Do Półmaratonu Warszawskiego pozostało już niewiele czasu. Tak jak wspominałam TU, ma on dla mnie duże znaczenie sentymentalne (mój pierwszy bieg uliczny, symbol ważnych zmian w życiu, zwiastun wiosny).

Zima była (jest) długa i męcząca. Na czasowe cuda nie liczę, ale chcę być dobrze przygotowana na wszelkie niespodzianki. Ostatni tydzień spędzam na niższych obrotach. Nie ryzykuję z ćwiczeniami i dietą. Staram się dużo odpoczywać i zachować spokój.
W praktyce wygląda to tak:

6-4 dni przed:
Jem mniej węgli. Odstawiam bułki, banany, owsiankę. Jem dużo warzyw (codziennie pomidor, marchew, szpinak), z owoców – jabłka i pomarańcze. Więcej białka (chudy twaróg, jajka). Piję dużo wody (2l). Robię tylko jeden bieg (10km, tempo 5min/km). Jeden trening wzmacniający + cardio. Codziennie się rozciągam i „stabilizuję”.
3-2 dni przed:

Jem więcej węgli. Makarony, bułki, ryż, owsianka, banany, wracają. Piję dużo wody. Robię jeden krótki, spokojny bieg. Codziennie rozciągam się i „stabilizuję”. Myślę w co się ubiorę.

1 dzień przed:
Dalej jem sporo węgli. Na kolację max o 18.00 zjem łososia z folii + warzywa + ryż. Przez cały dzień wypiję 2l wody + Powerade. Pójdę na spacer.  Przyczepię numerek do koszulki. I oby do rana 🙂
Przez cały tydzień nie piję alkoholu i nie jem słodyczy (ewentualnie baton zbożowy, orzechy+miód, masło orzechowe). Więcej solę, bo z reguły solę baaaardzo niewiele.
Jest to tydzień zmniejszonego ryzyka i wyciszenia. Poza tym, że nie piję wina i unikam wszystkiego co wiem, że może mi zaszkodzić, nie są to dla mnie drastyczne zmiany dietetyczne. Jem to co lubię i to do czego się przyzwyczaiłam.
Po co to robię? Dla świętego spokoju. Chcę mieć pewność, że wszelkie środki ostrożności zostały zachowane i bez niespodzianek w krzakach uda mi się ukończyć kolejny Półmaraton Warszawski.
Pozdrawiam!
PS Jestem wyznawcą diety niskowęglowodanowej przed maratonem. Przed połówką delikatnie nawiązuję do jej zasad (zmniejszam ilość węglowodanów, ale nie tak rygorystycznie).
Share: