trening

On The Run, czyli nocne zabawy biegaczy

Tradycyjnie! Jak co miesiąc, wczoraj w Warszawskich Łazienkach odbył się nocny bieg na 5k, On The Run by PGE. Start był o 23.00, wyobraźcie sobie moje skupienie i chęć ścigania o tej porze! Do ostatniej chwili zastanawialiśmy się z Bartkiem, czy lepiej nie odpuścić i nie zrobić mocnych kilku kilometrów na S8. Pojechaliśmy. Ja już klasycznie, na starcie stanęłam po swoich treningach, sesji w saunie i treningu z grupą Adgar Fit, a żeby było śmieszniej w polarowej bluzie – bo zapomniałam koszulki 😉 Mocno się nie przejmowałam, bo to nie był dzień na ściganie. Po majowym OTR byłam zajechana, nie byłam w stanie pobiec nic mocnego na treningach przez dobrych kilka dni, no i zaczął się problem z pasmem. Przesadziłam tamtego dnia, ale tamtego dnia ramię w ramię ścigałyśmy się z Basią do samego końca. Wtedy byłam zaprogramowana na walkę. Wczoraj postanowiłam pobiec dużo rozsądniej. Od początku do końca chciałam trzymać tempo na 10k, bo już w sobotę chcę spróbować znowu swoich sił na tym dystansie 😛 Oczywiście jak zobaczyłam Basię na starcie, od razu pomyślałam o zmianie strategii.

FullSizeRender

Ruszyliśmy. Basia śmignęła sprężystym krokiem (swoją drogą lubię patrzeć jak biega, piękna technika), ja cały czas miałam jakieś 5-10 s straty. Biegłam wszystkie kilometry z niemiecką precyzją 3:57, 3:59,3:57, 3:50, 3:57. W głowie kołatała myśl o mocnym finiszu, ale ostatni kilometr z podbiegiem wybił mi przyspieszenie z głowy i dobiegłam zgodnie z planem, z czasem 19:42. Równo, druga połowa delikatnie szybciej, normalnie nie mogę wyjść z podziwu. Przyznaję, że to jeden z moich najlepszych biegów i choć tym razem skończyło się tylko drugim miejscem, jestem mega dumna z siebie. Jestem perfekcjonistką i najbardziej cieszą mnie biegi równe lub negativem. Potrafię być niezadowolona z życiowego biegu z powodu wolniejszej drugiej połowy, wczoraj wyszło pięknie. Liczę, że to dobry znak przed sobotą. Tempo 3:55-4:00 zaczyna robić się do zniesienia, jestem w stanie biec tak nie szarpiąc, a to już naprawdę duża poprawa. Przez najbliższe kilka dni czeka mnie już tylko odpoczynek i tylko luźne bieganie.

Na szczęście Bartek też był drugi, więc oboje spisaliśmy się po równo 😉

Pozdrawiam!

PS Bieg w tej bluzie… nawet nie pytajcie jak ja się zgrzałam 😉

Share: