TomTom Runner Cardio, czyli ile potrzeba do zakochania?
Na wstępie muszę przyznać, że zegarek wpadł mi w oko z powodów czysto wizualnych. Nie miałam pojęcia o jego funkcjach i cenie. Po prostu spodobał mi się kolor i wielkość wyświetlacza, więc go pokochałam, wybrałam i… tylko pożyczyłam 😉 Jak mi się z nim biegało i czy polecam? Zaraz wszystko opowiem, z góry jednak uprzedzam, że moja opinia nie zawiera fachowego streszczenia z całego wnętrza i wszystkich funkcji zegarka, więc przed zakupem zachęcam do zapoznania się z opisem od producenta 😉
Dlaczego pokochałam?
Prezencja
Przy wyborze gadżetów to ważne dla mnie kryterium. Lubię prostotę i minimalizm oraz zegarki z prostokątnym wyświetlaczem. Do tego TomTom nie wygląda jak typowy zegarek biegowy. Bez wstydu można założyć go do stroju codziennego. Wyświetlacz jest duży i czytelny, ale nie przytłaczający. W połączeniu z silikonowym, dopasowanym paskiem, w kolorze jaki sobie wybierzemy (paski są wymienne), prezentuje się przyzwoicie i skromnie, nawet na szczupłej ręce. Mnie się podoba.
Prosty i czytelny
Cechy, które są dla mnie istotne przy wyborze gadżetów, samochodów, sprzętu RTV, AGD itd. itp. Ja po prostu mało ogarniam i nie lubię czytać instrukcji. Jak mi poszło z TomTomem? Podobnie jak przy Smart Runie adidasa, muszę pochwalić intuicyjność zegarka. Obeszło się bez instrukcji! Zegarkiem sterujemy za pomocą joysticka (prawo, lewo, góra, dół). Nie ma dotykowego wyświetlacza ani innych przycisków. Nie ma języka polskiego, ale zakres menu jest tak podstawowy, że każdy powinien dać sobie z nim radę. Idąc w prawo mamy do wyboru trzy główne i jedyne funkcje treningowe TomToma (Bieganie, Trening na bieżni, Stoper). Prostota to jego mocna strona, ale zarówno i słaba, o czym będzie później.
Dobry GPS
TomTom szybko łapie sygnał i ładnie rysuje wykresy – dla kogoś takiego jak ja, bez zarzutów. Raz miałam mały problem, zgubiłam sygnał w lesie, przy dużym zachmurzeniu i nie miałam przez ponad kilometr biegu (dobrze znam trasę). Gdy zegarek odzyskał połączenie, sam dodał brakujący dystans! Pozytywnie mnie tym zaskoczył, a że błąd pomiaru wyniósł jakieś sto metrów, szybko mu wybaczyłam i uznałam to za jeden z jego większych plusów. Więcej problemów nie odnotowałam.
Pulsometr
Należę do osób ceniących sobie wygodę, nawet kosztem tych kilku uderzeń. Tak, tak, TomTom czyta puls bezpośrednio z nadgarstka. Tak jak lubię. Bez paska na klatce piersiowej. Bieganie ze Smart Runem (też czyta z nadgarstka), sprawiło, że nie wyobrażam sobie powrotu do pulsometrów z paskiem. OK, jest jeden model, dla którego bym się poświęciła…. (też ma prostokątny wyświetlacz <3). Poważnie. Muszę przyznać ogromnego plusa na konto TomToma. W zderzeniu ze Smart Runem, wygrał, bezapelacyjnie. Nie odnotowałam żadnych poważnych problemów z pulsometrem, a z adidasem, rzadko, ale miewałam gorsze dni. Zegarek adidasa potrafił ni stąd ni zowąd wskoczyć na ponad 200 uderzeń, by zaraz spaść do 60. Przerobiłam kilka takich treningów. Poza tym miał ogromne problemy w minusowych temperaturach i często musiałam smarować rękę wazeliną by zaczął czytać mój puls. Z TomTomem – nie mieliśmy żadnych kryzysów. Może to jest kwestia mojego nadgarstka, który po kontuzji jest ciut grubszy, a może po prostu mamy zwycięzcę 😉
Dla tych funkcji warto:
Autolapy – każdy zegarek biegowy musi to mieć. Po prostu.
Bieganie na bieżni – włączając ten tryb treningu, nie potrzebujemy żadnych dodatkowych czytników, by zegarek pokazał nam przebiegnięty po bieżni dystans. Ze swoich spostrzeżeń dodam, że z tym co pokazywała bieżnia, dane pokrywały się w 90-95%. I nie, nie kalibrowałam bieżni. Dla mnie bomba.
Bateria – Żywotność baterii w TomTomie jest imponująco długa jak na zegarek tego typu (8 h pracy GPS + pulsometr). Zapewne to głównie kwestia braku kolorowego wyświetlacza, ale szczerze? Mając do wyboru długo żyjący niekolorowy i krótko żyjący kolorowy, za każdym razem wybierałam ten pierwszy.
Sposób łączenia z komputerem i zrzucanie danych
Podpięcie kabelka zegarek-komputer jest… Może zaskoczę użytkowników Garminów ze stikami, ale jest do zrobienia za pierwszym razem. Dane treningów odczytujemy na komputerze za pomocą aplikacji TomTom My Sports Connect. W tym miejscu byłam straszona, że jest to niesamowicie trudne… nie dość, że okazało się banalne, to do tego uważam sposób połączenia zegarka z komputerem, za jeden z lepszych z jakimi się spotkałam. Dane możemy ściągnąć bezpośrednio z pliku (GPX, FIT),możemy też ustawić by automatycznie treningi zaciągały się do wybranych przez nas aplikacji treningowych: MapMyFitness, Endomondo, TrainingPeaks. Ja wybrałam moje ukochane Endomondo i wszystko dzieje się samo 🙂 Nie ma połączenia via WiFi i Bluetooth.
TomTom Runner po głębszym zapoznaniu został w moim sercu, jednak nie jest to uczucie na wzór romantycznej miłości. Czegoś po prostu zabrakło…
Prosty, bywa ubogi
Tak, prostota, to wielka zaleta tego zegarka, jednak w pewnych momentach zamienia się w jego wadę. Mamy dość ubogie kryteria wyboru i łączenia treningów. Co mnie osobiście razi, to brak możliwości autolapów w innych trybach treningowych niż Lap. Ustawiając sobie np. Trening Goal nie złapiemy już lapów. Druga ważna kwestia, której mi brakuje – ręczne łapanie okrążeń. Zawsze w ten sposób robię przebieżki, w TomTomie nie ma takiej opcji. Niby drobnostki, ale skoro mnie czegoś brakuje, to znaczy, że dla większości entuzjastów funkcji zegarkowych TomTom nie byłby dobrym wyborem, a przy cenie 1199 PLN (dane ze strony producenta) można już sobie pomarudzić.
Pozdrawiam!