trening

Jak się pływa w Hiszpanii?

Znacie już moje wrażenia z biegania w Hiszpanii, czas na drugą ulubioną dyscyplinę sportową – pływanie. Torremolinos wybraliśmy biorąc pod uwagę nie tylko warunki wpływające na treningi biegowe, ale i pływanie. Rower odpuściłam na tydzień, zwyczajnie nie było sensu brać go ze sobą na 2-3 treningi. Pływania, nie miałabym serca odpuścić.

Kompleks z olimpijskim basenem odkrytym działał na moją wyobraźnię. Wow! Będę pływać jak kadra USA! Pierwszego dnia mając do wyboru 50 m na zewnątrz i w środku, bez wahania zdecydowałam się na pierwszą opcję. Jednorazowe wejście kosztowało mnie 7 euro (bez żadnych zniżek), przy czym czas jest nielimitowany. Wchodzisz, a jak długo siedzisz nikogo nie obchodzi. Rewelacja. OSobiście uważam za wielce niesprawiedliwe liczenie czasu w godzinach lekcyjnych (45 minut) oraz umieszczanie suszarek w strefie płatnej.

Co mnie jednak mocno zmartwiło i zdziwiło – nie pozwolono robić zdjęć. W Hiszpanii nie ma blogerów triathlonistów?

Pierwszego dnia wybrałam się na basen około godziny 12.00 i co mnie mocno zdziwiło, na każdym torze pływały po 3-4 osoby. Poza tym przy każdym torze była tabliczka z oznaczeniami: very slow, slow, fast, very fast. Hmm slow, czy very slow? Stałam i głęboko się zastanawiałam. Dumnie zdecydowałam się na slow, po czym wskoczyło razem ze mną 2 triathlonistów i tak zostałam najbardziej slow ze slow (na very byli żabkarze).

Pierwsze wrażenia pojawiły się bardzo szybko. Zamiast opaski na rękę, do szafki dostałam zwykły kluczyk. Część szafek można zamknąć na własną kłódkę. Nie było dostępnych desek i ósemek, albo pan nie umiał mi pomóc. Gdy wskoczyłam do wody, od razu zauważyłam, że woda jest dziwnie słona, ale nie śmierdzi chlorem… hmm może morska i będę szybciej pływać, pomyślałam. Nie pływam. Przyznam szczerze, że jakoś ciężko pływało się na zewnątrz, kompletnie nie trzymałam czasów, a na grzbiecie nie umiałam zachować linii. Płynęłam od prawej do lewej, zahaczając o liny. Co za obciach. W krytym to po prostu płynę z linią lamp a tu… nic tylko błękitne niebo.

Bez przekonania wypływałam 1500 m (trochę mniej niż trener kazał) i poszłam na bieżnię szukać Bartka. Za drugim razem pływało się równie ciężko. Myślę, że kwestia zmęczenia treningami i pogoda dołożyły swoje. Byłam po ciężkich dniach: zawody na 5 km, ciągły + osiemsetki, 3x 2 km, 10x 500 m, 3 km progowo w pełnym słońcu, kilka rozbiegań i to wszystko w ciągu tygodnia. Ledwo wylazłam z wody tego dnia. Do tego zjarałam sobie twarz i plecy – mając na sobie okularki pływackie i strój jednoczęściowy. Nie pytajcie.

Po dniu odpoczynku od pływania i dwóch od biegania, Hiszpanię chciałam pożegnać pływając. W związku z paskudną pogodą poszłam na basen kryty. Widać, że obiekt ma swoje lata, bliżej mu do Inflanckiej niż WUMu. Za 7 euro znowu dostajesz nielimitowany czas, do tego do wyboru: 50 m, 25 m, sauna, jacuzzi itp. Gdy weszłam na 50 m nie mogłam w to uwierzyć! Basen pełen po brzegi, mój polski umysł nie mógł tego ogarnąć. Hiszpanie są strasznie głośni i energiczni, część torów połączona, skrócona, masa dzieci, trenerów z gwizdkami… Katarzyno… tylko spokojnie.

Z 5 minut zbierałam myśli by zrozumieć o co tu chodzi i znaleźć swoje miejsce. Jest. Jeden tor dla dorosłych, po środku, z tabliczką very fast. Klawo. Nie poddawaj się, krzyczał jeden głos, drugi próbował mnie wygonić z tej płyty, odpuść, przecież wiesz, że ty zawsze masz pod górkę.

Zostałam, weszłam do wody. Nie wiem czy ta hiszpańska wrzawa, czy wypoczęcie miały w tym udział. Coś sprawiło, że płynęłam jak natchniona. Już na rozgrzewce zaczęłam mijać dwóch panów triathlonistów, w tym jednego w łapkach. Do zrobienia miałam 400 m rozgrzewki + 3x (200+4×50) + 200m luz. Zadanie główne miałam realizować tempem poniżej 2 minut na setkę. Tempo dla większości wyda się śmieszne, ale uwierzcie, ja jak mam zrobić setkę poniżej 2 minut to 90% przypadków robię w 2:20, a jak się rozgrzewam w 1:45! Gdy spoglądam na zapiski Michała, buntuję się zawsze i krzyczę: On znowu zwariował ja nigdy tak nie pływałam, jak ja mam to zrobić!? Jeszcze nigdy mi się nie udało?!?! Każdy mój trening właściwie wychodzi poniżej oczekiwań… ale nie ten. Zajebiste uczucie.

Wdech, pierwsza dwusetka – 4:00, 50 m 58-56, druga 4:16 (2-3 sekundy na pewno za późno na stoper spojrzałam, a dalej nie wiem, coś ze chwytem kombinowałam i chyba nie wyszło). Dobra pięćdziedziątki – 1:00- 56. Ostatnia, kurde może wyjdę? Tyle już zrobiłam zgodnie z planem, to i tak więcej niż zazwyczaj… Spróbuję, najwyżej zrobię rozpływanie. trzecia – 4:01! Ostatnie 50 m z zadania – 54 s! Nie zdziwię się, jeżeli coś źle pomierzyłam, ale na ego zadziałało. Wyszłam taka dumna z siebie i szczęśliwa, że od tamtej pory boję się zweryfikować i iść na basen w Polsce 😉

Wracając do pływania w Hiszpanii. Ja trafiłam na baseny ogólnodostępny, bez problemu odnalazłam miejsce na torze. Pływacy są bardzo kulturalni, choć jest ich bardzo dużo. Nie miałam żadnych przejść. Nikt nie podprowadził kluczyka. Przemawia do mnie rozwiązanie nielimitowanego czasu. Warunki i czystość, w przebieralniach porównałabym do polskich, jeżeli chodzi o wodę, ani w krytym ani odkrytym nie odczułam silnego zapachu chloru. Może to oznaczać bardzo czystą wodę lub brak chloru? Może ktoś był i chce podzielić się swoimi spostrzeżeniami.

Ach! Przy hotelu mieliśmy 25 m basen. Któregoś dnia postanowiłam tam zrobić trening. Woda miała 18 stopni. Wytrzymałam 9 minut.

Share: