trening

Podsumowanie miesiąca. Listopad 2022

Po dłuższej przerwie wracam z podsumowaniem miesiąca. Od lat trzymałam się zasady, że nawet nie publikując regularnie, czy walcząc z kontuzją, czy to będąc w ciąży, starałam się robić przynajmniej podsumowania miesiąca. Pierwszy raz ot tak, po prostu postanowiłam odpuścić, bo nie widziałam w tym głębszego sensu.

W ten sposób nie pojawiło się podsumowanie września i października. Widzimy się dopiero na koniec listopada. Prawda jest taka, że niewiele sensownego mogłam napisać w tych miesiącach. Od dłuższego czasu nie wiedziałam na czym stoję i w którą stronę w końcu ruszę. W listopadzie zaczęłam wygrzebywać się z bagna i widzieć światełko w tunelu 🙂 

Po raz kolejny sprawdziła się zasada, że w przypadku przeciążenia najlepsza jest przerwa i powolny powrót do aktywności. Odpuściłam wkładki, zabiegi fizjoterapeutyczne, różne dodatkowe ćwiczenia i usiadłam na dupie. Wyczekałam swoje i zaczęłam powoli wracać do biegania. Właściwie od momentu zejścia z trasy w Dębnie (jakieś fatum 😛 ) nie za wiele się kleiło w treningu aż do Nowego Jorku, w którym ostatecznie utwierdziłam się, że jestem zdrowa i gotowa na powrót do treningu maratońskiego. Wesołe i przewrotne to bieganie 🙂 

I tak jak przygotowując się do maratonu biegałam na początku roku średnio 400 km miesięcznie, tak od kwietnia było to koło 200-300 km, we wrześniu 80, a październik – listopad znowu po 200 km. Obecnie zwiększam powoli objętość, ale nie jest to też czas na szalone i szybkie akcje. Dałam sobie dużo czasu na powrót do formy i docelowy start, a i pojawił się nowy bodziec treningowy, stąd cierpliwość i ostrożność wysoce wskazane.

W związku z tym, że czasu mam naprawdę sporo, przygotowania pod wiosenny maraton zaczęłam od wprowadzenia treningu siłowego. Zdecydowałam się na pracę pod okiem Piotra Ciebiery, trenera, który pomaga przede wszystkim sportowcom w powrotach. I tak jak z bieganiem mam ogromny problem by komuś się poddać, z siłą nie mam najmniejszego. Ufam w plan Piotra, choć póki co, moje wszystkie mięśnie namawiają by trochę sobie odpuścić. W jakimś stopniu trening siłowy realizowałam już kilkukrotnie, jednak jego periodyzacja na końcówce zawsze sprawiała mi problemy, do tego gdy tylko pojawiało się bezpośrednie przygotowanie startowe, znikały chęć i czas na jego wykonanie. No i co najważniejsze, dobrze jest mieć nad głową kogoś dobrego w te klocki. Wierzę, że w tym obszarze mam spore rezerwy do wykorzystania. Na pewno będę relacjonowała na bieżąco przebieg procesu i efekty połączenia biegania z treningiem siłowym. 

Można powiedzieć, że połowa listopada przebiegła mi na wspomnieniach z NYC Marathon, a w drugiej zaczęłam wprowadzać się w trening. Dni, gdy nie boli mnie jakiś mięsień mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Na szczęście 3 tydzień jest już dużo bardziej obiecujący, co oznacza, że adaptuję się do obciążeń. Biegam obecnie na poziomie 60% obciążenia docelowego oraz kończę wprowadzenie do mocniejszego dźwigania na siłowni. Tak wyglądało to w listopadzie. Przetrwałam też pierwszą jesienną infekcję, także wszystko się zgadza. Jestem na najlepszej drodze do celu 🙂

Share: