Co się dzieje z polskim maratonem?
Lubię biegać, lubię też bieganie samo w sobie, jako dyscyplinę. A ostatnio coraz częściej odnoszę smutne (ale podkreślę: subiektywne) wrażenie, że wydarzeń, zawodników i innych działalności związanych z bieganiem godnych śledzenia jest coraz mniej. Czy wszyscy mają tak mało czasu jak ja? 😉 Czy moda na bieganie minęła? Czy polska szkoła treningowa zawodzi? Czy coś się dzieje z polskim bieganiem? A przede wszystkim polskim maratonem? Do poniższego wpisu skłoniło mnie wrażenie, że od jakiegoś czasu polskie bieganie długodystansowe po prostu stanęło w miejscu. Swoje wrażenie chciałam w jakiś sposób sprawdzić, skonfrontować z rzeczywistością i wpadłam na iście genialny pomysł. Postanowiłam prześledzić ostatnie 10 lat biegania maratonów w Polsce, a że sporo pracy mnie to kosztowało, dzielę się i z wami swoimi rozważaniami. Mój umysł humanisty paruje od tygodnia, więc bądźcie łaskawi. Czemu maratonów? Bo akurat mnie osobiście fascynuje, jak macie ochotę na podsumowanie innej dziedziny… poproście kogoś innego 🙂
Swoje rozważania o polskim maratonie oparłam na prostych danych i w każdym roku trzymałam się tych samych wytycznych, nie liczcie tu na wyżyny analityki. Chodzi o proste wnioski. Czy Polacy zwolnili? Przyspieszyli? Czy amatorzy wyprzedzili zawodowców? A jak sprawa się ma w USA? Czytajcie i wnioski wyciągajcie sami.
Na pierwszy ogień wzięłam polskich „zawodowców”. Piszę w cudzysłowie, ponieważ w grupie znalazły się wszystkie osoby, które mają licencję, a to znaczy, że są tu także ambitni pracujący amatorzy, którzy po prostu przynależą do jakiegoś klubu by móc np. startować w imprezach rangi mistrzowskiej.
Prześledziłam top dziesiątki kobiet i mężczyzn w latach od 2003 do 2016. Powyżej pokazuję: 2006, 2010, 2013, 2014, 2015 i 2016 (niepełne, ale nie sądzę by listopad-grudzień wpadł jakiś super wynik). Z pozostałych nie robiłam niestety tabelek. Co na podstawie tych danych mogę stwierdzić? Myliłam się. W polskim maratonie nic się nie dzieje specjalnego, po prostu trzyma stały poziom. Nie chcę komentować, czy dobry, czy zły, ale jak można zaobserwować poziom jest stały. 2:10-2:15 biega kilka osób, raz są to trzy osoby innym pięć. Ostatnie miejsca należą do osób biegających w okolicach 2:20. Większych odchyleń nie zauważyłam. Poza rokiem 2016.
W 2016 roku wydarzyło się coś niesamowitego i w pierwszej dziesiątce mężczyzn są dwa wyniki 2:24+, do tej pory w większości przypadków na 2:19 -20 kończyły się top 10. Wyjątkiem był 2014 i wspomniany 2016, który ma zdecydowanie najgorszą średnią od 2003. Ktoś mógłby powiedzieć, że był to rok Igrzysk Olimpijskich stąd spadek, ale w 2012 był on zdecydowanie mniejszy. Za źródło danych posłużyły mi statystyki dostępne na stronie PZLA, ciekawych zapraszam do własnych analiz i dzielenia się oczywiście wnioskami: https://pzla.pl/statystyka.php.
A jak sprawa wygląda w przypadku amatorów? Tu miałam problem, jak ugryźć temat by rzeczywiście coś ustalić, a z drugiej strony nie spędzić w excelu reszty życia. Na warsztat wzięłam kilka największych imprez maratońskich w Polsce: Warszawa, Poznań, Wrocław, Dębno, w latach 2013-2016 wzięłam pod uwagę także Maraton Orlen. Nie wykluczałam zawodowców. Z wykluczeniem obcokrajowców starałam się, ale mogą być pojedyncze błędy w przypadku liczby ogólnej Polek i Polaków oraz tej poniżej 4:00.
Fakt, że biega nas coraz więcej został już dawno podany, więc Ameryki nie odkryłam swoimi tabelkami, ale można zobaczyć innych kilka ciekawych rzeczy. To co mnie się rzuciło w oczy:
- Biega nas coraz więcej, ale moda na maratony wśród amatorów trochę minęła? Moda może nie, ale boom lat 2013-2014 już tak. Co ciekawe liczba kobiet rośnie, a mężczyzn maleje, a więc procentowo w maratonach biega nas kobiet coraz więcej. W ogólnym jednak rozrachunku widzimy, że do 2014 liczba uczestników rosła, a w ciągu ostatnich dwóch lat zaczęła delikatnie spadać. Nie oznacza to jednak, że na ulicach zrobiło się nas mniej. Po prostu, w 2015 rozpoczął się boom na biegi ultra oraz triathlon, w kalendarzu pojawiło się więcej imprez w kraju, coraz chętniej Polacy startują za granicą itp. itd. Rozproszyliśmy się, krótko ujmując.
- Zobaczcie jak ilość uczestników ma się do wyników poniżej 3:00 w przypadku kobiet i 2:30 w przypadku mężczyzn. Co widzicie? Biega nas coraz więcej, ale amatorzy wcale nie idą tak bardzo do przodu, jak mnie osobiście się wydawało. Średnio 3-4 kobiety (łącznie z zawodniczkami) łamią trójkę na maratonie polskim. Bywa, że w tym gronie nie ma żadnej amatorki. A faceci? Takich regularnie biegających poniżej 2:30 amatorów jest kilku. Mocno upraszczając można powiedzieć, że ze czterech na maraton przypada. W Orlenie jest więcej, a to za sprawą Mistrzostw Polski w Maratonie. W Dębnie spadł poziom wśród Polaków, moim zdaniem z kilku powodów: z uwagi na mocną czołówkę obcokrajowców (w każdym roku pierwszych 10-12 wyników mężczyzn to obcokrajowcy (Kenia, Ukraina, Białoruś) oraz pojawienia się w kalendarzu biegowym alternatyw (chociażby Orlen Maraton). W 2016 podobne załamanie jak u zawodowców, mało wyników poniżej 2:30. To chyba mój najważniejszy wniosek: amatorzy wcale nie poszli do przodu, podobnie jak zawodowcy trzymają swój stały poziom.
No dobrze, a jak się sprawy mają w USA? Nie prześledziłam wszystkich maratonów w Stanach, ale spójrzmy na Top 10 2015 z kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich w LA (trzeba dodać, że warunki atmosferyczne nie były sprzyjające):
MEN
1. Galen Rupp, 2:11:12
2. Meb Keflezighi, 2:12:20
3. Jared Ward, 2:13:00
4. Luke Puskedra, 2:14:12
5. Tyler Pennel, 2:14:57
6. Matthew Llano, 2:15:16
7. Shadrack Biwott, 2:15:23
8. Patrick Smyth, 2:15:26
9. Sean Quigley, 2:15:52
10. Nick Arciniaga, 2:16:25
WOMEN
1. Amy Cragg, 2:28:20
2. Desiree Linden, 2:28:54
3. Shalane Flanagan, 2:29:19
4. Kara Goucher, 2:30:24
5. Janet Bawcom, 2:31:14
6. Kellyn Taylor, 2:32:50
7. Maegan Krifchin, 2:33:28
8. Serena Burla, 2:34:22
9. Katja Goldring, 2:35:21
10. Alia Gray, 2:35:47
Amerykanie nie mogą pochwalić się Henrykiem Szostem, ale mają Ryana Halla. Hall przeszedł na biegową emeryturę, jednak jego życiówka 2:04:58 (2011) ma prawie tyle samo co życiówka Szosta (najszybszy Polski maratończyk, PB z 2012.). Mają także Shalane Flanagan z rekordem życiowym 2:21:14. Musicie też uwierzyć mi na słowo, że posiadają więcej zawodników, którzy biegają do 2:15 i zawodniczek do 2:35. Ktoś powie, szału nie ma, ale jakby nie patrzeć średnia wyższa. Może ta szkoła amerykańska nie taka zła?
Pytań więcej niż odpowiedzi. W tym momencie dochodzimy do miejsca, w którym wypadałoby podsumować moje rozważania i ostatecznie odpowiedzieć na pytanie: Co się dzieje z polskim maratonem? Mam z tym mały kłopot, bo nie widzę by coś się działo, ale może taka powinna być odpowiedź? Nic się nie dzieje? Po prostu ani w dół, ani w górę. Stoimy w miejscu. Z drugiej strony, czy to problem tylko Polski? W Stanach jakby nie patrzeć najlepsze czasy (koniec lat 70., początek 80.) także minęły. Czy można jeszcze podkręcić te wyniki, czy dotarliśmy do maksa możliwości polskiej szkoły maratońskiej? Czy jest nad czym się zastanawiać? Was zostawiam z tymi pytaniami, a sama w jakiś sposób odetchnęłam, że właściwie myliłam się i nic specjalnie złego się nie dzieje. No może poza tym, że w 2016 zabrakło moich wyników…
moje źródła:
https://pzumaratonwarszawski.com
https://pzla.pl/statystyka.php