W pogoni za szybkością
Biegi tempowe to rodzaj treningów, których założeniem jest utrzymanie przez biegacza konkretnego (ostrzejszego) tempa na określonym dystansie.
Najogólniej mówiąc ich celem jest poprawa naszej szybkości (w zawodach biegniemy na wynik) i zbudowanie wytrzymałości szybkościowej (jesteśmy przygotowani na ostrą walkę na całym dystansie).
Kiedy je warto dorzucić do planu:
- gdy do startu pozostało mało czasu, a my marzymy o poprawie wyniku
- gdy przygotowujemy się do startu na dłuższe dystanse (półmaraton, maraton)
Przekonana, że jest to idealny trening dla mnie (ach ta szybkość!) zdecydowałam się zapoznać z nimi osobiście.
Zapraszam na krótką relację z mojego pierwszego starcia z tempówkami.
Na początku musiałam ustalić dwa kluczowe parametry:
- Tempo – biorąc pod uwagę moje obecne osiągnięcia, formę i chęci = 4m40s/min
- Dystans – w zależności od tego do jakich zawodów się przygotowuję = 5km x 2
Teraz najważniejsze: wbić sobie do głowy te parametry i zachować porządek treningu:
- Rozgrzewka (w tym 2 km – dobiec do parku)
- Pierwsza piątka (dwa okrążenia po parku)
- 5 minut przerwy na rozciąganie
- Druga piątka (dwa okrążenia po parku)
- 5 minut przerwy na rozciąganie
- Spokojny bieg powrotny (2 km)
I Piątka
Ustalone parametry +/- spełniłam. Myślę, że lekkie odchylenia można sobie darować. W mojej obecnej formie, to nawet trzeba się cieszyć z tak równego biegu.
II Piątka
Na pierwszej piątce tak się zahetałam, że do ostatniego metra drugiej, towarzyszyła mi myśl: „przerwij to”. Tempo niższe od założonego, ale dotrwałam do końca.
Po biegu szybko wróciłam do „pełni sił” (czyt. czułam się lepiej niż po 20 km zwykłego biegu). Albo to fenomen tempówek, albo za słabo przycisnęłam i jestem gotowa na więcej… Zobaczymy następnym razem 🙂
Pozdrawiam!