adidas Energy Boost – podsumowanie kilku owocnych miesięcy
Od czerwca mam przyjemność testować buty Adidas Energy Boost. W pierwszej parze przebyłam naprawdę dużo, bo jakieś 700 km. Planuję w nich przetrwać jeszcze najbrudniejsze i najbrzydsze dni zimowe, a ich żywot zakończyć eksperymentem. W październiku w ramach współpracy otrzymałam nową, drugą parę Boostów, od starej różniącą się kolorem i rozmiarem.
Chcę zaznaczyć, że nie jestem zobowiązana do pisania samych pozytywnych opinii na temat butów, ani do ciągłego biegania w nich. Mogłabym udawać, że tematu nie ma, ale niech ten typ blogowania pozostanie domeną innych. Szczerze, więc piszę w czym biegam, skąd i dlaczego.
W czarnych Boostach przebiegłam około 700-800 km. Nie umiem podać lepiej doprecyzowanego wyniku, gdyż czasem zakładałam buty Saucony. Dalej używam starych, wysłużonych Boostów, bo są wygodne i praktycznie nie widać zużycia.
Wygodne – to największa zaleta tych butów. Biegając w nich nigdy nie nabawiłam się odcisków, otarć lub sinych paznokci. Po maratonie w Berlinie stopy, to była jedna z nielicznych części ciała, która mnie nie bolała. W tej kwestii, jestem naprawdę z nich zadowolona. Do tego w ogóle się nie rozchodzą, noga wciąż jest stabilna i opięta jak w skarpetce.
Odporne – podeszwa to jedyna część buta, która świadczy o ich użyciu. Jest już lekko starta w niektórych miejscach. Reszta buta pozostaje w nienaruszonej kondycji. Sznurówki, zapiętek, przód buta, wszystko całe.
Uniwersalne – buty są lekkie dlatego spokojnie zabieram je na starty, nawet te szybsze jak Bieg Niepodległości. Posiadają amortyzację i elementy stabilizacyjne stopę, stąd długie biegi po twardej nawierzchni (asfalt, kostka) nie są wyzwaniem. W moim przypadku sprawdzają się też w biegu po terenie leśnym i wiejskim. Zimowe warunki mogą okazać się ich piętą achillesową, ale to się jeszcze okaże 🙂
Łatwe do utrzymania w czystości – nie piorę butów w pralce, przecieram je ściereczką, gdy są bardzo mokre wypycham papierem, a suszę w naturalnych warunkach. W tym punkcie czarne mają przewagę nad żółtymi. Dlatego gdybym miała polecić kolor, odradzam żółte. Czarne czyści się rewelacyjnie, te żółte to jakiś koszmar, na błoto staram się już ich nie zabierać.
Te buty są dla mnie wyjątkiem od reguły, „jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego”. Treningi i zawody idą mi w nich świetnie, wszystkie moje obecne życiówki zrobiłam w Boostach. Mam jednak nadzieję, że to głównie zasługa MOJA, a nie butów 😉 Buty mają po prostu nie przeszkadzać…
Pozdrawiam!