10 rzeczy, których nauczył mnie biegający partner
„Kto z kim przestaje, takim się staje”, to zdanie idealnie oddaje wiele zmian w moim życiu, które nastąpiły po poznaniu Bartka. Oboje biegamy. Trenujemy naprawdę sporo i oboje mamy podobne plany – ambitne, stąd w wielu kwestiach rozumiemy się bez słów. Jesteśmy jednak ludźmi, a ciężko o dwoje takich samych, do tego kobietą i mężczyzną, więc wiele rzeczy robimy zgoła inaczej. Jest też lista rzeczy, których nauczyliśmy się od siebie, a których nie robiliśmy lub nie docenialiśmy wcześniej. Czego mógł nauczyć mnie Bartek?
Uwielbiam obserwować i analizować zachowanie, gesty, motywacje, decyzje innych ludzi. Nie tyle co z ciekawości, a chęci poznania i nauki. Obserwacja innych, nauka od lepszych, bardziej doświadczonych, czy starszych, to wspaniała sprawa, a jeszcze jeżeli ci inni są w czymś od nas lepsi – czemu nie testować ich rozwiązań? Oczywiście nie mówię tu o spisywaniu planów 1:1, ale pewne rozwiązania są znane od lat i nie ma co się siłować, bo drugi raz koła nie wynajdziemy. Dobre obserwacje, to też sposób by nie powielać błędów innych. Większość z nas uczy się na własnym doświadczeniu, ale skoro można czegoś nieprzyjemnego uniknąć, warto czerpać z doświadczenia innych.
Nauka od innych to nie tylko świadome obserwacje, to także przejmowanie nawyków od osób, z którymi spędzamy sporo czasu. Przebywając długo w towarzystwie innego biegacza, zbieramy od niego nie tylko cenne doświadczenie i naukę, ale tez masę dziwactw i nawyków, które niekoniecznie poprawiają nasze życiówki, ale przyczepiają się do nas i zostają z nami na długo lub na zawsze.
Pomyślałam, że spiszę czego świadomie i mniej świadomie nauczyłam się od swojej biegowej połówki. Uwaga! Dziś nie tylko na poważnie:
- Biegania w spodenkach startowych bez majtek. Serio, wcześniej nie miałam pojęcia, że tak można, a teraz… czuję, że to jakieś 3% do szybkości.
- Strzelania jaskółek. Nie wiem, czy jest się czym chwalić, ale nauczyłam się i nie mam problemu z puszczaniem ich ani w biegu ani na rowerze. Brzmi fatalnie z ust damy, ale nic nie poradzę, poza tym podczas treningu ta umiejętność potrafi wiele ułatwić.
- Jęczenia na ciężkich treningach. Niech słyszą jak jest ciężko! Zanim poznałam Bartka biegałam kulturalnie, komfortowo i niesłyszalnie dla innych. Przynajmniej starałam się stwarzać pozory, że jest przyjemnie. Teraz przerosłam samego mistrza.
- Biegania w trakcie pracy. Kiedyś biegałam głównie późnym wieczorem, przy Bartku nauczyłam się gospodarności. Jeżeli można coś zrobić w trakcie lunchu, lepiej to zrobić i mieć wieczór wolny.
- Zwlekania z prysznicem. Nie wyobrażałam sobie, żeby odwlec prysznic po treningu nawet o godzinę, mój obecny rekord to jakieś 12 godzin. Ten punkt bezpośrednio często wiąże się z punktem wcześniejszym…
- Chodzenia w dresie nie tylko na treningu. Pokochałam wygodę, którą dają ubrania sportowe i niechętnie zakładam inne, stąd nawet do pracy zdarza mi się przyjść w dresach.
- Czerpania przyjemności z rywalizacji. Nigdy nie lubiłam rywalizować z innymi, w ten sposób szybko zakończyła się moja juniorska kariera sportowa. Gdy trenerka krzyczała, żeby przyspieszyć i kogoś wyprzedzić, ja zwalniałam… przy Bartku nauczyłam się, że rywalizacja to nie tylko stres, ale adrenalina i euforia, a jak się nie uda, na mecie podajecie sobie dłoń, dziękujecie i jesteście kumplami. Rywalizacja kończy się na zawodach.
- Mniej kombinować, więcej trenować. 3 konkretne jednostki i zwykły stoper mogą zdziałać więcej niż najlepsze technologie.
- Wielorazowego używania ubrań treningowych. Przed poznaniem Bartka, po powrocie z treningu wszystkie ciuchy w których biegałam wrzucałam od razu do pralki. Moja kochana druga połowa pokazała mi, że wiele rzeczy można użyć na następnych treningach, np. spodenki, a po lekkich rozbieganiach bywa, że i cały zestaw można powtórzyć 😉
- Faceci mają naprawdę łatwiej. Ja to wiedziałam, przy Nim tylko się upewniłam. Hormony, kucyk, cycki, mniejsze serce, biodra, skład ciała, można tak wymienić jeszcze kilka rzeczy, które stawiają kobiety na niższej pozycji, a faceci nie muszą nimi zawracać sobie głowy. Chociaż problem ruszającego się kucyka Bartek zaczął rozumieć, gdy zapuścił grzywkę 😉
Z pewnością nauczyłam się jeszcze wiele innych rzeczy, ale te najszybciej przyszły do mojej głowy. Dajcie znać jak to jest u Was z przejmowaniem nawyków od bliskich biegaczy?