Falafelki w wersji biegowej

Na wstępie wyjaśniam. Falafele, to smażone na głębokim tłuszczu kotleciki z ciecierzycy. Są przepyszne, ale dość tłuste. Żołądek biegacza nie najlepiej znosi duże ilości smażonego tłuszczu, dlatego trochę zmodyfikowałam przepis. Zatwardziałych tradycjonalistów przepraszam za swoją samowolkę 😉
Słaba ze mnie kucharka, ale ciecierzyca z natury jest tak dobra, że ciężko to zepsuć 😉 Jedno z moich ulubionych dań z tą rośliną już pojawiło się na blogu: Ciecierzyca z warzywami. Czas na kolejny raz.
Składniki
namoczona dzień wcześniej ciecierzyca
natka pietruszki
cebula
czosnek
papryczka chili
sezam
przyprawy (sól, kurkuma, carry)
Ciecierzycy lepiej nie gotować (wiem z doświadczenia), tę z puszki też odradzam. Najlepiej kupić suchą i namoczyć potrzebną ilość na 12 godzin. Warto pamiętać, że pod wpływem wody podwaja swoja objętość. Przygotowaną ciecierzycę blenderujemy z przygotowanymi dodatkami i odrobiną wody lub oliwy. Najważniejsza jest natka, cebula, sezam, resztę można zmodyfikować. Z przypraw najlepiej dodać kumin.
Z gotowej masy formujemy kuleczki i wrzucamy je… nie do oleju, a do piekarnika!
Kulki podpiekamy delikatnie (180 stopni), nie za długo (20 minut), żeby się nie rozpadły. Chrupiącej falafelowej skorupki nie mają, ale są zdrowsze. Wyśmienicie smakują z sosem pomidorowym (pomidory sparzone, papryka, cebula, natka, sól, pieprz).
Smacznego!