Jak leci? Zaczynamy odliczanie!

Do Maratonu w Dębnie zostało niecałe 10 tygodni. Za mało, tak teraz sobie myślę 🙂 Zaczęłam odczuwać, czym różni się przygotowanie do wiosennego maratonu od jesiennego i średnio co drugi dzień nachodzą mnie wątpliwości.
Z pogodą bywa różnie, ale nie chcę odpuszczać. Dlatego, gdy mogę biegam za dnia, a szybsze treningi przenoszę na bieżnię. W ostatnim tygodniu, mimo mrozów, wyszło z tego ponad 100 km, czyli bardzo ładnie. W terenie biegam wolniej, do tego z wyższym tętnem. Staram się jednak tym nie przejmować, tylko wierzyć, że to wina panujących warunków (Wam też zalecam zdrowy optymizm w tej kwestii). Mój aktualny plan mówi: w terenie biegać jak najwięcej, na bieżni jak najszybciej. Mam cichą nadzieję, że to rozwiązanie nie będzie obowiązywało aż do dnia startu 🙂 Mimo wszystko, aż taką optymistką nie jestem i martwią mnie moje obecne możliwości.
Nie zapominam oczywiście o regeneracji i z ogromną przyjemnością każdy kolejny tydzień treningowy zamykam w saunie (o moim uzależnieniu pisałam już TU-TU).
Pozdrawiam!
PS Może macie pomysł na jakiś fajny bieg w marcu? Ciągle szukam miejsca na start kontrolny…