Czego zazdroszczę biegaczom?
Przede mną jeszcze pewne kilka miesięcy przerwy od biegania. Jak ja się z tym czuję? Teraz, gdy wiem, że robię postępy, a leczenie ma sens i przebiega w tempie wręcz ekspresowym, jest mi lepiej. Nauczyłam się traktować obecny stan jak inwestycję w przyszłość. Poświęcam się nauce pływania, treningom ogólnorozwojowym, pracuję jeszcze mocniej nad swoim odżywianiem. Na rowerze jeżdżę niewiele, bo niespecjalnie moja noga polubiła tę dziedzinę. A za samym bieganiem… czy tęsknię?
Przyznam szczerze, że pogodzona jestem na tyle z obecnym stanem rzeczy, że niespecjalnie. Początkowo biegania samego w sobie nie brakowało mi wcale. Nigdy nie kryłam, że zimą średnio raz na dziesięć biegów czerpię przyjemność, a więc przerwa zimowa w gruncie rzeczy była mi na rękę. Częściej w mojej głowie pojawiała się myśl, ale fajnie, że nie muszę wychodzić na chlapę, niż żal za utraconą szansą. Stąd jak ktoś zadaje mi pytanie, jak sobie radzę bez biegania, odpowiadam świetnie. Pisząc Jest tyle pięknych rzeczy do zrobienia, wierzyłam całym sercem , że tak jest i będzie. I dalej wierzę.
Wiedziałam jednak, że przyjdzie dzień, w którym z zazdrością spojrzę na biegających w pełnym słońcu i zapragnę zrobić długi i wymagający trening tempowy. Nie dla kolejnej życiówki, ale mojej głowy. Uwielbiam ten stan, gdy zatrzymuję zegarek po ciężkim treningu, ocieram pot z twarzy, wzdycham dumnie i powłóczę nogami wracając do domu. I myślę sobie, że tylko taki jeden trening bym chciała, raz i już i dalej mogę mieć przerwę. Nie przeszkadza mi ona. Ale ten jeden trening bym chciała.
Patrzę na biegaczy, rozmawiam z biegaczami, pracuję z biegaczami, jak ja się z tym czuję? Myślałam, że będzie ciężko, że będę musiała odciąć się od tej części świata, no ale nie dało się! Wy jesteście wszędzie! 😉 A ja czuję się z tym dobrze, nie przeszkadzacie mi. Co więcej, lubię Was.
I tylko moich tras najbardziej mi żal. Jadąc na basen zahaczam o część trasy, którą zwykłam była biegać zeszłego upalnego lata: 5 km dobiegu na Łosiowe Błota, a na miejscu pięciokilometrowa pętla po lesie. Bardzo lubiłam tę trasę do robienia easy i drugich zakresów, a teraz przejeżdżam tamtędy samochodem, a przed oczami pojawiają się wspomnienia. Wtedy tęsknię i zazdroszczę.
Zaczynają się wiosenne starty, bacznie śledzę postępy bliższych i dalszych mi biegaczy. Wszystko jednak robię w ukryciu. Nie czuję się gotowa do roli kibica. Na to nie mam rady i recepty, 2016 muszę po prostu uznać za rok przerwy.
I gdy leżę sponiewierana przez wiosenne przeziębienie, tak bardzo zazdroszczę wytrenowanym organizmom tej odporności, którą ja też kiedyś miałam. Fakt, że czas leci, a wszystko przemija, jest mi obecnie bardzo na rękę.