life style

Czym jest oszustwo na trasie zawodów?

Dla wielu może okazać się to zaskakująca informacja, ale większe i mniejsze oszustwa na zawodach biegowych zdarzają się częściej niż można by przypuszczać. Doping wśród zawodowych długodystansowców, o którym ostatnio tak głośno, to nie jedyne smutne zjawisko w biegowym świecie. Coraz częściej oszukują zwykli amatorzy, ludzie którzy wydawać by się mogło biegają dla własnej przyjemności i przekraczania kolejnych barier. Swoich barier! Z własnej nieprzymuszonej woli i dla czystej satysfakcji! O ile u zawodowców w grę wchodzą pieniądze, sława, presja, rekordy na światowym poziomie, wśród amatorów problem wydaje się być absurdalny i bardziej niezrozumiały. Po co oszukiwać? W imię czego? Czy czas z maratonu w momencie skrócenia trasy naprawdę jest powodem do dumy? Czy aż tak jesteśmy zapatrzeni w siebie i uzależnieni od pogoni za wszystkim, że oszukujemy już  nawet w czymś co miało być naszą odskocznią właśnie od tej całej pogoni? Co kieruje takimi ludźmi? I ile jest warte takie oszustwo?

Oszukiwać podczas już stricte samego biegu na zawodach można w przeróżny sposób. Są oszustwa bezdyskusyjne, regulowane regulaminem i przepisami, które w równym stopniu dotyczą wszystkich uczestników zawodów. Są też oszustwa mniej jednoznaczne, które każdy interpretuje po swojemu i w zależności od zawodów, możemy np. spotkać się z tym, że posiadanie swojego pacemakera, czy butelki z wodą zostanie uznane za oszustwo. Poniżej poruszam kilka najbardziej popularnych i znanych sposobów, nie wspominam nic o dopingu, gdyż tak jak mówi wstęp, poruszam temat uczciwości już na trasie i świadomego oszukiwania podczas biegu.

Ewidentne oszustwa:

Skracanie trasy –  bezdyskusyjne i najpopularniejsze oszustwo na zawodach biegowych. Każdy regulamin biegu ulicznego z wytyczoną trasą jasno informuje, że osoby, które zostaną przyłapane na skracaniu trasy i nie pojawią się na wszystkich punktach pomiarowych, zostaną zdyskwalifikowane. W ciągu ostatnich kilku tygodni osobiście poznałam przynajmniej kilka takich przypadków. W mojej rodzinnej miejscowości aż kilkanaście osób skróciło sobie drogę, w tym kilka z samej czołówki. Większość tłumaczyła się nieznajomością trasy, ale nie oszukujmy się, trzeba znać miasto by wiedzieć, gdzie opłaca się „pomylić trasę”. W Garwolinie dobiegając na metę słyszałam, że jestem 6 albo 7, a na listach widniałam jako 9. kobieta. Jak się później okazało, dwie kobiety wybiegły nie wiadomo skąd i nie wiadomo gdzie… na punktach pomiaru ich nie było, a na mecie były. O ile takie zachowanie na lokalnych biegach można jeszcze jakoś tłumaczyć, to wyjazd na NYC Marathon, czy inny wielki maraton światowej sławy i świadome skrócenie, tylko po to by mieć pewność zrobienia życiówki, dla mnie osobiście to totalna abstrakcja – a uwierzcie, że są tacy pacjenci! Ścinanie zakrętów, bieg po chodniku, czy trawie, gdy trasa wyznaczona jest po ulicy, na wielu biegach uznane zostanie za oszustwo, jednak są to już zasady egzekwowane na wielkich biegach i głównie wśród elity biegu. W Polsce nie słyszałam by kogoś z tego powodu zdyskwalifikowano, ale sama jak ścinam zakręt przyznam, że czuję jakiś dyskomfort etyczny. Oszustwo, czy nie?

Przekazanie numeru startowego podczas biegu innemu biegaczowi, bieg pod cudzym nazwiskiem – tak to jest oszustwo. Nieważne, że nie zdążyłeś się zapisać, chciałeś przebiec tylko połowę trasy, postępując w ten sposób oszukujesz siebie i innych. Twój wynik na listach jest wtedy nieważny, a waży na wynikach innych. Dajmy na to, że nagrody dodatkowe są przyznawane co którejś osobie na mecie, Ty swoim oszustwem rozwalasz system! Numer z numerkami widziałam na własne oczy podczas ostatniego mojego wyścigu… Nie wiem jaki był w tym sens, może to jest śmieszne?

Korzystanie z podwózek i pomocnej dłoni osób trzecich  – punkt nie podlega dyskusji. Uczestnik musi pokonać trasę od początku do końca na własnych nogach. Większość regulaminów mówi także o tym, że nie można nawet na kimś się oprzeć. Jeżeli upadniesz walcząc o jakieś wysokie miejsce, lepiej nie daj się podnieść, bo może się okazać, że zostaniesz zdyskwalifikowany. W takim przypadku może być to oszustwo nieświadome, ale niestety, regulamin to regulamin, a nieznajomość jego, nie jest wytłumaczeniem.

Oszustwa miękkie:

Czyli takie, które mogą być interpretowane w granicach naszych własnych zasad etycznych lub są niedozwolone tylko w niektórych biegach lub konkretnych przypadkach.

Osobisty pacemaker – posiadanie własnego zająca na trasie bywa bardzo pomocne. Masz kogoś kto trzyma tempo, osłania od wiatru, podaje wodę i wspiera dobrym słowem, w takich warunkach bieg jest o niebo bardziej komfortowy. Sama osobiście broniłam się przed takimi rozwiązaniami aż do Garwolina. Przyznaję, że wolę pokonywać trasę sama od początku do końca, opierając się jedynie na własnym doświadczeniu i sile. Jednak kilka biegów, na których musiałam zmierzyć się z kobietami w towarzystwie zająców uświadomiło mi, że jeżeli regulamin wyraźnie nie zabrania, warto czasem sobie pomóc i wyrównać szanse. Czy to jest oszustwo? Jeżeli regulamin nie zabrania i każdy może skorzystać z takiej szansy, to w moim osobistym odczuciu nie jest. Jednak gdy taki zając zaczyna wpływać na bieg innych rywali w sposób negatywny, komentując np. styl i stan fizyczny tych osób, czasem dość dobitnie podkreślając przewagę swojego zawodnika, uważam za rażące naruszenie zasad.  Dla przykładu z najwyższej półki, elita biegnąca w Nowym Jorku, czy Bostonie, nie może liczyć na obecność pacemakerów, a już w takim Berlinie podczas ataku na rekord świata wokół zawodnika biegnie cała grupa zająców. Pytanie, które wyniki są bardziej wartościowe pozostawiam otwarte.

Bieganie z muzyką – wiele osób pewnie się zdziwi, ale wiele regulaminów, szczególnie tych zagranicznych, zabrania biegania z muzyką, uznając ją za element wyraźnie poprawiający jakość biegu.

Rowerowe towarzystwo na trasie – zabronione jest na większości biegów, ale póki ktoś nie walczy o najwyższe lokaty, przymykane jest na to oko. Z tego co kojarzę w Poznaniu na Wings For Life na pewno był wyraźny zakaz w sprawie rowerów.

Własny napój/ własne punkty odżywcze – niektórzy biegacze uznają to za oszustwo, podobnie z regulaminami. Są nawet zapisy mówiące o tym, że nie można korzystać z pomocy innego uczestnika i przejąć od niego napoju, w takich przypadkach może dojść do dyskwalifikacji obu stron. Na wielkich biegach w tym przypadku mają trochę lepiej biegacze z elity, którzy mogą przekazać własne izotoniki wcześniej, w wygodnych dla siebie butelkach i znajdą je później na trasie na specjalnych punktach dla elity.

IMG_3707

Czym dla mnie jest oszustwo na trasie zawodów? Oczywiście wszystko co mówi regulamin danej imprezy jest święte, plus za oszustwo uznaję wszystko, co wpływa na osobistą poprawę komfortu biegu, a tym samym sam wynik takiej osoby, a metoda wyraźnie wpływała na pogorszenie komfortu biegu innych uczestników lub inni nie mieli  do tejże metody równego dostępu. Co to oznacza? To już kwestia naszego sumienia i determinacji. Jaką cenę jesteśmy w stanie zapłacić by osiągnąć wymarzony wynik? Czy wynik z maratonu o 2 km krótszego jest powodem do dumy? Moim zdaniem odpowiedź jest prosta: do pełnowartościowego sukcesu nie ma drogi na skróty.

Jestem ciekawa Waszego zdania na ten temat. Co według Was jest oszustwem, jaki macie stosunek do oszukujących i jak myślicie dlaczego to robią? A może spotkaliście się z jakimiś ciekawymi sposobami?

Pozdrawiam!

 

Share: