life styletrening

Dlaczego kobiety biegają wolniej?

Pierwsza kobieta na Półmaratonie Augustowskim

Fachowcy z dziedziny sportu i dietetyki zdążyli ukuć niejedną teorię, skąd biorą się różnice w wynikach kobiet i mężczyzn. Dla mnie, biegającej amatorki, temat jest bardzo intrygujący. Chciałabym żeby jakaś piękna kobitka w końcu utarła męskiego nosa. Niestety co do tego wszystkie opinie są zgodne. My kobiety nie mamy szans i nic nie zapowiada rychłych zmian. Dlaczego? Przepaść między nami jest spora. O jakich różnicach mówimy? Szybko spójrzmy na obecne rekordy w maratonie.

2:03:23 u mężczyzn, ustanowiony w tym roku (29.09.2013) przez Wilsona Kipsanga. Dodam, że według mnie, rekord powisi maksymalnie rok. Wyniki w okolicach 2:03-2:04 u mężczyzn padały już wcześniej (poprzednie dwa rekordy miały 2:03 z hakiem) i wciąż padają. Dużo gorzej jest u kobiet…

2:15:25 u kobiet, ustanowiony przez Paulę Radcliffe w 2003. Rekord ma już dziesięć lat i póki co żadna kobieta nawet się nie otarła o 2:15. Światowa czołówka kobiet biega w okolicach 2:20.

Pierwsza kobieta w Berlin Marathon 

Czym naukowcy tłumaczą te różnice?

Głównym winowajcą jest testosteron. Ujmując krótko: mężczyźni mają go więcej, mają więcej mięśni, mniej tłuszczu, dzięki temu są silniejsi.
Mówi się, że kobiety mają szersze biodra, przez co krok nie jest tak dynamiczny. Są kobiety, które mają wąskie biodra, czy dalej są one szersze od męskich? Nie mnie to oceniać.
Niższe VO2 Max – niezależnie od wieku i aktywności fizycznej, kobiety z góry mają niższą wydolność tlenową (pułap tlenowy, czyli zdolność pochłaniania tlenu przez organizm), a to znaczy, że nasz organizm (nawet podobnie wytrenowany) nie będzie tak wydajny jak męski.

Nie chcę roztrząsać głównych argumentów naukowych. Jak na ciekawskiego amatora przystało, chciałabym podumać o równie istotnych w mojej opinii, różnicach psycho-społecznych.

Czołówka z Berlina

Kobieta od małego przygotowywana jest do pełnienia innej roli społeczno-kulturowej. Ma być matką i ma pachnieć (za uproszczenie przepraszam feministki). Z takiego wychowania, ciężko zbudować dobrą zawodniczkę (tu przewagę mają chłopczyce). Facet od małego miał być twardy, a my kobiety, zawsze mogłyśmy wytłumaczyć się okresem. To moja osobista opinia i dość ogólna, ale uważam, że kobiety nie potrafią trenować równie ostro, co faceci. Mniej w nas determinacji i ducha walki.

Facet to mistrz kombinowania. Owszem nie zawsze w dobrym tego słowa znaczeniu. Jak czytam/słucham trenujących mężczyzn, to nie mogę uwierzyć jak różne są nasze mózgi. Facet zawsze wie lepiej, albo wszystko. Zna milion teorii, planów, metod. Zanim zacznie biegać 10 km w 50 minut, to już wie co powinien zrobić, żeby biegać w 35 minut. Myślę, że na początku biegowej drogi, naprawdę wystarczy mniej teorii, a więcej praktyki. Z drugiej jednak strony, gdybym posiadała kombinatorski mózg męski, już dawno wiedziałabym, że 40 minut na 10 km to nie takie hop-siup i bez pewnych zmian, po prostu cel jest nierealny.

Oczywiście nad różnicami między kobietą a mężczyzną, można bez końca. Moje dzisiejsze tezy, to zbiór ogólnych przemyśleń, które kłębią się w mej głowie od dawna. Postanowiłam je spisać, żeby czuć się bezpieczniej. Dlaczego? Mój mąż zaczął biegać i boję się (tak po babsku), że to co ja zyskałam przez te lata, on zrobi w jeden sezon. W jednej kwestii mogę być spokojna, większe serce do biegania, mam ja!

Pozdrawiam!

Share: