzależnienia!
Pozdrawiam!